MKTG SR - pasek na kartach artykułów

„Tajne imperium” – udane zwieńczenie historii o faszystowskim Kapitanie Ameryce [RECENZJA]

Bartłomiej Romanek
Bartłomiej Romanek
„Tajne imperium” wydane przez Egmont zamyka historię Kapitana Ameryki, który pod wpływem świadomej kosmicznej kostki Kobik, staje się faszystowskim agentem Hydry i w niczym nie przypomina amerykańskiego bohatera, symbolu Stanów Zjednoczonych. Nick Spencer w ostatnim tomie utrzymuje poziom znany z wcześniejszych tomów, chociaż akcja w tej części nieco zwalnia, to komiks czyta się świetnie i zasługuje on na najwyższe oceny.

„Kapitan Ameryka. Steve Rogers” oraz „Tajne imperium” zapowiadane były jako jedno z najważniejszych wydarzeń na polskim rynku komiksów w 2020 roku. Fani Marvela, ale i wszyscy miłośnicy komiksów o superbohaterach nie powinni być zawiedzeni. Obydwa komiksy udźwignęły ciężar i śmiało można je zaliczyć do hitów, po które trzeba koniecznie sięgnąć.

„Tajne imperium” kończy całość historii, w której kosmiczna kostka Kobik zmieniła rzeczywistość i przeszłość Steve’a Rogersa, który nie jest znanym wszystkim bohaterem narodowym, a ukrytym faszystowskim agentem Hydry, który ma inne spojrzenie na kwestię wolności i bezpieczeństwa narodowego.

W ostatnim tomie może się wydawać, że akcja nieco zwalnia, ale to tylko złudzenie, bo nadal dzieje się tutaj bardzo dużo, a chyba jesteśmy nieco rozpieszczeni po dwóch poprzednich tomach, pełnych zwrotów akcji. Twistów w tej części mamy może nieco mniej, ale za to uzyskujemy komiks kompletny. To komentarz do otaczającego nas dzisiaj świata, niezwykle trafiony i aktualny.

Nick Spencer świetnie pokazuje okropności wojny, chorych ideologii, terroryzmu czy nierówności klasowych i rasowych. Każdy kadr, każde zdanie jest przemyślane i daje doskonały efekt. Świat Spencera nie jest czarno-biały. Faszyzm i totalitaryzm dla jednych oznaczają koszmar, inni wiedząc, że to zło, czerpią z niego pełnymi garściami. Zbrodniczy ustrój dla jednych to wyrok, dla innych nadzieja i szansa na zrealizowanie własnych celów.

Świetne jest u Spencera zderzenie dwóch Rogersów. Chociaż stoją oni po dwóch skrajnych stronach barykady, to w rzeczywistości są do siebie przerażająco podobni. Mają podobną motywację i podobny cel, a różni ich tylko to jak postrzegają jego osiągnięcie. Spencer pokazuje, że czyny człowieka, a człowiekiem jest również największy amerykański heros, są pochodną wychowania, środowiska, w którym przebywał i ludzi, których spotkał, a którzy na niego wpłynęli. Po prostu „tabula rasa”.

Mocną stroną „Tajnego Imperium” jest również strona rysunkowa. O nią zadbało wielu twórców, ale mnie najbardziej utkwiły kreski stworzone przez Andreę Sorrentino. Włoski artysta, który zadebiutował dziesięć lat temu, współpracowal wcześniej z Jeffem Lemire’m. Nie ukrywam, że ten duet skradł mi serce. Ale ze Spencerem Sorrentino także daje radę, nadając całej historii większej głębszy wymiar. A już jego galeria okładek znajdująca się na końcu tomu to prawdziwe dzieła sztuki.

„Tajne imperium” to komiks znakomity, kompletny. Fanów Marvela zapewne ucieszt nawet tak prowizoryczny fakt, że jest gruby. Co jednak ważne w tym przypadku kolejne strony i kadry nie są zaśmiecane pustą treścią, bo to dzieło literackie pełną gębą. Gorąco polecam!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Zofia Zborowska i Andrzej Wrona znów zostali rodzicami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera