Na witrynie piekarni w Kostuchnie widnieje data jej założenia: 1897 rok. Pierwszym jej właścicielem, mistrzem piekarskim, był Paweł Lipa. Potem zakład przejął jego syn Józef senior, a następnie wnuk - też Józef. Dziś piekarnię prowadzi Robert Lipa, syn Józefa.
- Nie wyobrażam sobie, żebym mógł w życiu robić coś innego - mówi Robert Lipa, którego dziadek uczył, jak trzeba zrobić naturalny zakwas. - Praca jest ciężka, każdy piekarz to powie. Ciągle na nocki, co kilka godzin mieszanie zakwasu. Ale nie zamieniłbym ją na żadną inną - uśmiecha się.
CZYTAJ TEŻ:
XI Metropolitalne Święto Rodziny PROGRAM Początek już w sobotę, 19 maja
Bardziej kochać, mądrzej żyć
Piekarnia znajduje się na dole rodzinnej kamienicy. Nad nią mieszkali najpierw dziadkowie, potem dzieci i wnuki nestora rodu. Dziś mieszkanie zajmuje 38-letni Robert Lipa z żoną Renatą i trójką dzieci - Bartkiem, Magdą i Pawłem.
Z tego samego podwórka wchodzi się do domu dziadków - Józefa Lipy i jego żony Renaty.
- Mamy sześcioro dzieci, pięć córek i jednego syna. To waśnie Robert kontynuuje tradycje piekarnicze i cztery lata temu przejął zakład - mówi Renata Lipa. - Doczekaliśmy się w sumie siedmiorga wnucząt - dodaje.
Pani Renata opowiada, że przez długie lata w piekarni wypiekało się tylko chleb, bułki i małe kołoczki.
- W domu piekłam za to ciasta, torty. Lubiłam to robić, bo uczyłam się tego od małego od mamy - mówi Renata Lipa. - Choć z wykształcenia jestem ekonomistką, to zawsze lubiłam piec i gotować. I tak chyba z 15 lat temu w naszej piekarni wprowadziliśmy też ciasta. Syn Robert jest i piekarzem, i cukiernikiem - dodaje.
Tymczasem 67-letni Józef Lipa o sobie mówi, że w młodości zastanawiał się nad tym, czy nie wstąpić do seminarium. - Można powiedzieć, że jedną nogą byłem już u franciszkanów w Panewnikach. Ale poznałem żonę - uśmiecha się. Bardzo ceni historię i rodzinne tradycje. W ogrodzie ufundował tablicę poświęconą pamięci rodziców, dziadków i teściów. Widać na niej tytuł: „Bardziej kochać, mądrzej żyć”. Co ciekawe, tablica została poświęcona przez ks. biskupa Gerarda Bernackiego.
Tutaj wypiekają chleb według starej receptury
W rodzinie jest wiele pamiątek świadczących o ponad 100-letniej historii zakładu. Jedna z najciekawszych pochodzi z 1955 r. To dyplom honorowy zaświadczający, że Lipa Józef z rodziną uczestniczył w charakterze ojca chrzestnego i matki chrzestnej w uroczystości konsekracji Katedry Chrystusa Króla w... Stalinogrodzie. Na dokumencie jest data - 30 października 1955 r.
W tych czasach, gdy w piekarni piekło się tylko chleb i bułki, kobiety z Kostuchny przychodziły w piekarni robić weselne kołocze.
- Tak, kobiety same robiły ciasta weselne, a piekarz na blachach im je odpiekał - przyznaje Renata Lipa.
W zakładzie, oprócz nowoczesnego sprzętu, są jeszcze stare czynne mieszadła i piękny piec ceramiczny.
- Praca jest łatwiejsza niż wiele lat temu, wtedy piec był na węgiel, wszystko mieszało się ręcznie - mówi Robert Lipa, który miał praktykę cukierniczą w Hotelu Katowice, a w 2002 roku uzyskał tytuł mistrz piekarz-cukiernik. Jego żona (ma na imię Renata, jak mama pana Roberta) - też związana jest z piekarnią. Zajmuje się księgowością, skończyła ekonomię.
Specjalnością zakładu jest wypiekanie chleba według starej receptury Pawła Lipy sprzed 110 laty.
Za „przysmak” można za to uznać kołocz śląski - właściciele mają certyfikat poświadczający prawo do używania tej nazwy.
Od pradziadka do prawnuków
Paweł Lipa dożył sędziwego wieku, bo do 100. urodzin brakowało mu kilku miesięcy. Zmarł w 1975 roku i przez całe życie ciężko pracował. Gdy miał 92 lata, nadal pomagał w pracy synowi.
- Przychodził do piekarni jeszcze pod laską. Był bardzo poważany w rodzinie, uczył nas, jak mądrze przeżyć życie - opowiada Józef Lipa, wnuk Pawła. - Byłem jego pupilem. Wszyscy w rodzinie go szanowali, za jego postawę i mądrość życiową. Miał cztery córki i czterech synów - dodaje.
Ponad 100 lat temu pradziadek Paweł uczył się fachu u swojego mistrza w Nowym Bytomiu, który udzielił mu pożyczki na założenie piekarni w Kostuchnie. Paweł Lipa w zawodzie pracował od 1891 roku. Mistrzem piekarskim został w 1902 roku. Jego czterech synów założyło swoje warsztaty piekarnicze, a dwie córki wyszły za mąż za... piekarzy. Jeden z synów - Józef został na ojcowiźnie.
Obecny właściciele piekarni Robert Lipa ma troje dzieci: 10-letniego Pawła, 8-letnią Magdę i 6-letniego Bartka. Paweł uwielbia piekarnię, wymyka się tam prawie codziennie. Ma swój fartuch, małą łopatę, a wieczorami czeka na piekarzy, aż przyjdą do pracy. Na pytanie, czy chciałby być piekarzem, bo to jest przecież bardzo ciężka praca, zaznacza: piekarzem i cukiernikiem. Słowem, rośnie następca, już piąte pokolenie piekarzy w Kostuchnie.
Tymczasem rodzina szykuje się do ważnej uroczystości. W najbliższą niedzielę, 20 maja, Magda przystępuje do Pierwszej Komunii Świętej w kościele pw. Trójcy Przenajświętszej w katowickiej Kostuchnie. Tort i ciasta będą pochodzić oczywiście z rodzinnej piekarni.
POLECAMY PAŃSTWA UWADZE:
PROGRAM TyDZień 18.05.2018
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?