Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mobbing w policji? Co się działo w Komisariacie Autostradowym w Gliwicach

Patryk Drabek
Byli policjanci z Komisariatu Autostradowego Policji w Gliwicach mają duże zastrzeżenia do pracy komendanta - nadkom. Roberta Tarapacza. Zarzucają mu mobbing
Byli policjanci z Komisariatu Autostradowego Policji w Gliwicach mają duże zastrzeżenia do pracy komendanta - nadkom. Roberta Tarapacza. Zarzucają mu mobbing Polska Press
Emerytowani policjanci mówią, że odeszli ze służby ze względu na mobbing. Komendant Tarapacz z Gliwic odpowiada: Nie toleruję lenistwa.

Emerytowani funkcjonariusze policji Tomasz Baran i Andrzej Biegaj podkreślają, że jeszcze gdy służyli w Komisariacie Autostradowym Policji w Gliwicach byli ofiarami mobbingu i dlatego odeszli ze służby. Byli policjanci mówią wprost: komendant Robert Tarapacz stworzył w Gliwicach prywatny folwark i jeśli ktoś ślepo mu się nie podporządkowywał, to nie miał czego szukać w komisariacie.

Policjanci nie wytrzymują psychicznie

Zdajemy sobie sprawę z tego, że w policji nie ma takiego pojęcia, jak mobbing. Musimy jednak walczyć w tej sprawie, ponieważ policjanci, którzy tam zostali, nie wytrzymują psychicznie - mówi Tomasz Baran i dodaje, że dla niego w tej chwili najistotniejsze jest to, że może pomóc 50 policjantom, którzy nadal pracują w komisariacie.

Lista nieprawidłowości przedstawionych przez byłych już funkcjonariuszy policji jest bardzo długa, a ich zdaniem problemy rozpoczęły się w 2013 roku.

Funkcjonariusze, którzy zwracali uwagę komendantowi na błędne decyzje byli straszeni m.in. delegowaniem do innych jednostek i nie mogli liczyć na awanse. Wszczynano im postępowanie dyscyplinarne, gdy zimą - w czasie patrolu - zjeżdżali na stację benzynową, by napić się ciepłej herbaty.

Do tego dochodziły także: zakaz wydawania alkotestów i radarów, zakaz korzystania z telefonów komórkowych czy też policjanci, bez stosownego przeszkolenia, którzy pracowali z wideorejestratorami.

Jak podkreślają nasi rozmówcy, to tylko wierzchołek góry lodowej. Ponadto okazało się, że sekretarka KAP jest w bardzo bliskich stosunkach z komendantem i podinsp. wydawał funkcjonariuszom polecenia, by „podjechali” po nią radiowozem w czasie służby i przywieźli na komisariat.

- Dochodziło również do takich sytuacji, że patrol, który tak naprawdę przebywał na terenie komisariatu i wykonywał papierkową robotę, w rzeczywistości figurował w systemie jako patrol zmotoryzowany. Był jednak „nie do ruszenia” - mówi były funkcjonariusz.

Co ciekawe, policjanci z KAP, którzy nie „nie spełniali oczekiwań przełożonych” byli wysyłani na... piesze patrole na A1 i A4. Byli tam dowożeni radiowozami, by kontrolować np. czy kierowcy przejeżdżający przez bramki mają zapięte pasy.

Policjanci nie wytrzymali, gdy okazało się, że mają zlecane dodatkowe zajęcia, a komendant miał podkreślać w rozmowach z innymi funkcjonariuszami, że osiedli na laurach i buntują przeciwko niemu innych policjantów. Sam Tomasz Baran tak podpadł szefowi, że miał zostać delegowany do służby w Komendzie Powiatowej Policji w Kłobucku, a więc w jednostce oddalonej od jego miejsca zamieszkania o... około 100 kilometrów.
- Wtedy wiedziałem już, że po 22 latach muszę odejść na emeryturę - mówi Baran, a finałem tej sprawy nie jest tylko prokuratorskie śledztwo.

Nagana dla nadkomisarza

- Wystąpiliśmy także ze sprawę cywilną o zadośćuczynienie za naruszenie dóbr osobistych - mówi mecenas Małgorzata Łukasik z Gliwic, która reprezentuje emerytowanych policjantów. - Dochodziło do poniżania i straszenia. Policjanci słyszeli, że zostaną np. delegowani do służby w odległych jednostkach. Byli także przymuszani do łamania prawa - dodaje mecenas.

Sprawa trafiła do Sądu Okręgowego w Gliwicach. Skargami na komendanta zajmowała się już natomiast Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach, a postępowanie dyscyplinarne przeciwko podinsp. Robertowi Tarapaczowi zostało wszczęte 11 lipca tego roku.

- Zakończone zostało natomiast orzeczeniem z 22 września, na mocy którego wobec wymienionego funkcjonariusza wyciągnięto konsekwencje dyscyplinarne (karę nagany) - informuje podinsp. Aleksandra Nowara, rzeczniczka prasowa komendanta wojewódzkiego policji w Katowicach.

Komendant: To zemsta

Komendant Komisariatu Autostradowego Policji w Gliwicach podinsp. Robert Tarapacz uważa, że ta afera to zemsta ze strony byłych policjantów.

- Śledztwo jest w toku. Mogę powiedzieć tylko tyle, że to emerytowani funkcjonariusze, którzy nie byli uczciwi nie tyle wobec mojej osoby, co wobec całej jednostki. Nie toleruję lenistwa, jak każdy przełożony i jestem już tym zmęczony. Czy mam sobie coś do zarzucenia? To wyjaśni prokuratura - podkreśla podinsp. Robert Tarapacz.

- Jeżeli komendant uważa, że ujawnienie nieprawidłowości służbowych i łamanie prawa, w tym mobbingowanie podwładnych jest zemstą, to podpisuje się pod takim stwierdzeniem - odpowiada Tomasz Baran. - Uczciwość wobec jednostki i współpracowników nie pozwalała i nie pozwala mi na przymykanie oka na takie traktowanie człowieka i prawa, zwłaszcza ze strony oficera policji - dodaje emerytowany funkcjonariusz.

Śledztwo wszczęto z artykułu 231 kodeksu karnego i chodzi w tym przypadku o nadużycie uprawnień przez funkcjonariusza.
Kiedy się zakończy? Decyzje w tej sprawie mogą zapaść w połowie stycznia.

- W dalszym ciągu jest to postępowanie w sprawie. Prokurator referent wykonuje jeszcze czynności, przesłuchuje świadków, więc śledztwo jest w toku. Nikomu nie przedstawiono jeszcze zarzutów - podkreśla prokurator Marcin Masłowski, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej Gliwice - Wschód.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!