Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Śląscy nurkowie ratują uchodźców

Łukasz Klimaniec
Opinia ratownika:Imigranci zachowują się bardzo kulturalnie. To porządni ludzie - lekarze, elektrycy, informatycy, którzy stracili i poświęcili wszystko, by uciec przed dramatem wojny. Nie spotkaliśmy się z najmniejszym przejawem agresji, a wręcz przeciwnie - z olbrzymią wdzięcznością za obecność.
Opinia ratownika:Imigranci zachowują się bardzo kulturalnie. To porządni ludzie - lekarze, elektrycy, informatycy, którzy stracili i poświęcili wszystko, by uciec przed dramatem wojny. Nie spotkaliśmy się z najmniejszym przejawem agresji, a wręcz przeciwnie - z olbrzymią wdzięcznością za obecność. Katarzyna Ponikowska
Wolontariusze Śląskiego Patrolu Ratowniczo-Poszukiwawczego pomagają greckim służbom ratować tonących uchodźców.

Przypłynęła łódź, bardzo przepełniona. Było w niej ok. 60 osób. Dzieci wyziębione, jedna kobieta zasłabła i trzeba ją było nieść na noszach. Na szczęście tym razem nikt nie wypadł z łodzi - relacjonuje Łukasz Lempart z Bytomia, jeden z pięciu wolontariuszy Śląskiego Patrolu Ratowniczo-Poszukiwawczego, którzy przez tydzień na greckiej wyspie Lesbos pomagali ratować uchodźców.

Śląski Patrol Ratowniczo-Poszukiwawczy to społeczna organizacja, jaka w lutym tego roku zawiązała się w Bytomiu. Zrzesza ludzi pasjonujących się nurkowaniem, ratownictwem, żeglarstwem, motorowo-dniactwem, a także sportami wspinaczkowymi.

- Inspiracją naszej działalności była hekatomba, jaka ma miejsce na Morzu Śródziemnym, gdzie giną tysiące ludzi - mówi Wojciech Lempart, komandor Śląskiego Patrolu Ratowniczo-Poszukiwawczego. - Nie możemy na to patrzeć spokojnie. Zorganizowanie takiej misji wynika z naszego poczucia obowiązku. Chcemy pomagać tamtejszym służbom ratować tych ludzi przed utonięciem. Co będzie z nimi dalej? To już nie nasza rzecz. Nie możemy jednak spokojnie patrzeć, by ci ludzie tonęli kilkaset, kilkadziesiąt, a bywa, że i kilkanaście metrów od brzegu - zaznacza Wojciech Lempart. Dodaje, że akcja jest całkowicie apolityczna i dobroczynna.

Pierwsi wolontariusze Śląskiego Patrolu Ratowniczo-Poszukiwawczego pojechali do Grecji w połowie marca - dwóch młodych ratowników z Bytomia, Łukasz Lempart i Dawid Charzewski oraz trzech sterników motorowodnych i żeglarzy z Rudy Śląskiej - Robert Musioł, Rafał Bury i Stefan Gawron wyruszyło z misją ratowniczą na grecką wyspę Lesbos. Bytomianie polecieli samolotem, by przed rozpoczęciem misji nawiązać kontakt z organizacjami działającymi już na miejscu, a trójka ratowników ze sprzętem pojechała samochodem wybierając drogę przez Turcję. Bytomscy nurkowie po przybyciu do Grecji zgłosili się do miejscowego Czerwonego Krzyża.

- Skierowano nas do grup wolontariuszy. Są tu ludzie chcący nieść pomoc z całego świata, ale z Polski spotkaliśmy tylko jednego dziennikarza radiowego - relacjonuje Łukasz Lempart.

Opisuje, że ratownicy czekają na łodzie z imigrantami wzdłuż długiej linii kamienistego wybrzeża. Nigdy bowiem nie wiadomo, w którym miejscu łodzie przybiją do brzegu, dlatego niesienie pomocy jest trudne. Dzięki specjalnej aplikacji na urządzeniach mobilnych ratownicy próbują lokalizować łodzie z uchodźcami, ale nie zawsze to się udaje.

- Najwięcej łodzi przypływa między czwartą, a ósmą rano. Temperatura wynosi ok. 10 stopni, jednak jest zimny wiatr - przyznaje ratownik.

Opisuje, jak czekając na uchodźców od czwartej rano wraz z ponad dwudziestoma ratownikami różnych narodowości nagle dostali informację, że łodzie dobijają do brzegu półtora kilometra dalej od naszego miejsca.

- Biegiem, przez kamienie, dotarliśmy do tych ludzi - relacjonuje.

Tym razem szczęśliwie nikogo nie trzeba było wyławiać z wody. Rola wolontariuszy śląskiego patrolu polegała na odprowadzeniu ludzi do autobusów, które czekały, by odwieźć ich do obozów.

Łukasz Lempart wyjaśnia, że są dwa obozy - rządowy, za murem z drutami kolczastymi i namiotowy. Ludzie, którzy wyjdą poza mury obozu rządowego, nie mają do niego powrotu. Ci w obozie namiotowym mają lepsze warunki i opiekę.

- Syryjczycy, którzy uciekli z kraju, są tam traktowani jak zdrajcy. Deportacja równoznaczna jest dla nich z wyrokiem śmierci po powrocie do kraju - podkreśla ratownik.

Śląscy ratownicy słyszeli od uchodźców, że przemytnicy pokazują im fałszywe strony internetowe i zapewniają, że w Europie dostaną dom, pracę. Rzeczywistość okazuje się przytłaczająca.

- Oni nie są agresywni, tylko zrozpaczeni. Ich sytuacja jest beznadziejna. Niestety, jest też sporo Afgańczyków i Pakistań-czyków, którzy korzystają z okazji i chcą dostać się do Europy, aby zacząć nowe życie. Przez nich opinia o uchodźcach jest tak spaczona w oczach europejskiej opinii publicznej. Wśród nich jednak zdarzają się też prawdziwe ofiary reżimów - relacjonuje Łukasz Lempart.

Kolejna tura Śląskiego Patrolu Ratowni-czo-Poszukiwawczego wyruszy do Grecji w połowie kwietnia. Wszystko jest już przygotowane i zaplanowane.

- Nasz udział spotkał się z dużym zainteresowaniem i pozytywnymi opiniami - przyznaje Wojciech Lempart. - Okazało się, że byliśmy pierwszą polską zorganizowaną grupą wolontariuszy. Doceniano nasz profesjonalizm, znajomość języków i przygotowanie do działania - zaznacza komandor patrolu.


*Hit internetu. Złap kurczaka i zajączka. Interaktywna zabawa na święta wielkanocne. [SPRÓBUJ]

*Wielkanoc: W których sklepach jest najtaniej? SPRAWDZILIŚMY Zobacz raport
*WNIOSKI I DOKUMENTY na 500 zł na dziecko w ramach Programu Rodzina 500 PLUS
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU
*Chcesz kupić auto w cenie 15-20 tys. zł? Sprawdź najlepsze oferty
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Materiał oryginalny: Śląscy nurkowie ratują uchodźców - Dziennik Zachodni