Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

To szokuje, że dziewcząt trzeba się bać

Grażyna Kuźnik i Agnieszka Jasińska
Film "Cześć, Tereska" zdobył nagrodę w Karlowych Warach
Film "Cześć, Tereska" zdobył nagrodę w Karlowych Warach mat. prasowe
Wakacje jeszcze się nie skończyły, a już głośno o agresywnych dziewczynach, które biją i napadają, jak kiedyś chłopcy. To ich sposób na nudę. W Gliwicach panny ciężko skopały nieznaną sobie 14-latkę, w Cieszynie pobiły 17-latkę. Coś się nareszcie działo w ich życiu - piszą Grażyna Kuźnik i Agnieszka Jasińska

Trzy gliwiczanki w wieku 14-15 lat w ciepły dzień tego lata bardzo się nudzą. W centrum miasta nic się nie dzieje, rówieśnicy gdzieś się rozjechali. A one muszą tu tkwić, coraz bardziej wściekłe na głupi świat. I nagle widzą, jak ulicą Wyszyńskiego idzie sobie ładna 14-latka, wyraźnie zadowolona z życia. Należy jej się łomot. Bo po pierwsze - ona jest jedna, a one są trzy. Po drugie, coś zacznie się dziać, jakaś adrenalina będzie. A po trzecie, udowodnią sobie, że chociaż siedzą w mieście bez kasy jak te sieroty, to jeszcze komuś przywalić potrafią. Lepszy strach niż litość.

Przechodząca nastolatka nie spodziewa się niczego złego, gdy widzi zbliżające się rówieśniczki. Atakują brutalnie; biją po twarzy, przewracają, kopią leżącą. Czego chcą? Niczego, nawet jej nie znają. Nie chodzi o kradzież, o żadną kłótnię czy obrazę. Nudzą się, a nie mają innego pomysłu na rozrywkę. I przepełnia je agresja, złość na wszystkich. Tylko tak potrafią wytłumaczyć policji to, co się stało.

Marek Słomski z Komendy Miejskiej Policji w Gliwicach zauważa: - Z każdym rokiem dziewczęta są coraz brutalniejsze. Dawniej tak agresywnie zachowywali się chłopcy, a dzisiaj z powodzeniem dorównują im młode dziewczyny.

Resztę wakacji trzy bandytki mają już z głowy. Spędzą ten czas w mało nudnym oczekiwaniu na rozprawę sądu rodzinnego.

Biły? Kopały? To przecież grzeczne dziewczyny

Tegoroczne wakacje w pełni. Trzy nastoletnie dziewczyny w korytarzu jednego z bloków przy ul. Cieszyńskiej w Bielsku-Białej zachowują się grzecznie, jakby tylko czekały na przyjaciółkę. Sąsiedzi nie zwracają na nich uwagi, wyglądają przecież na miłe dziewczęta. One naprawdę czekają, ale na swoją ofiarę. Zawiniła, więc muszą wykonać wyrok. Winna nareszcie się pojawia. To 16-letnia dziewczyna. Popełniła karygodny czyn; podobno kurtkę jednej z nich poplamiła lakierem do paznokci. Chyba niechcąco, bo nic o tym nie wie.

Żądają od niej prawie tysiąca złotych odszkodowania. Dziewczyna nie rozumie, o co chodzi i dostaje w twarz, za chwilę leje ją już każda z dziewczyn. Trzy na jedną to bardzo nierówna walka. Odgłosy lania słychać w całym bloku, ale napastniczek nic to nie obchodzi, Kto wie, jak skończyłby się ten atak, gdyby z mieszkania nie wyskoczyli na pomoc rodzice napadniętej. Wzywają policję.

Główna agresorka ma 17 lat. Może już odpowiadać jak osoba dorosła. Ale młodsze od niej koleżanki trzeba jednak odwieźć do policyjnej izby dziecka. Nikt się nie zdziwi, bo agresywne dziewczęta nie są tu wcale rzadkością.

Dziewczyny biją się o ciuchy, o pieniądze, o władzę i o chłopaków. Tego lata do awantury między pannami doszło na ul. Jana Pawła II w Tychach. Trwała dyskoteka. Jedna z młodych kobiet poprosiła drugą na zewnątrz, na jedno słówko. A tam przywaliła jej butelką w głowę i doprawiła z piąchy. W ten sposób rozwiązała konflikt na temat, kto zdobędzie serce pewnego chłopaka.

Policja była nieco zszokowana. Dotąd tak rozprawiali się między sobą prości faceci, gdy szło im o kobietę. Teraz o mężczyznę biły się atrakcyjne dziewczyny. Uderzona butelką 23-latka, z rozbitą czaszką, trafia do szpitala. A napastniczce grozi do pięciu lat więzienia. Co na to męska przyczyna tej bójki, nie wiadomo.

Coraz młodsze i coraz bardziej agresywne

- Zdarza się jednak, że obrywa chłopak, a nie rywalka - mówi jeden ze śląskich policjantów. - Niedawno ledwo oderwaliśmy dziewczynę od faceta, którego tak masakrowała, że zaraz by go zabiła. Taka młodziutka panienka. Co jej strzeliło do głowy? Przecież za to idzie się siedzieć.

Ale policjanci przyznają, że samo karanie agresywnych dziewcząt nie wystarczy. Przemoc nie jest dla nich chwilowym impulsem, tylko stylem życia. Dowartościowuje, daje pewność siebie, pozwala sobie radzić. Nie chcą być ofiarami. A nauczyły się, że świat jest czarno-biały. Bijesz albo ciebie biją. Nie ma innego wyboru.

Brutalne zachowania nie mają już płci. W zakładzie karnym przy ul. Beskidzkiej w Łodzi przebywa ponad 170 osadzonych kobiet z całego kraju.

- Prawie 50 z nich popełniło przestępstwo agresywne z użyciem przemocy - przyznaje kpt. Bartłomiej Turbiarz, rzecznik Służby Więziennej w Łodzi.

Najwięcej kobiet siedzi tu za rozboje, bójki, pobicia i za znęcanie się nad innymi. Pięści mają twarde, nie boją się noża i bejsbola. Czasem strach podejść. - Zauważamy, że trafiają do nas kobiety coraz młodsze, z wyrokami za coraz bardziej agresywne akty przemocy - podkreśla por. Paweł Malinowski z łódzkiego zakładu karnego.

Jak 21-letnia Melania, która siedzi tu za rozboje i pobicie kontrolerów MPK. Za kratami wcale nie jest spokojniejsza. Denerwują ja mundurowi. Próbowała pobić strażników.

- Jeżeli ktoś jest brutalny na wolności, to trudno oczekiwać, że nagle stanie się aniołkiem w więzieniu - mówi stoicko kpt. Turbiarz.

Funkcjonariusze służby więziennej uważają, że przyczyn agresji młodych dziewczyn szukać trzeba w ich rodzinach. Tam się napatrzyły, że przemoc rządzi. I tak samo jest w ich środowiskach rówieśniczych. Skąd mają brać dobre wzorce?

- Jeżeli ktoś wychowuje się w domu, w którym bicie jest na porządku dziennym, a poza domem też decyduje prawo pięści, to trudno oczekiwać, że nie będzie stosował agresji. Dotyczy to tak samo mężczyzn, jak i kobiet - dodaje kpt. Turbiarz.

Nadchodzą młode fale żeńskiego tsunami

W więzieniach dla szczególnie agresywnych kobiet działają już specjalne programy. To jest konieczność.

- Chodzi o treningi zastępowania agresji, które prowadzą psycholodzy penitencjarni albo terapeuci zewnętrzni - mówi mjr Katarzyna Pawlak-Olińska, psycholog z długim stażem pracy w więzieniu.

Kobiety dowiadują się, że można sobie inaczej radzić ze złością, frustracją, gniewem niż tylko przez przemoc. Uczą się bronić swoich praw, ale i szanować prawa innych. Spokojnie przyjmować krytykę. Kontrolować emocje, jasno wyrażać swoje uczucia i oczekiwania. Budować własne poczucie wartości.

Ale to jest trudne i nie każdej skazanej uda się zmienić.

- Jeżeli chociaż kilka z osadzonych kobiet powstrzyma się od zachowań agresywnych po wyjściu na wolność, to będziemy mieli sukces - zapewnia kpt. Turbiarz.

Statystyki są bezwzględne. W ostatniej dekadzie aż o 169 proc. wzrosła liczba dziewczyn do 16. roku życia, podejrzanych o bójki i pobicia. Wzrost liczby chłopców w tej kategorii wyniósł 55 proc. O ponad 176 proc. wzrosła liczba młodych dziewczyn, oskarżonych o niszczenie i uszkodzenie mienia. Chłopców o 38 proc. I w końcu o 61 proc. wzrosła liczba dziewcząt, które spowodowały czyjś uszczerbek na zdrowiu. Chłopców o 20 proc. Te liczby dotyczą właśnie nastolatków do lat 16. Później agresja u kobiet nieco maleje, a u mężczyzn rośnie.

O tym, że w Polsce to bardzo młode dziewczyny są agresywne i przewyższają w tym rówieśników, po raz pierwszy napisał psycholog prof. Janusz Czapiński w "Diagnozie społecznej" z 2005 roku. To zjawisko nazwał "żeńskim tsunami".

Zauważył już wtedy zjawisko, które dzisiaj jest bardzo widoczne. Że te zbuntowane, nie dość kochane, pozbawione uwagi i ciepła dorosłych dziewczyny, zamiast jak kiedyś uciec z domu i przylepić się do byle kogo, biorą się do bicia "po męsku". Piorą słabszych, przypadkowych albo tych, z którymi mają na pieńku. Także rodziców, rodzeństwo i chłopaków. Złość rozładowana. Refleksja przyjdzie później. Jeśli przyjdzie.

Agresja jest jak choroba

Z Joanną Szostak, kierownikiem internatu w Schronisku dla Nieletnich i Zakładzie Poprawczym dla Dziewczyn w Warszawie-Falenicy, rozmawia Agnieszka Jasińska
Ze statystyk policyjnych wynika, że młode dziewczyny są coraz bardziej agresywne i bezwzględne. Czy pani również zaobserwowała to zjawisko?
Tak, zgadzam się z tym. W zakładzie poprawczym pracuję od 18 lat. Z roku na rok trafiają do nas coraz bardziej agresywne dziewczyny. Dopuszczają się coraz poważniejszych przewinień.

Jakiego typu są to przewinienia?
Kiedyś dziewczyny trafiały do nas przede wszystkim za kradzieże. Dzisiaj chodzi przede wszystkim o przemoc. W grę wchodzi siła, agresja. Dziewczyny są coraz bardziej brutalne.

Czy atakują rówieśników, czy osoby starsze?
Nie ma dla nich żadnego znaczenia, czy napadają na osobę słabszą czy silniejszą. Kiedyś zapytałam dziewczyn, skąd się u nich bierze agresja. Odpowiedziały mi, że agresja jest jak zaraźliwa choroba. Jeśli któraś z rówieśniczek jest brutalna, to zaraża innych tą agresją. Dziewczyny chcą się do takiej agresorki dostosować, chcą być takie same, nie chcą odstawać od grupy.

Czy dlatego tak często młode dziewczyny atakują we dwie, trzy?
Agresja rodzi agresję. Wydaje im się, że siła jest właśnie w dwóch, trzech osobach.

Jak wybierają ofiary?
Najczęściej ofiary są zupełnie przypadkowe. Dziewczyny zwykle nie planują napadów.

Czy agresywne nastolatki to problem tylko patologicznych rodzin?
Absolutnie nie. Bardzo często chodzi o rodziców, którzy dużo pracują i nie mają czasu na rozmowę z dziećmi albo takich, którzy nie potrafią poradzić sobie z wychowaniem nastolatka. Rodzice nie zawsze orientują się, jak ich dzieci spędzają wolny czas, z kim się spotykają, jakie mają zainteresowania. Młode dziewczyny nie mają dzisiaj żadnych autorytetów poza pieniędzmi.

Czy zdarza się, że atakują tylko dla pieniędzy?
Czasami dziewczyny napadają dla 50 groszy. Dla nich liczy się przede wszystkim adrenalina, chęć pokazania rówieśnikom, na co je stać.

Udaje im się zmienić?
Według naszych statystyk, na 10 wychowanek, które opuszczają zakład poprawczy w danym roku, średnio 7-8 udaje się zresocjalizować. Nie jest to zły wynik.
Rozm. Agnieszka Jasińska

Z poprawczaka na ekrany kin. Główna rola w filmie nie zmieniła trudnej dziewczyny

Ola Gietner zagrała główną rolę w filmie "Cześć, Tereska". Na ekrany trafiła prosto z poprawczaka. To miała być dla niej szansa na nowe, lepsze życie. Tak się nie stało. Na poprawczaku się nie skończyło. Potem dziewczyna trafiła do więzienia.
Ola nie miała łatwego życia. Była nieślubnym dzieckiem, ojciec zmarł bardzo wcześnie. Dziewczyna miała zaledwie pół roku, kiedy trafiła pod opiekę babci. Wychowywała się u niej przez pięć lat. Potem na krótko wróciła do matki. Jednak Ola nie chciała tam mieszkać. Ani trochę nie akceptowała partnera matki. Kiedy przychodziła ze szkoły, tylko rzucała plecak i wychodziła z domu.

Policja pierwszy raz złapała Olę, kiedy dziewczynka miała osiem lat. Wtedy pobiła koleżankę, która nie chciała dać jej pieniędzy. Potem było tylko gorzej. Dziewczyna kradła, napadała na sklepy. I właśnie za kradzież z włamaniem trafiła do poprawczaka w Otwocku. Miała wtedy 13 lat. Dyrektor placówki nie ukrywał, że z dziewczyną było sporo kłopotów wychowawczych. Czasami była agresywna, zbuntowana, miała dłuższe bądź krótsze okresy poprawy.

To właśnie w poprawczaku wypatrzył Olę reżyser Robert Gliński. Kiedy miała 16 lat, dostała główną rolę Tereski w filmie. Zagrała nastolatkę z patologicznej rodziny, zagubioną, przestraszoną, która w końcu chwyta za siekierę i zabija.

Film wszedł na ekrany kin w 2001 r. Zdobył m.in. nagrodę publiczności na międzynarodowym festiwalu w Karlowych Warach. Był również zwycięzcą festiwalu w Gdyni. Filmowa Tereska ma 15 lat. Mieszka w typowym polskim blokowisku. Jej ojciec czasami zagląda do kieliszka, mama chodzi do kościoła,w mieszkaniu ciągle gra telewizor. Tereska trafia do szkoły krawieckiej i marzy o karierze projektantki mody. Jednak plany krzyżują jej papierosy, alkohol oraz miłość do chłopaka z podwórka, która kończy się gwałtem. Główna bohaterka powoli stacza się na dno.

"Cześć, Tereska" bardzo szybko stał się hitem. To było pięć minut Oli. Na chwilę znalazła się na czołówkach gazet, udzielała wywiadów przed kamerami, była gwiazdą. Wtedy pojawiła się dla niej szansa na nowe, lepsze życie. Niestety, Ola z niej nie skorzystała. Film jej nie zmienił. Kradła, napadała. Czekano na nią w Hollywood, ale nie skorzystała z zaproszenia, wolała pójść w Polskę.

W okolicy, gdzie dzisiaj mieszka Ola, wszyscy ją znają. Wiedzą, że zagrała w filmie. Wiedzą też, że na własne życzenie zmarnowała sobie życie. Urodziła córkę. W 2010 roku trafiła do więzienia, córka Natalka miała wtedy tylko dwa latka. Została pod opieką babci. Tak naprawdę córką Ola zajmowała się tylko przez dwa miesiące. Nie potrafiła zrezygnować z imprez, alkoholu, narkotyków, podejrzanego towarzystwa. To było dla niej ważniejsze niż miłość do dziecka.



*Długoterminowa prognoza pogody na sierpień 2013 ZOBACZ MAPY I WIDEO
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Śląska Wenus jak Wenus z Milo! Archeologiczna sensacja spod Raciborza [ZDJĘCIA]
*Radni z woj. śląskiego to milionerzy! [OŚWIADCZENIA MAJĄTKOWE]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!