Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W Dankowicach orliki rozwijały swe skrzydła

Jacek Drost
W eliminacjach wojewódzkich turnieju zagrało tysiąc śląskich dzieci, wczoraj na boiska wybiegło prawie 300 uczniów
W eliminacjach wojewódzkich turnieju zagrało tysiąc śląskich dzieci, wczoraj na boiska wybiegło prawie 300 uczniów jacek drost
Podaj! Dawaj! Strzelaj! Gol! - takie okrzyki rozlegały się wczoraj w niewielkiej podbielskiej wsi Dankowice, gdzie rozgrywany był wojewódzki finał Turnieju Orlika o Puchar Premiera Donalda Tuska.

Zabawa była na 102. I kiedy się patrzyło na prawie 300 (w eliminacjach wystartowało tysiąc osób) zadowolonych dzieciaków z całego Śląska, które z zapałem kopały piłkę, to nawet najzagorzalsi przeciwnicy rządu Tuska musieliby przyznać, że program "Moje boisko - Orlik 2012" wypalił i ma sens.

- "Orliki" są potrzebne - stwierdził sentencjonalnie Piotrek Mucha, uczeń Akademii Sportu w Kłomnicach, czekając na wejście na boisko swojej drużyny. - Codziennie, a nawet kilka razy dziennie, chodzę pograć na naszym "Orliku". Nieważne, czy świeci słońce, czy pada deszcz. Wcześniej graliśmy, gdzie się dało, na różnych boiskach.

ZOBACZ LISTĘ GOTOWYCH ORLIKÓW

Klaudia Kapała z 5 klasy Szkoły Podstawowej w Pradłach (powiat zawierciański) musiała wcześnie wstać, by ze swoją drużyną dojechać na turniej. Ale nie żałowała.

- W piłkę gram już od pierwszej klasy. Gdy nie mieliśmy w Pradłach "Orlika", graliśmy na sali lub zwykłym boisku. Teraz jest inaczej. Fajnie, że jest - mówiła Klaudia.

amp

Na twarzach rodziców, nauczycieli i działaczy widać było zadowolenie, a nawet dumę, że dzieciaki mogą w takich warunkach rywalizować. Sami nie mieli takiej możliwości. Można było nawet zauważyć, że niektórym łezka w oku się zakręciła na wspomnienie czasów, gdy za piłkę służyła zwykła szmacianka, bramkami były drzwi do osiedlowego garażu, a o profesjonalnym sportowym stroju można było tylko pomarzyć.
Do tej pory w całym kraju powstało ponad 1300 "Orlików", z czego około 200 na Śląsku. Nie wszędzie inwestycje idą jak z płatka. Zdarzają się kłopoty, są problemy z utrzymaniem boisk i zatrudnianiem instruktorów.

- Najważniejsze jednak, że "Orliki" powstały i są oblegane przez dzieci, młodzież, a nawet dorosłych - mówi Czesław Pszczółka z bielskiego starostwa.

Trudno mówić o zazdrości

Rozmowa z Januszem Nowakowskim, prezesem Śląskiego Szkolnego Związku Sportowego w Katowicach

Gdzie grał pan w piłkę jako chłopak?
Na podwórkach i placach w parku. Piłka była wtedy czymś szalenie cennym, często zastępowała ją szmacianka, bo rodziców nie było stać na taką z prawdziwego zdarzenia. Cóż, warunki były zupełnie inne, nieporównywalnie trudniejsze.

Zazdrości pan tych warunków dzieciakom uczestniczącym w turnieju?
Trudno mówić o zazdrości. Trzeba się cieszyć, że mogą uprawiać sport w godnych warunkach i korzystać z profesjonalnego sprzętu.

Wyrosną z nich sportowcy?
Im więcej dzieci będzie grało w piłkę, tym większe prawdopodobieństwo, że wyłowi się talenty. W Polsce ich nie brakuje, tylko trzeba do nich dotrzeć.

"Orliki" się sprawdzają?
Jeśli są blisko szkół, to są oblegane przez cały dzień. Gorzej jest z oddalonymi od szkół, bo przed południem nikt z nich nie korzysta. To nas martwi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!