Licealiści się pomylili. Pies nie został postrzelony, tylko utonął. To był Spajki

Pisaliśmy o licealistach z Zagłębia, którzy wyjechali na plener malarski do Górek Wielkich. Tak spotkali i zaprzyjaźnili się z dużym psem. Następnego dnia jednak, zauważyli martwego psa w rzece. Uczniowie myśleli, że to ten sam pies, z którym bawili się dzień wcześniej. Na jego boku zobaczyli ranę, a ze względu na to, że poprzedniej nocy słyszeli skowyt i wystrzały, pomyśleli, że ktoś psa zastrzelił i ma on ranę postrzałową. Prawda okazało się zupełnie inna.

W sobotę, 16 września, ok. godz. 20.00 licealiści usłyszeli wystrzały, a dwie godziny później skomlenie psa. W niedzielę rano, uczniowie zobaczyli psa z raną w rzece. Pomyśleli, że to pies z którym się bawili poprzedniego dnia. Pies był martwy, a zanim zdążyli przyjść opiekunowie, porwał go nurt rzeki. Sprawą zainteresowała się policja. Szukano właścicieli psa oraz osoby, które mogły go postrzelić.

Okazało się jednak, że nikt tego psa nie zastrzelił. Pies, którego zobaczyli uczniowie w rzece, nie był nawet tym, z którym się bawili i malowali go wcześniej. Pies, którego porwała rzeka to Spajki, którego właścicielką jest Sandra Kłóska. Spajki uciekł w sobotę, 16 września, ok. godziny 22.00. Od tego czasu właścicielka szukała swojego ukochanego pupila. Kilka dni później, we wtorek, zobaczyła artykuł w "Dzienniku Zachodnim". Postanowiła wyjaśnić tę sprawę.

W schronisku dla bezdomnych zwierząt okazało się, że jest podobny pies -jasny mieszaniec podobny do labradora. Pies ten jednak był bardziej żółty i miał dłuższą sierść. Bardzo przypominał natomiast psa, z którym bawili się licealiści. To nie był poszukiwany Spajki.

- Gdy wieszałam ogłoszenia o zaginionym Spajkim to spotkałam wychowawców uczniów, którzy opowiedzieli mi całą historię. Licealiści nie byli pewni, czy pies rzeczywiście miał ranę postrzałową i czy to ten sam pies. Zobaczyłam ich zdjęcia i było widać, że to są inne psy. To mój pies utonął, a rana którą miał się zgadzała. Spajki miał bowiem takie odleżony, tego samego kształtu co na zdjęciu - smuci się Sandra Kłóska, właściciela białego Spajkiego.

Właścicielka wyjaśnia, że często chodziła ze Spajkim nad rzekę. W pobliże niej mieszkają. Pies znał ten teren. W dniu, kiedy pies uciekł nurt rzeki z powodu opadów był jednak bardzo duży. Sam Spajki miał także sporą nadwagę. Prawdopodobnie nie dał rady przejść przez rzekę i porwał go nurt.

Sprawą postrzelonego psa zainteresowała się także grupa "Ludzie Przeciw Myśliwym". Właścicielka Spajkiego próbował na ich stronie w komentarzy wyjaśnić sprawę, że jej pies nie został postrzelony. Niestety jej komentarz został usunięty.

O sprawie było głośno. Czytaj również:
Kto zabił psa? Miał rany postrzałowe. Dzień wcześniej licealiści malowali jego portret

- Nie popieram działalności myśliwych, ale uważam że informacje powinny być prawdziwie i nie wolno czerpać korzyści z nieprawdy - podkreśla Sandra Kłóska.

Nieboczowy: ta wieś zostanie zalana

Jaki to kolor? Rozpoznajesz kolory i potrafisz je nazwać? SPRAWDŹ TUTAJ

KLIKNIJ PONIŻEJ I POBIERZ
500 ZŁ NA DZIECKO WNIOSKI + FORMULARZE
KLIKNIJ W OBRAZ I ZOBACZ JAK PRAWIDŁOWO WYPEŁNIĆ WNIOSEK

tyDZień - informacyjny program Dziennika Zachodniego