Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Umieli walczyć, ale nie błyszczeć: 35. rocznica tragedii na Wujku

Grażyna Kuźnik
Stanisław Płatek został ranny 16 grudnia 1981 r.,  później władza zamknęła go w więzieniu. Dziś ma żal, że o bohaterach „Wujka” zapomniano
Stanisław Płatek został ranny 16 grudnia 1981 r., później władza zamknęła go w więzieniu. Dziś ma żal, że o bohaterach „Wujka” zapomniano lucyna nenow
Rozmowa ze Stanisławem Płatkiem, jednym z przywódców strajku w grudniu 1981 r. w KWK „Wujek”, sekretarzem komisji rewizyjnej zakładowej „S”, rannym podczas pacyfikacji kopalni 16 grudnia.

Kiedy dostał pan w rękę?
To stało się koło kotłowni, gdy schylałem się, żeby podnieść leżącego kolegę. Poczułem szarpnięcie, ostry ból, zobaczyłem krew na rękawie. Pluton specjalny ZOMO miał nas na celowniku, czyli tych górników, którzy znaleźli się między murem kopalni a kotłownią i magazynami. Do końca chyba nie wierzyłem, że chcą nas zabić, powystrzelać z ostrej broni. Celowali jednak z rakietnic w konkretnych ludzi. Przez jakiś czas nawet wyglądało, że ZOMO się wycofuje, ale właśnie wtedy, gdy nikt się nie spodziewał, nastąpił atak. Koledzy zaczęli padać. Sam miałem zgruchotany bark, nie mogłem już nic zrobić. Musiałem wycofać się do punktu opatrunkowego. Tam wśród rannych i reanimowanych zrozumiałem, że toczy się walka na śmierć i życie.

Celowali tak, żeby zabić?
Mierzyli w ludzi z odległości około 30 metrów, nie w górę, nie na postrach - jak później zomowcy twierdzili w sądzie - ale prosto w człowieka.

Jaka wtedy była sytuacja na kopalni?
Czołgi zrobiły wyłomy w murze, forsowały barykady, wjeżdżały do środka. Uważam, że próbowano nas sprowokować tak, żebyśmy wyszli na zewnątrz właśnie przez te wyłomy, ale to się im nie udawało. Gdybyśmy wyszli, to łatwiej byłoby do nas strzelać. Ale i tak mogli czuć się pewnie, bo nie byliśmy uzbrojeni w broń palną. Strzelali do bezbronnych. W kopalni zginęło na miejscu sześciu górników, trzech zmarło od kul w szpitalu.

CZYTAJCIE RELACJĘ NA ŻYWO
Uroczystości pod Wujkiem

Milicjanci zeznawali, że was się bali, bo jednak nie walczyliście z gołymi rękami.
Ale jak rzucali w nas granatami z gazem łzawiącym czy petardami, to odrzucaliśmy im te ładunki gołymi rękami. Do walki wręcz każdy z nas miał jakieś żelastwo albo stylisko od łopat, śruby, kamienie, coś do obrony siebie i kopalni. Oczywiście, nie szliśmy całkiem jak te baranki na rzeź.

Był pan pewny, że walka będzie nieunikniona?
Już było wiadomo o pacyfikacji kopalni „Manifest Lipcowy” w Jastrzębiu-Zdroju, mieliśmy świadomość, jak stan wojenny działa. Otworzono przecież w Jastrzębiu ogień, byli ranni, chociaż nie zabici. Szykowaliśmy się na coś podobnego, jednak nie na polowanie zomowców z plutonu specjalnego. W Jastrzębiu były walki wręcz, u nas również, u nich i u nas na czołgi rzucano butelki z benzyną, górnicy starali się ich nie wpuścić na teren kopalni. Walczyli czym się da, ale nie ostrą bronią.

Zobaczcie film o tragedii na Wujku

Po obu stronach była wielka wściekłość.
Ale to milicja i ZOMO wdarły się na teren kopalni ze stanem wojennym i przemocą. Ich wściekał tylko nasz opór, my chcieliśmy wolności, demokracji, lepszego życia dla wszystkich. Nie można nas porównywać. Poza tym od nich przecież nikt nie zginął. Ludzie widzieli śmierć kolegów, sami byli niepewni swojego życia i proszę wierzyć, gdyby nie poczucie godności górników, to los złapanych milicjantów byłby żałosny. Milicjanci oberwali, ale wrócili jednak do domów, do rodzin, potem mogli opowiadać, jak to czuli się zagrożeni. Władza strzelając do górników, zabierając im życie, utraciła swoje człowieczeństwo.

CZYTAJCIE RELACJĘ NA ŻYWO
Uroczystości pod Wujkiem

Niektórzy górnicy mówili, że gdyby wiedzieli o strzelaniu z ostrej broni, to by nie poszli walczyć.
A kto chce brać udział w egzekucji? Kto chce dać się rozstrzelać, iść na ostrą broń z kamieniem? Aż takich straceńców u nas nie było. Z dzisiejszej perspektywy patrzę na tamtą ofiarność inaczej. Ból, gniew, frustracja wracały przez 28 lat postępowania przed polskimi sądami. Wciąż nie udawało się skazać sprawców winnych śmierci górników. Andrzej Pełka miał tylko 19 lat, gdy zginął. Kiedy sprawcy do niego i do innych strzelali, mieli poczucie absolutnej bezkarności, potem sąd w wolnej Polsce ich w tym utwierdzał.

Ale w końcu wystawiono im rachunek i dostali wyroki.
Symboliczne i to nie wszyscy. Generał Kiszczak nigdy nie odpowiedział za swoje decyzje. A o tym, jak bardzo był pewny, że nie obowiązuje go żadne prawo, świadczy fakt, że zabrał do domu ważne dokumenty, którymi wdowa po nim handlowała.

Gdy wprowadzono stan wojenny, był pan trzydziestolatkiem, który na „Wujku” pełni funkcję sekretarza komisji rewizyjnej zakładowej „Solidarności”.
Angażowałem się w działalność „Solidarności”. Wiadomość, że 13 grudnia rozwalono drzwi do mieszkania Jana Ludwiczaka, przewodniczącego naszej zakładowej „S”, żeby go aresztować, była dla mnie wstrząsem. Ogłoszono stan wojenny, ale roboty nikt nie odwołał i 16 grudnia rano poszedłem do kopalni z przeczuciem, że dojdzie do konfrontacji. Mimo obaw, załoga chciała protestować. Wybrano mnie na przewodniczącego komitetu strajkowego. Żądaliśmy uwolnienia Ludwiczaka, odwołania stanu wojennego, respektowania postulatów Porozumienia Jastrzębskiego.

„Solidarność” popierała większość załogi „Wujka”. Ale waszym delegatem na I zjazd krajowy został Kazimierz Świtoń. Pracował w „Wujku”?
Okazało się, że tak, ale tylko przez trzy dni. Ludzie o tym nie wiedzieli. W dodatku założyciel pierwszych wolnych związków zawodowych pobrał u nas odzież roboczą i jej nie zwrócił. To wielu górnikom się nie podobało. W końcu jednak został wybrany na pierwszy zjazd, na miejsce kogoś blisko związanego z kopalnią. Związek dopiero się wtedy rodził, nabierał doświadczenia, nawet sama nazwa organizacji nie była pewna. Na początku zapisało się do niego 80 proc. pracowników, mieli wielkie nadzieje. Załoga „Wujka” była gotowa dla „Solidarności” wiele poświęcić. I poświęciła.

Ludzie się rozczarowali?
Skorzystały ostatecznie elity. Boli mnie szczególnie to, że losy rannych podczas pacyfikacji „Wujka” są tak gorzkie. Czują się zapomniani, niedoceniani, żyją często w niedostatku. Ranni górnicy nie błyszczą na uroczystościach. Schorowani, po więzieniach, szpitalach, często ledwo wiążą koniec z końcem. Kiedyś władza odebrała im zdrowie, możliwość pracy, teraz nie chce pomóc w godnym życiu. Powinni dostać co miesiąc jakiś dodatek, ale państwo ma innych bohaterów. Byłem przewodniczącym strajku, ludzie mi zaufali, teraz muszę patrzeć, jak to się dla nich skończyło.

Dla pana prokurator żądał 15 lat więzienia. Stał pan przed sądem w bandażach i gipsie.
Do rozprawy doszło prawie dwa miesiące po pacyfikacji. Skazano mnie na cztery lata, nie odsiedziałem całego wyroku. Moje dalsze życie było jednak nim naznaczone. Dzisiaj opowiadam o wydarzeniach z „Wujka” młodzieży, która odwiedza nasze muzeum. Chcę, żeby strzały na „Wujku” nie były dla nich tylko suchą stroną w podręczniku historii, bo tak bywa. Moim kolegom należy się chociaż pamięć i wzruszenie.

Zobaczcie film o tragedii na Wujku

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!