Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Twaróg o wyborach (też samorządowych): Już się na nas szykują, nieba nam uchylą

Marek Twaróg
Marek Twaróg
Marek Twaróg
O wyborach powstają wielkie rozprawy politologiczne, setki analiz, tysiące komentarzy. Kto z kim i jak będzie rządził, co dobrego zrobił w kampanii albo jaki popełnił błąd. Wszystko to bardzo mnie interesuje - przyznam - choć mam wrażenie, że niewielu dzieli ze mną tę pasję. Dziwny polski paradoks - lubimy pokłócić się z kolegami albo rodziną o każdy, nawet najmniej ważny aspekt polityki, to owszem, ale same wybory, co pokazuje frekwencja, tak naprawdę niewiele nas obchodzą.

Najbardziej jednak interesują mnie analizy socjologiczne, te, które dotyczą technik uwodzenia politycznego, sposobów, dzięki którym politycy trafiają do serca wyborcy. Najpewniej dlatego, że po prostu nie umiem uwierzyć w to (a tak bardzo chciałbym to rozumieć), jak rozsądni zazwyczaj ludzie w dzień wyborów dają się uwieść zwykłym banialukom.

Spoglądam na nich (tych rozsądnych zazwyczaj ludzi) i nie wierzę: na co dzień podejmują w życiu setki dobrych decyzji, dotyczących - powiedzmy - lokowania czy pomnażania swojego majątku, zdrowia swoich dzieci, przyszłej kariery zawodowej, a nawet kupna auta w rozsądnej cenie.

I nagle w dzień wyborów coś im w głowie przeskakuje. Wierzą w te wszystkie gruszki na wierzbie, począwszy od „jak mnie wybierzecie, to nie zamkniemy ani jednej kopalni”, przez „rozliczymy afery poprzedników co do złotówki i wszystkich oszustów posadzimy”, po dziś już anegdotyczne i symboliczne „pokora, praca, umiar, roztropność w działaniu i odpowiedzialność - to są zasady, którymi będziemy się kierować”.

Dosłownie na dniach zaczyna się nowa zabawa - najpierw przedbiegi, a potem prawdziwa kampania przed jesiennymi wyborami samorządowymi. Stawka dla obu stron politycznej wojny jest ogromna, dla Platformy Obywatelskiej przegrana może być gwoździem do trumny, dla Prawa i Sprawiedliwości początkiem końca sielanki i wielkim społecznym przebudzeniem. Pójdzie na noże, nie mam żadnych wątpliwości, a to oznacza, że obietnice dla Śląska spotęgują się do absolutnie nieznośnych rozmiarów. Jeśli pięć lat temu kandydat grał w piłkę, by pokazać, że jest fit, dziś zaprosi Pudziana, by ten go wystrzelał po gębie na ringu. Jeśli kiedyś kandydat ubierał się w arbajtancug i tylko udawał górnika, dziś zjedzie na dół i z zapałem godnym Pstrowskiego wykopie pół tony, waląc pyrlikiem w zolę.

Jak jeszcze nas będą uwodzić? Dziś - wracam do początku tego tekstu - w Dzienniku Zachodnim i na dziennikzachodni.pl (link poniżej) trochę śmieszny, a trochę gorzki przegląd niezawodnych politycznych sposobów na Śląsk. Znów wielu z nas da się nabrać, taka prawda.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo