Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Proces podpalacza z Jastrzębia: Matka Dariusza P. kłamie, żeby kryć syna?

Redakcja
Proces Dariusza P.: Matka oskarżonego kłamie, żeby kryć syna?
Proces Dariusza P.: Matka oskarżonego kłamie, żeby kryć syna? Bartosz Wojsa/Dziennik Zachodni
Za nami kolejna rozprawa w procesie Dariusza P. z Jastrzębia-Zdroju, który jest oskarżony o to, że 10 maja 2013 roku celowo podpalił dom rodzinny. W tragedii zginęła wówczas jego żona oraz czworo dzieci. Dzisiaj przed sądem stanęła matka oskarżonego, której zeznania zdawały się niewiarygodne.

**AKTUALIZACJA 21.11.2016

Dariusz P. spalił rodzinę w Jastrzębiu? Prokuratura żąda dla niego kary dożywocia ZDJĘCIA+WIDEO**

Dzisiaj o godz. 9.30 w sądzie w Rybniku rozpoczęła się kolejna rozprawa Dariusza P. z Jastrzębia-Zdroju, który jest oskarżony o celowe podpalenie rodzinnego domu, w którym zginęła jego żona oraz czworo dzieci. Jako pierwsza przed sądem stanęła 65-letnia Urszula P., matka oskarżonego. Kobieta zarzekała się, że w dniu pożaru, 10 maja 2013 roku, oskarżony nie pracował w warsztacie stolarskim sam.

- Wiem, że syn pracował w warsztacie w Pawłowicach, a w tym tragicznym dniu mąż pojechał do niego autobusem, żeby mu pomóc. Była chyba godzina 22., gdy wychodził z domu. On zawsze tam jeździł, nie tylko tej nocy tam pracował. A zapamiętałam to dokładnie, bo tego dnia wybierałam się do dentysty. Wizytę miałam mieć rano, mąż wracał z warsztatu i mnie obudził. Zrobiłam mu śniadanie, porozmawialiśmy, a potem on poszedł spać. Nie mówił nic o pożarze, nic nie wiedział, ale u syna w warsztacie był na pewno. To nie było dla mnie nic nowego, bo on często mu tam pomagał - zeznawała Urszula P., matka oskarżonego.

ZOBACZ KONIECZNIE ZDJĘCIA Z POGRZEBU RODZINY PERZYŃSKICH:
TYSIĄCE LUDZI ŻEGNAŁO OFIARY PODPALACZA DOMU

W marcu ubiegłego roku, prokuratura aresztowała Dariusz P. zarzucając mu celowe spowodowanie pożaru.

Im dalej świadek brnęła w zeznania, tym szerzej otwierały się oczy sędziów. - Jest pani pewna? - dopytywał sędzia Wojciech Furman. A kobieta zarzekała się, że tak właśnie było. I później kontynuowała...

- Rodzina mojego syna bywała u nas na niedzielnych obiadach, ale widywałam ich rzadko, może 2-3 razy w miesiącu. Relacje między Darkiem a jego żoną i dziećmi były wspaniałe. Wiedziałam, że mieli problemy finansowe, bo syn nieraz pożyczał od nas pieniądze, ale kto tych problemów w tych czasach nie ma? To było dla mnie normalne - mówiła przed sądem matka Dariusza P.

Kobieta nie miała pojęcia o polisach ubezpieczeniowych na życie, które Dariusz P. zawierał razem z żoną krótko przed tragicznym pożarem. Ale sędziom wciąż nie dawały spokoju zeznania dotyczące ojca oskarżonego, więc postanowili po raz kolejny dopytać, czy jest pewna tego, że Dariusz P. pracował feralnego dnia z ojcem.

- Mój mąż zmarł w styczniu 2014 roku, a chorował już od 2013 roku. Zdarzało się wcześniej, że syn po niego przyjeżdżał samochodem i jechali razem do tego warsztatu w Pawłowicach. Zabierał go zazwyczaj późnym wieczorem, około godziny 22-23. Odwoził go rano, ale trudno mi powiedzieć o której dokładnie, bo ja już wtedy spałam. Często się to jednak zdarzało, on zawsze mu pomagał, gdy było to potrzebne. Był na emeryturze, więc miał czas, by dziecku pomóc - mówiła świadek.
Wspomniała też o tym, jaki Dariusz P. był przed laty. Podkreślała, że był człowiekiem raczej zamkniętym w sobie. - Nie miał wielu przyjaciół, ale nigdy nie widziałam u syna żadnych zachowań, które odbiegałyby od normy. Nie leczył się psychiatrycznie, ani neurologicznie. Po tym wypadku samochodowym trochę się zmienił, był przygaszony. Mówił, że ma amnezję i zaczyna się leczyć. Przed wypadkiem takie nastroje mu się nie zdarzały - tłumaczyła Urszula P.

Świadek mówiła, że po tragicznym pożarze nie rozmawiała z synem na temat przyczyn wybuchu ognia. I taka cisza trwała aż do czasu aresztowania Dariusza P. - Bałam się zapytać, co i jak. Człowiek był wtedy taki załamany. Jego stosunek do nas jako rodziców był jednak bardzo dobry. Darek zawsze był opiekuńczy, ciepły, dobry. Mężowi pomagał, mnie tak samo, w wolnych chwilach robił mi zakupy - dodawała.

O tragedii kobieta dowiedziała się z radia, gdy akurat jechała do dentysty taksówką. Miała przeczucie, że pożar dotknął jej rodziny. - Nie wiedziałam od razu, ale poczułam dreszcze, tak przeczuwałam. W przychodzi wszyscy zaczęli szeptać, patrzyli na mnie i dopiero wtedy utwierdziłam się w przekonaniu, że to rodzina syna. W tym samym dniu dowiedziałam się od Darka, że chodzi o nich - zeznawała przed sądem.

ZOBACZ KONIECZNIE ZDJĘCIA Z POGRZEBU RODZINY PERZYŃSKICH:
TYSIĄCE LUDZI ŻEGNAŁO OFIARY PODPALACZA DOMU

W marcu ubiegłego roku, prokuratura aresztowała Dariusz P. zarzucając mu celowe spowodowanie pożaru.

Po tym, jak kobieta skończyła zeznawać, Dariusz P. postanowił złożyć oświadczenie. I zaprzeczył temu, co mówiła jego matka.

- Tej tragicznej nocy tata nie pracował ze mną w Pawłowicach i jestem tego pewien na sto procent. Ostatni raz prosiłem go o pomoc przed 13-stym kwietnia 2013 roku. Zresztą ojciec nigdy nie jeździł do warsztatu autobusem, bo zawsze odbierałem go sprzed bloku, w którym mieszkał. To jest jakaś pomyłka. Jestem pewien, że jechałem sam - prostował oskarżony.

Później przed sądem stanęli jeszcze inni świadkowie. Byli to m.in. klienci Dariusza P., którzy chcieli skorzystać z jego usług stolarskich. - Oskarżony miał wykonać dla nas meble do kuchni, jednak nie wywiązał się w terminie z wykonaniem prac - zeznawała Patrycja S.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo