Tyle zarabia górnik. Koniec kłamstw. Zarobki górników odtajnione. Zobaczcie paski wypłat
Mówi dr Ewelina Wiszczun, specjalistka od rynku pracy z Wydziału Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego:
Pieniądze w tym przypadku to nie wszystko. Wysokość odpraw jest oczywiście jednym z elementów tego programu, ale obawiam się powtórzenia błędu, jaki został popełniony przy okazji poprzedniej reformy górnictwa, w czasach rządu Jerzego Buzka.
Wtedy górnicy dostali pieniądze i nic ponadto. Tymczasem kluczem do powodzenia tego programu jest tworzenie nowych miejsc pracy w miastach, gdzie znajdują się zagrożone likwidacją zakłady, a także umożliwienie przekwalifikowania się odchodzącym z branży pracownikom kopalń. Zasadniczą sprawą nie jest bowiem dziś to, czy ci ludzie w ramach odprawy dostaną jedną pensję więcej czy mniej, bo te pieniądze tak naprawdę nic nie zmienią w ich sytuacji w perspektywie pięciu czy dziesięciu lat. Głównym problemem jest to, czy ci ludzie odnajdą się w przyszłości na rynku pracy i jak sobie wyobrażają swoje na nim funkcjowanie. Bardzo chciałabym, abyśmy uniknęli drugiego Bytomia, bo to miasto ma obecnie jeden z najwyższych wskaźników bezrobocia w regionie. Pracownicy kopalń to poważni ludzie i wiedzą, że po odejściu z tych zakładów czeka ich poszukiwanie pracy. Dlatego życzyłabym sobie, aby został przygotowany dla nich porządny program umożliwiający przekwalifikowanie, bo bardziej opłaca się skorzystać z takiego właśnie programu niż dostać jedną czy dwie pensje więcej. Tyle że to nie może być jednak program idący po najmniejszej linii oporu - on nie może polegać na tym, że 20 byłych górników przekwalifikujemy na florystów, a kolejnych 20 na operatorów wózków widłowych. To nie ma sensu. Ten program musi zakładać indywidualne podejście do każdej osoby. Dlatego tak ważna jest rola instytucji przygotowującej program przekwalifikowania - on musi realnie ułatwić ludziom start w nowe życie.
Not. MIW