Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Jaki ma być region i ojczyzna prywatna w śląskim tornistrze

Marek S. Szczepański
Od samego początku rodzimej transformacji toczy się wielka, często jednak jałowa, dyskusja na temat edukacji regionalnej. Część jej uczestników twierdzi, że ten typ kształcenia nie ma w wielkim świecie istotniejszego znaczenia i nie warto w niego inwestować. Uczeń czy student bez trudu bowiem znajdzie wszelkie potrzebne mu informacje w sieci, a to oznacza oszczędność czasu i pieniędzy zainwestowanych w tradycyjne lekcje szkolne.

Zwolennicy tego poglądu twierdzą, że społeczności lokalne są w zaniku, ojczyzny prywatne gasną i w ogóle nie warto nad tym zjawiskiem ubolewać. To normalny, ich zdaniem, proces, że powiększa się cmentarzysko idei, na którym ląduje edukacja regionalna. Z drugiej jednak strony, jest przecież zdeklarowana grupa admiratorów tego typu kształcenia, miłośników ojczyzn prywatnych, mniejszego nieba czy świata najmniejszego. W ich przekonaniu edukacja regionalna ma głęboki sens i dopełnia wiedzę o wielkim świecie.

Prawda jest brutalna. Wszystkie badania socjologiczne pokazują, że wiedza mieszkańców województwa śląskiego, podobnie jak obywateli wszystkich innych regionów RP, na temat miejsca zamieszkiwania jest niska, by nie powiedzieć -żałośnie skromna. Podobnie jak aktywność obywateli na rzecz ojczyzny prywatnej.

Od ćwierćwiecza, także w regionie śląskim, nic się nie zmieniło w tym zakresie. Ledwie co dziesiąty z nas zrobił cokolwiek altruistycznego dla społeczności, w której żyje. Zazwyczaj lokował swe obywatelskie namiętności w szkole, w której uczą się jego dzieci lub wnuki, w parafii, w której się modli lub we wspólnocie mie-szkaniowej, której lokal zasiedla. Czasem poświęcał swój czas organizacjom pozarządowym, związanym z jego osobistymi pasjami lub życiowymi dramatami, chorobami czy uzależnieniami.

Ajednak edukacja regionalna, pardon - lokalna - ma głęboki sens. Przenoszę punkt ciężkości z regionu na małą społe-czność, gdyż nie wiem, co mogłoby się stać przedmiotem edukacji regionalnej. Śląsk w historycznych granicach, a może Górny Śląsk czy w końcu województwo śląskie. To ostatnie jest tworem administracyjnym, grupującym regiony o odrębnych losach historycznych, innych systemach kulturowych i cywilizacyjnych.

Jest dla mnie zupełnie oczywiste w tej sytuacji, że edukacja winna być poświęcona społecznościom lokalnym, w których żyje i uczy się młody człowiek. Odniesienia do losów regionu o zmiennym terytorium są również ważne, chociaż drugoplanowe. Młodzi Górnoślązacy winni znać skomplikowane dzieje ich ojczyzny prywatnej i regionalnej.

Czy jednak zaludniający szkoły uczniowie Sosnowca, Dąbrowy Górniczej lub Czeladzi muszą podlegać temu typowi edukacji? Z całą pewnością nie. W bagażu ich wiedzy podręcznej winny znaleźć się informacje o ojczyznach lokalnych ulokowanych blisko Górnego Śląska, ale historycznie i kulturowo od niego odległych.

Jestem jednoznacznym zwolennikiem edukacji regionalnej i lokalnej, ale nie wymuszonej, a związanej z przestrzenią, w której młody człowiek żyje. Dobrze jest i cnotliwie, jak mawiał mistrz antycznej filozofii Sokrates, jeśli pomnażamy wiedzę, ale jeszcze lepiej, jeśli dotyczy ona nas bezpośrednio. Jaka zatem - w mojej ocenie - ta edukacja lokalna i regionalna winna być?

W pierwszej kolejności całościowa, opisująca ojczyznę lokalną poprzez jej sytuację ekologiczną, ekspozycję lokalnych bohaterów i zdarzeń historycznych, nad którymi nie pochyli się uczony z Warszawy. Zrobić to może tylko badacz o lokalnym zacięciu i pasji poznawczej. Kto opisze skomplikowane losy pułkownika Kiełbasy, bohatera wrześniowej kampanii, jak nie mieszkaniec Wyr, Mikołowa i regionu? Ten rodzaj edukacji musi już dzisiaj być, przepraszam za terminologię, organoleptyczny.

Uczeń czy student mają prawo do bezpośredniego kontaktu z eksponatami muzealnymi, nie oddzielonymi od niego sznurami i ponurym spojrzeniem pań pilnujących zabytkowej przestrzeni. Kształcenie w tym zakresie ma mieć charakter uczenia rozumiejącego, a nie wkuwania na blachę dat, reguł i definicji. Ważny jest również przekaz ciekawy, ale nie ciekawostkowy. Zadziwiający i intrygujący zarazem. Śmiertelnie nudny nauczyciel, o najbogatszej nawet wiedzy i głębokim zaangażowaniu, zrobi niepomiernie więcej szkód w umysłach wychowanków niż można sobie wyobrazić.

Ten typ kształcenia, jestem tego pewien, winien rozwijać potrzebę poznania mniejszego nieba w dobrowolnej, a nie wymuszonej formie. I wreszcie, konieczne jest sięganie po nowoczesne formy przekazu, bliskie młodziakom ze szkół podstawowych, gimnazjów, liceów i szkól wyższych. Ich świat ma sieciowy charakter i na tego typu przekaz nie wolno się obrażać.

W nieznośnym języku socjologii istnieje od lat termin „glo-kalizm”. Oznacza on penetrację małych ojczyzn przez świat największy, jego technologie, gadżety i idee. To proces nieodwracalny, w którym jednak los społeczności lokalnych jest niezagrożony. Zakorzenić ucznia czy studenta w dwóch światach, w Bieruniu, Tychach, Lędzinach czy z drugiej strony -- w Waszyngtonie, Brukseli, Paryżu lub Londynie, to wyzwania godne nowoczesnej edukacji regionalnej.

*Sklepy czynne w Boże Ciało WYKAZ + Godziny otwarcia sklepów
*Sensacyjne odkrycie w Muzeum Auschwitz. Tajemnica złotego pierścionka
*Nowy abonament RTV, czyli opłata audiowizualna z rachunkiem za prąd ZASADY, KWOTY, ZWOLNIENIA!
*Tak wyglądają nowe biurowce KTW przy rondzie w Katowicach
*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS
*Nowe Tipo. Fiat wyprzedał większość egzemplarzy

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!