Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Euro 2016 w polskim wydaniu. Piłkarska radość i gorzkie żale

Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański
Marek S. Szczepański arc.
Polscy piłkarze, entuzjastycznie i słusznie nazywani orłami Nawałki, zakończyli udział w Mistrzost-wach Europy we Francji. Przegrali w rzutach karnych z Portugalią, wcześniej wygrywając ten rodzaj potyczki ze Szwajcarami. Nie ma wątpliwości, że trener zbudował podstawy funkcjonowania rodzimego teamu jako zwartego zespołu zintegrowanego i z pełną motywacją walki o turniejowy sukces.

Piłkarze wyzwolili też niebywałą radość wśród kibiców i osób kompletnie z piłką niezwiązanych. Tysiące polskich samochodów ubranych było w barwy biało-czerwone, przed kamerami pojawiali się egzaltowani kibice, a na stadionach bez trudu dostrzec można było lans dziewczyn skąpo ubranych, ale za to z orzełkiem na piersi.

Atak w ogóle mistrzostwa były szansą na bezpardonową rywalizację WAG’s, czyli żon i partnerek piłkarzy. Ileż tam było prężenia wszystkich części ciała, beznadziejnych ustawek i równie bezwartościowych komentarzy. Wśród kibiców rozgorzał spór, która z nich jest najładniejsza i szczególnie zgrabna. Anna Lewandowska czy Sara Boruc? Oto były pytania, prawie szekspirowskie. Ale prawie, jak wiemy, robi zasadniczą różnicę.

W tle pojawił się temat związany z zachowaniem kibiców rosyjskich, dobrze i chuligańsko zorganizowanych. Niektórzy pytali, czy te formacje kibolskie przygotowane zostały przez służby specjalne naszego wschodniego sąsiada, czy też mamy do czynienia z niebywałą samoorganizacją rosyjskich uliczników?

To, moim zdaniem, kwestia zupełnie wtórna wobec słabego przygotowania policji francuskiej do pacyfikacji takich ruchawek. Na ekranach telewizorów widzieliśmy bezradnych funkcjonariuszy, nieradzących sobie z grupami młodych Rosjan.

Najważniejsze jednak jest to, że polska ekipa wypadła bardzo dobrze, wykazała hart ducha, a tacy piłkarze, jak Michał Pazdan czy Bartosz Kapustka, radykalnie powiększyli swoją wartość rynkową. Uwierzyli też w swoje możliwości i zaufali trenerowi. Kto wie, jak będzie wyglądała przynależność klubowa całego zespołu po zakończeniu mistrzostw. Czy zawodnicy pozostaną w dotychczasowych teamach, czy też je zmienią skuszeni warunkami oferowanymi przez zamożne zespoły Europy i świata.

A sam Adam Nawałka, elegancki, powściągliwy i odpowiedzialny, pewnie zastanawia się nad własnym losem zawodowym. Tuż po przegranym meczu z Portugalią Zbigniew Boniek, prezes Polskiego Związku Piłki Nożnej, stwierdził, że do rozmów z coachem usiąść może natychmiast.

Ale Nawałka ostudził te emocje i zapowiedział, że rozpocznie te rozmowy po refleksyjnej ocenie występu zespołu na Euro 2016. Nawet jednak na nim wrażenie zrobić musiało powitanie ekipy na warszawskim lotnisku Chopina. Iście królewskie, godne piłkarskiego Bizancjum. Dziękujemy, dziękujemy, to okrzyki, którym nie było końca.

Przez cały weekend miałem wrażenie, że kibice witają mistrzów Starego Kontynentu, a nie ćwierćfinalistów turnieju. Kompletnie zapomniano o sarkastycznych wersach: „Polacy, nic się nie stało”. A do tego indywidualne powitania.

Nie ukrywam również, że byłem wzruszony, oglądając sceny z Truskolasów, rodzinnej miejscowości Jakuba Błaszczy-kowskiego, wielkiego wygranego i jednocześnie przegranego turnieju. Znakomicie zawodniczo się pokazał, choć nie udało mu się strzelić rozstrzygającego rzutu karnego. To jest sport i sukcesowi zawsze towarzyszyć może porażka, nawet tak niesprawiedliwa jak z Portugalią. Z całą pewnością Błaszczy-kowskiemu ten niecelny strzał towarzyszył będzie w myślach już zawsze, ale reakcja wszystkich niemal kibiców jest wielkoduszna i wspierająca.

Do tej wielkiej beczki piłkarskiego miodu nie można jednak nie dodać łyżki dziegciu. Reakcja na sukces piłkarzy jest niebywała, przesadna, pokazująca kompleksy narodu, który wciąż jest na dorobku. W każdym wymiarze.

Wiem, wiem, że to zasadnicza zmiana ulokowania zespołu w rankingu FIFA, ale mam wrażenie, że w tak dużym państwie europejskim awans do ćwierćfinału nie może i nie powinien być podstawą do widocznej narodowej euforii.

Wydaje się, że sukces futbolistów nie przesłoni naprawdę trudnych problemów, przed jakimi stanął kraj i nasz region. I niczego w tym zakresie nie zmieni. Pamiętajmy zatem o starym bon mocie Jerzego Stanisława Leca: pijani zwycięstwem popadają w nałóg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!