Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W milczeniu i samotności po raz kolejny wyruszą na Ekstremalną Drogę Krzyżową, pokonując w nocy ponad czterdzieści kilometrów pieszo

Monika Jaracz-Świerczyńska
Monika Jaracz-Świerczyńska
Facebook: Ekstremalna Droga Krzyżowa Katowice
W milczeniu i samotności po raz kolejny wyruszą na Ekstremalną Drogę Krzyżową, pokonując w nocy ponad czterdzieści kilometrów pieszo. – Czasami rzeczy, jakie musimy poświęcić, jakiś czas oraz wysiłek, przynoszą potem satysfakcję. Warto więc wychodzić poza swoje granice i je poszerzać, bo życie w kapciach na wygodnym fotelu nie prowadzi do niczego, co jest tak naprawdę warte.

Już w najbliższy piątek, 8 kwietnia 2022 roku w całej Polsce po raz kolejny w trasę wyruszą uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, którzy pod osłoną nocy zmierzą się z kilkudziesięcioma kilometrami, jakie przejdą w ciszy, skupieniu i samotności, zabierając ze sobą plecak pełen rozmaitych życiowych doświadczeń, przemyśleń, trosk oraz intencji. – Przede wszystkim idzie się w ciszy i milczeniu. Ma to nas nakłonić do tego, żeby sobie pomyśleć, spotkać się z Panem Bogiem, ale w momencie, w którym czujemy, że nasz organizm już nie daje rady to jest szczególnie bardzo trudne. Do tego idziemy w grupie i to jest ogromna walka z naszym ciałem, bo kiedy się idzie i mówi, to wprawdzie bardzo dużo rzeczy się zagłusza, ale też szybciej wszystko mija – czas, droga oraz mniej zwraca się uwagę na to, że coś nas boli. Więc tutaj ta cisza i milczenie są czymś, co nam dodatkowo tę drogę utrudnia – mówi Julia, Lider Rejonu Katowice i kilkukrotny uczestnik Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Poza strefą komfortu

Ta wyjątkowa forma drogi krzyżowej wymaga wyjścia ze swojej strefy komfortu i „zejścia z kanapy”, o którym mówił też do młodych ludzi, zgromadzonych w Krakowie podczas Światowych Dni Młodzieży w 2016 roku papież Franciszek: „Trzeba zamienić kanapę na parę butów, aby iść po drogach, które otworzą nowe horyzonty” – zachęcał Ojciec Święty na Campus Misericordiae w podkrakowskich Brzegach. – Myślę, że musimy czasem podejmować taki wysiłek fizyczny, żeby przekraczać swoje granice. Często chcemy żyć po prostu jak najłatwiej, wybieramy te opcje, które są dla nas proste. Nie każdy jest w stanie zdecydować się na coś, co powoduje, że musimy się czegoś wyrzec, zrobić coś wbrew sobie mimo, iż jest nam ciężko – mówi Kasia, uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Kasia zauważa też, że taka postawa, związana z ryzykiem oraz podjęciem trudu i wysiłku prędzej czy później przynosi zadowalające owoce. Z kolei gotowość na stawienie czoła wyzwaniu, jakim jest nocna wędrówka przekłada się potem na życie codzienne. – Mnie bardzo podoba się to hasło, które wiąże się z Ekstremalną Drogą Krzyżową, mówiące, że „Nie warto żyć normalnie, warto żyć ekstremalnie”. My często idziemy na łatwiznę, wszystko robimy szybko i bez zastanowienia. Myślę, że to nie o to w życiu chodzi, bo trzeba przekraczać swoje granice w różnych aspektach. Może nam się wydawać, że nie przejdziemy tej trasy, ale dopóki nie spróbujemy, nie dowiemy się tego. A nawet, jeżeli nam się nie uda, będziemy mieć satysfakcję, że przynajmniej spróbowaliśmy i nie poddaliśmy się jeszcze przed startem. Czasami rzeczy, jakie musimy poświęcić, jakiś czas oraz wysiłek, przynoszą potem satysfakcję. Warto więc wychodzić poza swoje granice i je poszerzać, bo życie w kapciach na wygodnym fotelu nie prowadzi do niczego, co jest tak naprawdę warte – dodaje z zaangażowaniem Kasia.

Każdy z uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, w przedostatni piątek Wielkiego Postu wraz z symbolicznym krzyżem przymocowanym do plecaka wyrusza na osobiste spotkanie z Bogiem i samym sobą, aby w trudzie, bólu oraz niekomfortowych warunkach skoncentrować swoją uwagę na tym, co na co dzień gubi się w gąszczu bieżących spraw. Dla wielu osób ta nocna wędrówka może być początkiem życiowych zmian, ale by do nich doszło, potrzebna jest otwartość serca i gotowość na przyjęcie tego, co ma się wydarzyć. – Jeżeli idziemy z otwartym sercem i chcemy głęboko przeżyć tę nocną wędrówkę, to zapewne tak się stanie. Jednak jeśli wybieramy się tylko na wycieczkę, wtedy nic to nie wniesie w nasze życie, bo możemy równie dobrze pójść sobie w nocy pochodzić w dowolne miejsce i wyjdzie na to samo – zauważa Kasia.

Nie przeocz

Wśród wielu śląskich tras w tym roku z Katowic będą dwie

W ramach tegorocznej Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, jej uczestnicy będą przemierzać trasy wyznaczone też na terenie województwa śląskiego. Dwie z nich pokonają pątnicy z Katowic, którzy mają do wyboru dwie możliwości: pętlę wokół miasta oraz drogę do Oświęcimia. – To jest pierwsza Ekstremalna Droga Krzyżowa w Katowicach od dwóch lat, bo ze względu na pandemię w 2020 i 2021 roku była odwołana. Trzy lata temu mieliśmy do wyboru trzy trasy: do Oświęcimia, Rud Raciborskich i Leśniowa, a w tym roku są dwie: jedna czterdziestosiedmiokilometrowa z Katowic do Oświęcimia, a druga pętlą po Katowicach na dystansie czterdziestu jeden kilometrów – mówi Julia, Lider Rejonu Katowice.

Organizatorka katowickiej grupy przypomina, że podczas tej nocnej wędrówki koniecznie trzeba mieć ze sobą czołówkę, odblaski, jedzenie, ciepłą herbatę w termosie, wodę i oczywiście należy się ciepło ubrać, będąc przygotowanym na deszcz i śnieg. W związku z tym, że na większości odcinków trasy prowadzą po obszarach leśnych i pozamiejskich, dobrze jest zadbać o odpowiedni dobór wygodnych butów do chodzenia w terenie. Wydarzenie rozpocznie się Mszą świętą o godzinie 20.00 w kościele przy Parafii pod wezwaniem Przemieniania Pańskiego w Katowicach, po której wszyscy uczestnicy Ekstremalnej Drogi Krzyżowej wyruszą w swoje trasy. Od godziny 19.00 będzie można też odbierać pakiety czyli dodatki, wśród których są: mapki, książeczka z rozważaniami, odblask i opaska. – Idziemy w pojedynkę lub w maksymalnie dziesięcioosobowych grupach, a na trasie obowiązuje reguła milczenia, która ma zapewnić indywidualność tej drogi – zaznacza Julia.

Oddać się ciszy i samotności

Ideą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej jest zagłębienie się w ciszy, by w milczeniu i samotności odnaleźć siebie oraz skoncentrować się na relacji z Bogiem. Wielu uczestników wykorzystuje ten czas na osobiste przemyślenia oraz refleksje, co w codziennym zabieganiu i pośpiechu jest nieraz bardzo trudne. Podczas nocnej wędrówki przychodzi w końcu moment kryzysowy, z którym każdy z uczestników musi się zmierzyć. Wtedy zazwyczaj dochodzi do największej bitwy z samym sobą i organizmem, który niedomaga. Wówczas też otwierają się serca, gotowe na każdą sytuację oraz podjęcie decyzji, nie zawsze zgodnych z wcześniejszymi oczekiwaniami. – To jest taki czas, który możemy spędzić z Panem Bogiem. Żyjemy bardzo często w takiej prędkości, że na co dzień niezwykle ciężko jest nam się zatrzymać. Podczas Ekstremalnej Drogi Krzyżowej spędzamy go w samotności, bólu, cierpieniu, ale w tym czasie też Pan Bóg może mówić. Chodzi więc o to, żeby się skupić na tej relacji i na tym, co Bóg może do nas powiedzieć w takim czasie – zauważa Julia, Lider Rejonu Katowice.

Ta inicjatywa nie ma jednak konkretnego, narzuconego z góry celu, ponieważ ten dla każdego pątnika jest inny, pozostaje kwestią indywidualną. – Ja zawsze stawiam uczestnikom pytanie: dlaczego idziesz? I tam się pojawiają bardzo różne odpowiedzi – od takich, że niektórzy idą w jakiejś konkretnej intencji, a inni po to, żeby sobie coś przemyśleć, rozważyć jakieś sprawy. Niektórzy wybierają się dlatego, że chcą pogłębić swoją relację z Panem Bogiem. Nie ma tu jednego spójnego celu, każdy jest w stanie wyznaczyć go sobie sam – zauważa Julia. – Wiem też z osobistego doświadczenia, że na trasie pojawiają się również ludzie niewierzący, którzy chcą odnaleźć się w takim ekstremalnym wydarzeniu. My oczywiście nie sprawdzamy czy ktoś jest osobą wierzącą, czy nie. Jest to droga krzyżowa, więc z założenia adresowana do osób wierzących, ale idą też takie, które nie wierzą i wydaje mi się, że to też jest dla nich dobra forma przemyślenia sobie w ciszy pewnych spraw – dodaje ze zdecydowaniem Julia.

Mateusz, jeden z uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej zwraca też uwagę na to, że udział w tej nocnej wędrówce jest również formą zamanifestowania swojej wiary oraz daniem świadectwa. Przypomina, że pątnicy są zauważani szczególnie wieczorem, gdy wyruszają w trasę i rano, kiedy zmęczeni docierają do celu. – Trasy przechodzą bardzo często przez kilka miejscowości i kiedy już nastaje świt, to widać tych ludzi, którzy po całej nocy wędrowania, idą zmęczeni drogami przed siebie i wielu z nich dodatkowo ma przypięty krzyż. Nierzadko ci uczestnicy są pytani przez mieszkańców, gdzie idą, dlaczego i o co w ogóle chodzi. Jest wtedy wspaniała okazja do podzielenia się swoimi doświadczeniami oraz opowiedzenia o samej idei Ekstremalnej Drogi Krzyżowej – zauważa Mateusz.

Nie każdy podejmie to wyzwanie

Ekstremalna Droga Krzyżowa to wielkie wyzwanie, które jednak nie jest dla każdego, bowiem nie wszyscy się w tym odnajdują. Wielu osobom nie odpowiada taka forma przeżywania wiary z różnych powodów. – Osoby, z którymi rozmawiam, przede wszystkim boją się tras, jeśli chodzi o kilometry, bo większość z nich wynosi około czterdziestu kilku i jest to dość duży wysiłek dla tych, którzy tak naprawdę nie chodzą w ciągu dnia za dużo, nie uprawiają jakiegoś większego sportu, nie mają tej aktywności. Przede wszystkim pojawia się obawa, czy dadzą radę przejść taki dystans i do tego w nocy, gdzie dochodzi zmęczenie, zimno, dyskomfort, kiedy brakuje już sił – mówi Kasia, dwukrotna uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Dla wielu uczestników wyzwanie stanowi także zachowanie milczenia, które jest podstawową regułą wędrowania podczas Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. – Ja jestem bardzo gadatliwą osobą i zawsze traktowałam to jako wyzwanie, żeby nie mówić. A to nie jest łatwe, kiedy idzie się w większej grupie, zazwyczaj znajomych, z którymi zwykle świetnie się rozmawia. Tutaj idziemy obok siebie i jednocześnie milczymy – zaznacza Julia, Lider Rejonu Katowice.

Warto tu przypomnieć, że początek tej inicjatywy sięga 2009 roku i adresowana była najpierw do mężczyzn, którzy wraz z pomysłodawcą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, księdzem Jackiem Stryczkiem, wyruszyli wówczas na nocną wędrówkę z Krakowa do Kalwarii Zebrzydowskiej. – Ekstremalna Droga Krzyżowa powstała przecież z myślą o mężczyznach i została zainicjowana w Krakowie przez księdza Jacka Stryczka. Była więc skierowana do duchowości mężczyzn, którzy lubią wyzwania. I choć obecnie idea rozprzestrzeniła się na szeroką skalę, a na te nocne trasy idą zarówno kobiety jak i mężczyźni, to jednak widzę, że na liście zgłoszeń mamy większość mężczyzn – mówi Julia, Lider Rejonu Katowice.

Przykładem osoby, która aż zanadto dała się porwać męskiej potrzebie stawienia czoła wyzwaniu jest Mateusz, który dwa tygodnie po przebytej przez niego katowickiej trasie w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, wybrał się samotnie na jeszcze jedną – górską, co jak sam przyznaje, z perspektywy czasu nie było rozsądne. – Zdecydowałem, że pójdę sam i miałem taki moment, że totalnie pogubiłem się na szlaku. Przez godzinę w ogóle próbowałem się odnaleźć i wrócić na szlak oraz trafić ponownie na trasę Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. Z perspektywy czasu widzę, że to nie było takie do końca właściwe podejście, bo wydaje mi się, że ja to trochę potraktowałem, a przynajmniej po części, w ramach wyzwania sportowego, a tak do tego nie powinniśmy podchodzić. To było bardzo szalone, bo dwa tygodnie wcześniej przeszedłem w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej trasę od nas z Katowic i jeszcze się w stu procentach nie zregenerowałem – wspomina Mateusz, kilkukrotny uczestnik Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, który w tym roku również planuje nocną wędrówkę.

Mateusz zwraca tym samym uwagę na to, że wydarzenie nie powinno być motywowane jedynie pragnieniem fizycznego sprawdzenia samego siebie na długim dystansie, w nocy i niekomfortowych warunkach. Podkreśla zdecydowanie, że nie jest to ideą Ekstremalnej Drogi Krzyżowej. – Nie jestem teraz wcale dumny, że w ten sposób do tego podszedłem, ale był to impuls, podyktowany troszkę takim wyzwaniem – po części właśnie fizycznym a nie duchowym. Wydaje mi się, że po tej katowickie trasie miałem wówczas na świeżo jakieś doświadczenie duchowe i być może ten głębszy wymiar był już, mówiąc kolokwialnie, odhaczony, a więc zrodziło się więcej przestrzeni na takie fizyczne, sportowe wyzwanie na tej trasie górskiej – zauważa Mateusz. Szybko jednak dodaje, że w trakcie pokonywania tej drogi jego nastawienie zupełnie się zmieniło i porzucił rozpatrywanie trasy w kategoriach rywalizacji czy sprawdzenia siebie samego w aspekcie fizycznym. Na pierwszym miejscu pojawiło się doświadczenie duchowe.

Głęboka nauka pokory

Mimo trudności i ograniczeń, jakie czekają na uczestników Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, inicjatywa ta cieszy się coraz większą popularnością. Każdego roku, na tydzień przed Wielkim Piątkiem spora rzesza uczestników porzuca codzienny komfort i wyrusza na wybraną przez siebie trasę w osobistym celu. Motywów jest tyle, ile pątników, a każdy z nich ma swoją historię. Wszyscy jednak czegoś się uczą podczas pokonywania trasy, coś sobie uświadamiają, zawsze wracają z jakimiś przemyśleniami, wnioskami czy decyzjami. – Dla mnie to było za każdym razem bardzo duże przeżycie, nie tylko fizyczne, ale też psychiczne. Bardzo duża nauka pokory, żeby z jednej strony pokonywać swoje słabości, ale z drugiej też czasem powiedzieć sobie, że już nie można. Miałam taką Ekstremalną Drogę Krzyżową, na której się po prostu poddałam i stwierdziłam, że dalej już nie idę. To naprawdę było dla mnie bardzo znaczące i czułam, że mnie czegoś nauczyło – wyznaje Julia, Lider Rejonu Katowice.

Julia, która była uczestnikiem czterech edycji Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, w tym roku udziela się po tej drugiej stronie i czuwa nad kwestiami organizacyjnymi. Jak sama wspomniała, dla niej największym doświadczeniem podczas nocnej wędrówki była konkretnie ta sytuacja, w której podjęła decyzję o wycofaniu się z trasy. – Moim największym przeżyciem był właśnie ten moment, w którym musiałam sobie powiedzieć: dość. Wiedziałam, że mam problemy z kolanem, które gdzieś tam mi wróciły i czułam, że nie powinnam iść dalej. Ale wiedziałam też, że będzie mi to ciężko zrobić i miałam bardzo dużą walkę z tym, żeby sobie powiedzieć, że już dalej nie idę. Według mnie, ta droga uczy pokory. Mój wniosek jest taki, że czasami trzeba sobie po prostu powiedzieć w życiu: nie i odpuścić niektóre rzeczy, a nie tylko i wyłącznie kierować się na cel – zaznacza Julia.

Potrzeba ufności i otwartego serca

Na Ekstremalną Drogę Krzyżową wybrała się również Kasia, która dwa razy przeszła tę samą, czterdziestosiedmiokilometrową trasę w ramach wydarzenia, zorganizowanego przez polską grupę w Wielkiej Brytanii. W tym roku zdecydowała się wybrać na jedną ze śląskich dróg. Jak sama przyznaje, nie miała nigdy jakiejś szczególnej motywacji, żeby pójść na taką wędrówkę i nie zastanawiała się, dlaczego to robi. Twierdzi, że zawsze przy podejmowaniu decyzji kieruje się głosem serca i tak też jest w przypadku pójścia na Ekstremalną Drogę Krzyżową. – Za pierwszym razem czułam po prostu, że powinnam pójść i też może byłam trochę ciekawa, ale po prostu chciałam. Wtedy też wybrałam sobie intencję o nawrócenie bliskiej mi osoby, a jest tam ciężka sytuacja. Wzięłam na siebie tę intencję i taka też była moja droga – bardzo, bardzo ciężka, ale mimo tego za rok zdecydowałam się jeszcze raz pójść, bo wiem, że jest to bardzo wartościowe doświadczenie i nawet, jeżeli nie jest łatwo, to warto tę drogę przejść – mówi Kasia.

Uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej wyznaje też, że doświadczenie przebytej drogi nauczyło ją przede wszystkim postawy otwartości serca i przyjmowania z akceptacją tego, co przynosi los. A poza tym przekonała się, że człowiek nie jest samowystarczalny. – Już przed szóstą stacją, więc tak naprawdę jeszcze nie byliśmy w połowie, bardzo zaczęła boleć mnie noga. Obcierał mnie but, miałam wrażenie, że do krwi, nie potrafiłam już nawet stawać na nogę. Kolega wtedy pomógł mi z plecakiem. I to są może drobne rzeczy, ale jednak trzeba było zdać sobie sprawę, że w tym wszystkim nie jesteśmy sami i możemy polegać na innych. Nie możemy myśleć w ten sposób, że jesteśmy samowystarczalni. Każdy od każdego gdzieś jest zależny i warto tego drugiego człowieka gdzieś zauważać. Doszłam do końca, ale myślę, że wewnętrznie bardzo to przeżyłam. Wydaje mi się, że to było też spowodowane tym, że ta intencja była trudna i wiem, że im więcej na siebie krzyża bierzemy, tym ten krzyż będzie cięższy – zauważa Kasia.

Uczestniczka Ekstremalnej Drogi Krzyżowej szybko dodaje, że w kolejnym roku wybrała dokładnie tę samą intencję oraz trasę. Choć była świadoma, jaki ta droga sprawiła jej trud, podjęła się jej ponownie. – Za drugim razem wzięłam tę samą intencję z otwartością i powiedziałam: „Panie Boże, ja pójdę. Jak chcesz, to ja mogę po drodze choćby nogę połamać, ale pójdę, bo wiem, że jest warto. I tym razem – może dlatego, że była w tym taka otwartość, że przyjmę, cokolwiek się stanie – ta trasa okazała się bardzo łatwa, a była to ta sama droga, ten sam odcinek. Też w nocy, w podobnych warunkach pogodowych, a mimo wszystko szło mi się bardzo dobrze. Wyprzedzałam grupę, ciągle musieli mnie hamować, bo za szybko szłam. Miałam w sobie naprawdę bardzo dużo energii i nie czułam w ogóle zmęczenia, także byłam naprawdę zaskoczona. Sytuacja ta pokazała mi, że czasami ta nasza otwartość na to, że jesteśmy w stanie przyjąć coś, czego naprawdę się boimy, może zaowocować. Wiedząc, jaki był poprzedni rok, mimo wszystko gdzieś zgodziłam się na to, żeby znowu pójść i zaowocowało to tym, że pan Jezus bardzo tej siły mi dodał i szło się naprawdę dobrze – wyznaje z przekonaniem Kasia, która również w tym roku wybiera się na jedną ze śląskich tras Ekstremalnej Drogi Krzyżowej.

Gdy moment kryzysu staje się punktem wyjścia

Mateusz, który kilkakrotnie uczestniczył w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej, a dwa tygodnie po przejściu trasy katowickiej wybrał się na górską, powiedział z radością, że kocha wyzwania. Mimo tego, iż nieraz kieruje nim pokusa zmierzenia się z drogą w wymiarze fizycznym czy sportowym, to nie zgubił jej charakteru duchowego. Jak sam przyznaje, momenty kryzysu i trudności, jakich doświadczał uświadomiły mu, czym jest ludzka bezsilność oraz nauczyły go, jak reagować w trudnych sytuacjach. – Mam w głowie zakodowane od dawien dawna, że od samego dzieciństwa bardzo często postępowałem inaczej niż inni i lubiłem takie ekstremalne rzeczy. Pamiętam, że jak pierwszy raz wybierałem się na Ekstremalną Drogę Krzyżową, to było zdziwienie i padały pytania, czy nie mam innych pomysłów i że ja to zawsze muszę coś robić ekstremalnie. Także coś w tym jest – żartuje Mateusz. – Jest to jednak dla mnie między innymi okazja, by – choć wiem, że nigdy nie będzie to możliwe, żeby tak w stu procentach móc się w to wczuć – poprzez udział w Ekstremalnej Drodze Krzyżowej w jakimś ułamku doświadczyć namiastki tego, co przeżywał Jezus Chrystus, przechodząc swoją drogę krzyżową i poczuć, jak Mu mogło być ciężko – zauważa Mateusz.

Zwraca on jednak szczególną uwagę na znaczenie, jakie według niego mają momenty kryzysowe podczas tych wędrówek. Podkreśla, że to one dały mu największą lekcję. – Każdy dystans, wyznaczony w ramach Ekstremalnej Drogi Krzyżowej będzie stanowił jakieś wyzwanie dla każdej osoby i na pewno nastąpi moment kryzysu. I to jest też taka rzecz, która mi się podoba oraz mnie pociąga. Chcąc, nie chcąc trafimy na ten moment, kiedy my już po ludzku jesteśmy bezsilni i jedyne, co nam pozostaje w takiej sytuacji – jeśli jesteśmy osobami wierzącymi – to być może właśnie rozpoczęcie rozmowy z Bogiem, żeby poprosić Go o jakieś wsparcie albo żeby to był ten moment na rozmowę z Nim tak po prostu, wzbudzenie jakiejś intencji. W Ekstremalnej Drodze Krzyżowej biorą też udział osoby, które miały jakąś przerwę w kontakcie z Bogiem i Kościołem, a więc wydaje mi się, że to jest też świetna okazja do tego, żeby przekonały się, że nasze ludzkie możliwości mają jakieś limity, że przychodzi w końcu ta chwila bezradności, bezsilności i wtedy możemy albo się poddać i zatrzymać, albo spróbować to swoje cierpienie, zmęczenie oraz bezradność przetaczać w rozmowę z Bogiem – wyznaje Mateusz.

Dodaje też, że najbardziej doświadczył tego podczas jednej z dróg, kiedy wzajemna modlitwa jego i osoby, z którą wędrował stała się podstawową siłą do przejścia trasy, obfitującej w liczne kryzysowe momenty. – Szedłem z bardzo bliską mi osobą, wędrowaliśmy we dwójkę i oboje mieliśmy te kryzysy w różnych miejscach. Od pewnego momentu te problemy zaczęły się pojawiać coraz częściej. Dopadały na przemian mnie i tę drugą osobę. Najbardziej zapamiętałem z tych sytuacji to, że pomimo tego, iż każdy z nas miał swoje problemy udało się nam znaleźć taką przestrzeń, w której wzajemnie próbowaliśmy się za siebie modlić, by ukończyć też tę trasę. To było naprawdę takie mocne doświadczenie, które nauczyło mnie ufności – zarówno na poziomie: ja i Bóg, jak też tej międzyludzkiej – wspomina Mateusz, który w tym roku także wybiera się na Ekstremalną Drogę Krzyżową.

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera