Kiedy w maju ubiegłego roku na powierzchnię wyjeżdżała ostatnia tona węgla z kopalni Kazimierz-Juliusz, wydawało się, że to kres górnictwa w Zagłębiu Dąbrowskim. Tymczasem zainteresowany wybraniem resztek złoża dawnej KWK Porąbka- Klimontów jest Zakład Górniczy Zagłębie sp. zo.o., który ma na razie koncesję badawczą. Pracownicy zakładu drążą już w rejonie ul. Inwestycyjnej w sosnowieckiej dzielnicy Bór kopalnię upadową, za pomocą której chcą się dostać do resztek węgla pod Klimontowem.
- Pierwszy etap to rozpoznanie. Tworzymy zręby małej kopalni. Będzie tu też maleńki zakład przeróbczy, ale schowany pod ziemią. Wentylatory również planujemy umieścić pod ziemią. To dobry węgiel, bardzo deficytowy, z którego można produkować ekogroszki. Taki, jaki był na Kazimierzu - wyjaśnia Mariusz Ornat, kierownik ruchu ZG Zagłębie sp. z o.o. - W tej chwili zatrudniamy ponad dwadzieścia osób, za trzy-cztery lata może ich być nawet 300 - dodaje.
Inwestor szacuje, że pod Klimontowem zalega jeszcze około 20 mln ton węgla, z czego ok. 8-10 mln nadawałoby się do wydobycia. Prace rozpoznawcze mają się toczyć do 2024 roku.
- Do końca nie wiemy, jak wygląda sytuacja pod ziemią i czy ten węgiel faktycznie leży tak, jak my sobie wyobrażamy. To pokłady, które były eksploatowane jeszcze na początku XX wieku - mówi Mariusz Ornat.
Szefowie ZG Zagłębie są pełni optymizmu, ale twierdzą, że największym oponentem ich działalności jest... miasto. - To dość niechętna postawa w stosunku do naszej firmy - twierdzą.
Urzędnicy z Sosnowca przyznają, że już w 2013 roku negatywnie zaopiniowali wniosek spółki do Ministerstwa Środowiska o wydanie koncesji.
- Tereny, pod którymi ma być prowadzona eksploatacja są objęte zabudową mieszkaniową, są przeznaczone na sport czy komunikację. Są tam też firmy. Chcemy tam budować węzeł na trasie S1. Działalność kopalni może też negatywnie wpływać na przepływającą obok rzekę Bobrek. Miejsca pracy? Nie ma gwarancji, że w ogóle będą - mówi Rafał Łysy, rzecznik Urzędu Miejskiego w Sosnowcu. Urzędnicy mówią też o braku pozwoleń w zakresie gospodarowania odpadami oraz odprowadzania wód pochodzących z odwadniania zakładu.
- Szkód górniczych nie będzie - jasno odpowiada Mariusz Ornat. - To górniczy elementarz, że chodniki w skałach nie działają na powierzchnię. Nie będzie tu też eksploatacji na zawał. Chodniki będą się znajdować na głębokości od trzydziestu do kilkuset metrów pod ziemią. Nie ma też zagrożenia dla Bobrka, bo ma on uszczelnione betonowe koryto. Cały teren jest zresztą osuszony przez działalność piaskowni - dodaje.
Spółka przyznaje, że ma problemy z pozwoleniami, o których mówi miasto, ale twierdzi, że to niedociągnięcia formalne, które wciąż są załatwiane. - Musieliśmy odprowadzić wodę, która pojawiła się w wyrobisku - twierdzi.
Miasto tymczasem złożyło do Ministerstwa Środowiska wniosek o cofnięcie koncesji dla Zakładu Górniczego Zagłębie. Powód? Naruszenie warunków związanych z ochroną środowiska. Jak przekazują urzędnicy, postępowanie w tej sprawie już się toczy.
- Nie obawiamy się tego postępowania. Jeżeli organ wydający koncesję, stwierdzi naruszenia, to w pierwszej kolejności wzywa do ich usunięcia - mówi Mariusz Ornat.
Tomasz Szymczyk
Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?