W niedzielę po południu nie ma bezpośredniego połączenia z Bielska-Białej do Warszawy. Ma wrócić od marca

Planując podróż w dzień roboczy, aby uniknąć przesiadek, do wyboru są trzy bezpośrednie połączenia z Bielska-Białej do stolicy. O 5:38 odjeżdża IC Skarbek, o 8:09 Express InterCity Premium, czyli popularne pendolino, z kolei popołudniu - o 16:32 - IC Daszyński. Problem pojawia się w niedziele, gdy brak jest bezpośredniego połączenia popołudniowego.

- PKP wpierw odwołało w listopadzie 2020 pociąg IC Ondraszek, a w grudniu 2020 pociąg EIP 4500. Dochodzi do paradoksu, że Bielsko-Biała, a tym bardziej cały region, w niedzielę po godz. 08:09 rano nie ma bezpośredniego połączenia z Warszawą, a następny bezpośredni pociąg odjeżdża dopiero następnego dnia (poniedziałek) o 08:09 rano i dojeżdża do Warszawy przed południem. Osoby dojeżdżające na tydzień roboczy do pracy do stolicy nie mają możliwości skorzystania w pełni z weekendu w regionie. Takiej sytuacji nie było nawet w czasie największego lockdownu (połączonego z zakazem przemieszczania) w kwietniu 2020 - zwraca uwagę jeden z Czytelników "Dziennika Zachodniego".

Problem wynika z tego, że w weekendy w porze pociągu IC Daszyński kursuje IC Beskidy, który łączy Warszawę z Beskidem Śląskim - dojeżdża do stacji Wisła Uzdrowisko, skąd po kilkugodzinnym postoju wraca do stolicy. Jeżdżąc taką trasą omija jednak Bielsko-Białą, a najbliższymi stacjami, na których się zatrzymuje, są Skoczów i Pszczyna.

Do Wisły pociąg ten będzie jednak kursował tylko do końca lutego, bo od marca ma się rozpocząć kolejna faza remontu linii kolejowej (tym razem na odcinku Skoczów - Wisła-Głębce). Wtedy w rocznym rozkładzie jazdy jest zaplanowane weekendowe popołudniowe połączenia z Bielska-Białej do Warszawy. Mowa właśnie o IC Daszyński, który dziś kursuje tylko w dni robocze do Bielska-Białej, a od marca pojedzie w weekendy w relacji Zwardoń - Warszawa Wschodnia. Z Bielska-Białej odjedzie o 15.57, by na końcowej stacji zameldować się o 20.36.

Sprawa ma jednak jeszcze jeden aspekt. Pasażerom mści się bowiem wymyślone zamknięcie przed kilku laty odcinka Bielsko-Biała Skoczów. To tylko 22 kilometry, ale to, że pozostają nieczynne, dziś odbija się czkawką. Jeszcze w 2011 roku, kiedy również funkcjonowało weekendowe połączenie z Warszawy do Wisły pociąg jechał do Bielska-Białej, a stamtąd po zmianie kierunku jazdy przez Skoczów, Goleszów i Ustroń do Wisły. Analogicznie w drodze powrotnej zbierał podróżnych zarówno z wypoczynkowych miejscowości Beskidu Śląskiego, jak i ze 170-tysięcznego Bielska-Białej. Wilk był syty i owca cała.

Aktualnie zorganizowanie pociągu, który jedzie jednocześnie do Bielska-Białej i Wisły i jest obsługiwany jednym składem, jest niemożliwe. Odcinek z Bielska do Skoczowa jest dziś nieczynny i zarośnięty, a po przewodach sieci trakcyjnej pozostały już tylko stojące słupy. Jest pom Trzeba też podkreślić, że czynny odcinek z Bielska do Skoczowa przydałby się też w zeszłym roku, bo jego funkcjonowanie umożliwiłoby zorganizowanie osobowych połączeń z Katowic do Wisły z pominięciem remontowanego odcinka Chybie-Skoczów, które nie jeździło prawie przez cały rok.

Podróżnym z Bielska-Białej, którzy w niedzielę popołudniu chcą bezpośrednio dostać się do stolicy, pozostaje więc oczekiwanie na marcową korektę rozkładu jazdy lub podróż z przesiadką - w Pszczynie lub Katowicach.