Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Aparat do zdejmowania

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek arc.
We wrześniu 2012 r. w moim felietonie w DZ pisałem o chrobokach. I zauważyłem wtedy, że śląskie słowo „chrobok” to staropolski wyraz, który przetrwał w śląszczyźnie.

A dowód znalazłem u słynnego Aleksandra Brücknera, w „Słowniku etymologicznym języka polskiego”, który informuje, że w czasach staropolskich, powiedzmy ok. 700 lat temu, w całej Polsce (czyli wtedy na Śląsku też!) używano słowa „chrobak”, które wzięło się od „chrobotać”, bo wiadomo, że chroboki chrzęszczą i chroboczą. Jednak w polszczyźnie w XVII w. w słowie „chrobak” zanikło „ch” i zrobił się „robak”. Natomiast ta staropolska wersja pozostała w śląskiej godce - i dlatego Ślązoki do dzisiaj mają chroboki, a nie robaki. Ale po tym tekście skrytykowała mnie w internecie grupa antypolsko zorientowanych skrajnych autonomistów śląskich. Ludzie ci mają tak toksyczną miłość do Śląska, że zaprzeczają oczywistym faktom, mówiącym o związkach godki z językiem polskim.

Z powyższego powodu obawiam się, że dzisiejszy temat też nie przypadnie niektórym do gustu. A chodzi o robienie zdjęć i nazywanie tej czynności po śląsku. Można więc godać po śląsku: zdjyncia, fotki abo fotografki. Aparat to knipsaparat. Najciekawsze z tego jest jednak określenie „robić zdjęcia”. Bo po śląsku można powiedzieć, że się knipsuje fotki albo że się coś zdejmuje. Przykładowo: Ida sie zdjonć do fotografa, bo potrzebuja fotka na paszport. Albo: Keryś mie zdjon knipsaparatym i pokozoł na Facebooku. Ta rzadko już dzisiaj używana między Ślązokami forma „zdjąć”, czyli sfotografować kogoś lub coś, może się wydawać niezwykle śląskim sposobem mówienia. I ja tak też uważałem, ale niedawno czytałem „Encyklopedię staropolską” Zygmunta Glogera z 1900 r. Tam w tomie czwartym, na stronie 282, czytając hasło „stóg”, dowiedziałem się, że autor mówi o, cytuję, „fotografii zdjętej /…/ nad rzeką”. Zatem polski autor sprzed ponad 100 lat, żyjący między Warszawą a Białymstokiem, używa takiego samego określenia, jak w śląszczyźnie. I co teraz? Czy to obniża wartość śląskiej mowy? Nie! To po prostu świadczy tylko o związkach językowych. Bo przecież na tej samej zasadzie prawie większość języków europejskich mówi na słonia elefant, a to przecież nie jest obraza ani dla tych języków, ani dla elefanta.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!