Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Thomas Raab „Cisza. Kronika życia pewnego mordercy” RECENZJA: studium narodzin zła w człowieku

Maria Olecha-Lisiecka
Maria Olecha-Lisiecka
Thomas Raab „Cisza. Kronika życia pewnego mordercy”
Thomas Raab „Cisza. Kronika życia pewnego mordercy” Maria Olecha
„Cisza. Kronika życia pewnego mordercy” Thomasa Raaba to studium narodzin zła w człowieku, który nie został odpowiednio ukształtowany w dzieciństwie. Nikt nie pokazał mu dobra, nie dał mu odpowiednich wzorców. To historia o tym, jak cienka jest granica między dobrem a złem, jak wiele mogą zrobić w procesie wychowawczym rodzice i jak wielkie znaczenie dla każdego człowieka ma środowisko, w którym dorasta.

Bohaterem powieści jest Karl Heidemann, którego historię poznajemy krok po kroku, od narodzin. Karl przychodzi na świat w małym austriackim miasteczku jako oczekiwane dziecko kochającego się małżeństwa. Matka, z natury energiczna, dużo mówi. Ojciec dla odmiany jest małomówny, zarabia na dom. Karl od dziecka cierpi na nadwrażliwość słuchową. Czy jest to mizofonia czy hiperakuzja – nie wiadomo, bowiem nigdy nie został zdiagnozowany. Ba, nie był nawet leczony.

Autor podaje jednak, że Karl już w brzuchu matki czuje się przytłoczony przez kakofonię otaczających go zewsząd dźwięków. Gdy się rodzi, matka nie potrafi go w żaden sposób uspokoić. I tak przez kolejne miesiące, lata. Karl potwornie płacze. Pewnego razu, przypadkiem, podczas wieczornego spaceru ojciec odkrywa, że chłopiec uspokaja się, gdy dookoła panuje całkowita cisza. Dlatego też postanawia pokój syna urządzić… w piwnicy, gdzie nie docierają żadne dźwięki z zewnątrz. Trudno w to uwierzyć, ale to w piwnicy Karl spędza swoje życie. Nie wychodzi z niej. Rośnie i mocno przybiera na wadze. Nie mówi. Rodzice chcąc zapewnić mu komfort ciszy, nie czytają mu, nie uczą go niczego. Nie wychowują go. Kiedy w końcu Karl pierwszy raz opuszcza piwnicę, z trudem się porusza. I spogląda na świat ze zdziwieniem.

Podczas swojej pierwszej wycieczki poza mury dźwiękoszczelnej piwnicy, w której spędza dzieciństwo, staje się naocznym świadkiem samobójstwa matki. Zamiast szoku chłopiec odczuwa emanujący od śmierci spokój oraz bezwzględną, niczym niezmąconą ciszę. To wczesne odkrycie daje początek niezdrowej fascynacji śmiercią i wszystkim, co z nią związane. Karl nie uważa śmierci za wydarzenie smutne. Nie płacze za swoją mamą, nie rozumie, dlaczego wszyscy na jej pogrzebie są smutni. On przecież, jak matka, czuje ulgę.

Śmierć go fascynuje do tego stopnia, że swoje badania nad procesem umierania Karl postanawia poszerzyć. Rozpoczyna od zabijania chorych zwierząt, by następnie poszukać materiału do badań również wśród ludzi. Jego dwie pierwsze ofiary to ludzie odpowiedzialni za śmierć jego matki. Ale na nich się nie skończy…

„Cisza. Kronika życia pewnego mordercy” Thomasa Raaba nie jest typowym kryminałem, choć trup ściele się tutaj gęsto. Po pierwsze dlatego, że choć mamy bystrego policjanta, który usiłuje złapać Karla, to jego śledztwo jest mało ważne. Akcja nie jest dynamiczna, raczej powolna, a egzystencjalnych refleksji jest w książce sporo. Po drugie, autor celowo rozmywa znaczenie fundamentalnych dla tego gatunku wartości, takich jak: życie, śmierć, dobro, zło, wina, kara, miłość, przyjaźń, lojalność itp. Wreszcie po trzecie: Raab ewidentnie chce się wyróżniać wśród licznie ukazujących się powieści kryminalnych, dlatego napisał historię życia seryjnego mordercy. Socjopaty, który nie odróżnia dobra od zła. Nie wie, że morderstwo jest przestępstwem, najgorszym z możliwych.

To historia człowieka, którego zamiłowanie do ciszy przeradza się w fascynację śmiercią. Dla Karla śmierć to wyzwolenie, coś pięknego, gwarantującego szczęście, czyli ciszę. Bohater postrzega śmierć w mistyczny sposób: jako koniec cierpienia i początek czegoś lepszego. A skoro on może komuś ofiarować dobrą śmierć i przynieść ulgę, to dlaczego nie może tego zrobić?

Thomas Raaba w swojej książce odważnie igra z czytelnikiem. Do samego końca. Kreując postać Heidemanna autor balansuje na cienkiej granicy między dobrem a złem do tego stopnia, że momentami można odnieść wrażenie, że sam zafascynowany jest śmiercią. Raab nie odpowiada na pytanie, czy Karl urodził się zły czy raczej stał się zły, bo nikt go nie nauczył, co jest dobre, a co złe. Ale za to stawia odważne tezy, że współodpowiedzialni za zbrodnie Karla są mieszkańcy miasteczka, w którym się wychował. Wiedzieli o jego nadwrażliwości słuchowej, o problemach z socjalizacją, o samobójstwie matki, o samotności ojca Karla po śmierci żony. Mimo to, nikt nic nie zrobił. Nie zaoferował pomocy. Wszyscy za to wytykali rodzinę palcami.

Po lekturze powieści wnioskuję, że Raab nie chciał wcale stworzyć mordercy, czyli postaci negatywnej, a raczej nadwrażliwego człowieka, który zabija... ze szlachetnych pobudek. Ale mnie Thomas Raab nie nabrał. Karl Heidemann jest seryjnym mordercą. Wina jest, tyle że kary brak. Zakończenie powieści mnie rozczarowało.

Książka jest specyficzna. Miłośnicy kryminałów mogą się poczuć zawiedzeni, ale autor przecież uprzedza, że powieść jest kroniką. Ot, taka odmiana od klasycznego i skandynawskiego kryminału.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!