Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Durczok: Warszawa woli zabrać Gliwicom niż oszczędzać TAK dla śląskiej onkologii!

Kamil Durczok
Kamil Durczok, dziennikarz: Ministrom, posłom i senatorom prócz końskiego zdrowia, życzę, by zrozumieli, że "na dole" zawsze wiedzą lepiej jak wydać złotówki. Nawet te ostatnie, których im jeszcze nie odebrali. CZYTAJ WIĘCEJ i wesprzyj akcję TAK dla śląskiej onkologii.

Dobrych kilka miesięcy gliwicki Instytut był dla mnie drugim domem. "Przez najbliższe pół roku niech się Pan nastawi, że to raczej ja będę układał Pański kalendarz" - profesor Bogusław Maciejewski pozbawił mnie złudzeń błyskawicznie, zaraz po wstępnych badaniach, diagnozujących nowotwór. Ponad pół roku to był wystarczający okres, by dokładnie poznać i Instytut, i jego załogę, i rzeszę pacjentów, reagujących najczęściej na moją łysą po chemii głowę słowami: to Pan też tutaj? Tutaj - dopowiadałem - a gdzie niby miałbym się leczyć, jeśli nie tutaj.

Nigdy serio nie brałem pod uwagę możliwości wyjazdu na leczenie za granicę. Choć były i oferty i możliwości. Ta pewność, że Gliwice leczą tak samo (a często lepiej ) jak najlepsze światowe centra onkologii, była czymś całkowicie naturalnym. To że profesor Maciejewski, "mój Profesor", jest światowej klasy lekarzem, potwierdzały nie tylko dyplomy na ścianach Jego gabinetu. Nie tylko statystyki i wyniki leczenia. Potwierdzały to tłumy na korytarzach, tysiące pacjentów, którzy doskonale wiedzieli, że takiej opieki nigdzie w pobliżu nie znajdą. Doskonały zespół, fantastyczni lekarze, profesjonalny i po ludzku czuły personel. Pani Jola, której czułego uśmiechu nim zasnąłem w narkozie, nigdy nie zapomnę. Pani Iwonka, dzięki której ruszam ramieniem i ręką... Minęło 13 lat, a te wspomnienia są tak samo żywe, jak wyjęcie igły z żyły po ostatniej chemii.

Wracam do tego, bo tak jak wtedy nie rozumiałem, dlaczego gliwicki Instytut nie może się rozwijać i leczyć bez "warszawskiej czapy", centrali i dyrektora na Ursynowie, tak do dziś nie pojmuję, co przeszkadza w usamodzielnieniu się Gliwic.

A skoro nie rozumiem, to wytłumaczenie jest tylko jedno. Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze. O to że Warszawie zawsze łatwiej było zabrać Gliwicom, niż wprowadzać reżim i oszczędności u siebie. A że z ursynowskiej centrali do Ministerstwa Zdrowia dużo bliżej niż ze Śląska, to nic dziwnego, że bitwę o samodzielność Gliwice przegrywały.

Kolejnym posłom, senatorom i ministrom, prócz końskiego zdrowia, życzę zatem, by wreszcie zrozumieli, że „na dole” zawsze wiedzą lepiej jak wydać każdą złotówkę. Nawet tę ostatnią, której im jeszcze nie odebrali.

Kamil Durczok

Walczymy o niezależność dla śląskiej onkologii - wspólna akcja śląskich mediów. Czytaj więcej

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!