W meczu Warty Poznań z Górnikiem Zabrze zderzyły się dwie serie. Gospodarze wychodzili na murawę z dwoma zwycięstwami z rzędu, goście z dwiema porażkami.
Marcin Brosz miał nad czym myśleć. Najpoważniejszej zmiany dokonał w linii obrony wystawiając Michała Koja, który grał w masce chroniącej nos złamany na treningu. Ta roszada przyniosła korzyść, bo tym razem defensywa trzymała się bliżej przedpola Martina Chudego nie dając sobie wrzucać piłek za kołnierze.
Warta rzadko zresztą w ogóle podejmowała akcje zaczepne, koncentrując się na psuciu gry Górnikowi, a ten nie za bardzo potrafił ją naprawić. W efekcie akcje były szarpane, niewiele w nich było planowania, a soczystości jeszcze mniej. Najaktywniejszy Piotr Krawczyk miał w dodatku albo kiepsko ustawiony celownik albo źle dobierał siłę kopnięć.
Zabrzanie mieli przewagę, której nie potrafili zmaterializować. Dopiero po przerwie zaatakowali dynamiczniej, w pierwszych minutach stworzyli sobie dwie świetne okazje, ale to, co najistotniejsze, wydarzyło się z opóźnionym zapłonem. W 52 minucie sędzia nagle wrócił do rzutu rożnego i analizując sytuację na monitorze utwierdził się w przekonaniu, że VAR miał rację - Adrian Laskowski przewrócił w chaosie po dośrodkowaniu Przemysława Wiśniewskiego. Do rzutu karnego podszedł Jesus Jimenez i uderzył w przeciwny róg niż przy poprzednich jedenastkach w tym sezonie, czym całkowicie zmylił Adriana Lisa. Hiszpan w tym momencie miał na koncie sześć goli, więcej niż cała Warta po sześciu meczach.
Poznaniacy, których szatnię solidnie osłabił koronawirus, znaleźli się pod ścianą, a Górnik po odblokowaniu rygla rywali mógł wreszcie wejść w rytm. Tyle, że wciąż miał z tym problem.
Gospodarze, których zawodników łapały skurcze mięśni, nie zamierzali się poddawać i z mozołem zdobywali teren. Ekipa Marcina Brosza poruszała się jednak niewiele szybciej, z dużym poślizgiem odbierając piłkę i w niczym nie przypominając pogromców Legii, paraliżujących jej poczynania imponującym pressingiem.
Im bliżej końca meczu tym większe ryzyko podejmowali poznaniacy, otwierając szansę Gónika na zamknięcie meczu.Brosz szalał przy linii bocznej, próbując podpowiedzieć swoim zawodnikom najlepsze rozwiązanie. I w 88 minucie powinno być po wszystkim, ale Alex Sobczyk, delikatnie pchnięty w plecy, nie zdołał trafić w bramkę po kontrze, w której kontuzji doznał Jimenez. Za karę w końcówce było nerwowo, a Erik Janża wybił piłkę zmierzającą już do bramki!
Warta Poznań - Górnik Zabrze 0:1 (0:0)
0:1 Jesus Jimenez (55-karny)
Warta Lis - Grzesik, Ivanov, Ławniczak (73. Janicki), Kuzdra - Rodriguez (73. Jaroch), Kupczak, Trałka, Laskowski (65. Czyżycki), Rybicki (26. Szmyt) - Kuzimski. Trener: Piotr Tworek.
Górnik Chudy - Massouras, Wiśniewski, Koj, 27. Gryszkiewicz, Janża - Prochazka, Manneh, Nowak (79. Ściślak) - Krawczyk (64. Sobczyk), Jimenez (89. Kubica). Trener: Marcin Brosz.
Żółte kartki: Laskowski - Massouras
Sędziował Łukasz Szczech (Warszawa)
Widzów Mecz bez udziału publiczności
Nie przeocz
Musisz to wiedzieć
Zobacz koniecznie
Bądź na bieżąco i obserwuj
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?