Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twaróg: Na nich warto głosować, na tych, co nie dają nam spokojnie umrzeć

Marek Twaróg
To był impuls. Czarny, gęsty dym widać było z około kilometra. Musiałem zobaczyć to z bliska, spojrzeć na ten dom, a może w oczy właścicielom.

Ledwie kilometr, jadę. Nad samym domem dym buchał jak z parowozu, malował - właściwie - przepiękne obrazy. We wszystkich odcieniach szarości, aż do czerni, smugi, ósemki, zakrętasy, kurczył się i rozwiewał, co za widowisko! Nad pięknym stawem - hen, setki metrów dalej - wisiała już czarna smuga, miękka kreska, która kradnie nam widok na niebo.

Mam pecha, chyba będzie awantura, bo pani robi coś przy płocie, pod tym buchającym dymem. Pani twarda, surowa z twarzy, szorstka. Pewnie w ogóle nie odważyłbym się pukać, ale skoro już stoimy tak naprzeciwko siebie, jak rewolwerowcy, mówię z wyrzutem „Jak pani może…”. Pani wyczuła atak, wiedziała, że coś jest nie tak, oddaje sierpowym: „Mam kwity, najlepszy węgiel z Chwałowic, najdroższy - groszek, nie - orzech chyba”. „Ale jaki piec! Jaką metodą pani pali w piecu?” - próbuję coś w ten deseń, ale za bardzo się denerwuje, przechodzę więc z technologii do zdrowia: że wszyscy w okolicy przypłacimy to chorobami. „Też mam dziecko, roczne, nic mu nie jest” - krzyczy pani, z każdym słowem wyższym tonem. „I co, że truję, może pana otruję i będzie spokój, nie będzie się pan dopierdalał!”.

I tak ze trzy razy mi złorzeczy, byłby koniec, ale wychodzi sąsiad, spokojny, tłumaczy: „Panie, co pan chcesz, a auta nie trują? Ona ma stary piec, nic pan nie zrobisz, to tylko na początku tak kopci, przy rozpalaniu”. Pani poczuła wsparcie, więc probuje się trochę opanować: „Za co mam zmienić piec? Da mi pan pieniądze? Myśli pan, że nie chciałabym nowocześnie i żeby ludzie nie gadali? Sąsiad obok ma gaz i płaci 2 tysiące na miesiąc! Od teraz już wiem, żeby rozpalać po ciemku, nie będzie mi pan gadał!”.

Ale już nie słucham, pani jeszcze trajkocze, jeszcze złorzeczy, ale coraz ciszej, o, już, rower, już tylko wiatr mi szumi w uszach. I znów do stawu, gdzie mocny wiatr wywieje dym ponad dachy, ponad wodę i ponad trawniki, tam, gdzie ta miękka kreska.

Przecież wiedziałem, że tak to się skończy. Praktyczna lekcja polskiego podejścia do smogu. Wiedziałem w końcu, że ubóstwo energetyczne, że nie ma pieniędzy na nowoczesne ogrzewanie, że gaz i prąd za drogie, że stare, ogromne, nieocieplone domy, że programy pomocowe za liche i za skomplikowane, że ludzie nie wiedzą, jak pisać wnioski, a nawet nie wiedzą, jak palić w swoich piecach.

Fatalnie, że wybory nie odbywają się zimą. Że nie w lutym lub marcu, gdy o smogu mówią wszyscy, gdy szkoły zamykają, dzieci chodzą w maskach, boli nas głowa, kaszlemy i umieramy. Być może wtedy wybieralibyśmy ludzi, którzy ten problem stawiają na ważnym miejscu, którzy rozumieją, że bez wspólnego wysiłku samorządu i rządu, pieniędzy i edukacji, wielkiej rewolucji ekologicznej, usmażymy się tutaj wszyscy, a nasze dzieci nie dożyją starości. Takie to dziwne, że gdy ktoś zapali papierosa przy małym dziecku, chcemy oczy wydrapać. Ale gdy maluchy wdychają truciznę w sto razy większym stężeniu, wzruszamy ramionami i mówimy „auta też trują”, „też mam dziecko i nic mu nie jest”, albo że „piec kopci tylko na początku”…

Pamiętajmy w niedzielę o kandydatach, którzy widzą problem smogu i mają jakieś pomysły na walkę o czyste niebo.

POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:

Samorządowiec Roku - gala Dziennika Zachodniego

Magazyn reporterów Dziennika Zachodniego TYDZIEŃ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo