Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rybnik: Prokuratura zajmie się windami

Jacek Bombor
Winda ciągle się psuje, a znoszenie wózka z drugiego piętra to katorga - mówi Elżbieta Piotrowska, mama niepełnosprawnej Kasi
Winda ciągle się psuje, a znoszenie wózka z drugiego piętra to katorga - mówi Elżbieta Piotrowska, mama niepełnosprawnej Kasi barbara kubica
Już dwa doniesienia w sprawie awaryjnych wind trafiły do prokuratury w Rybniku. Czy Rybnicka Spółdzielnia Mieszkaniowa naraziła mieszkańców na utratę życia lub zdrowia?

Czy władze Rybnickiej Spółdzielni Mieszkaniowej narażały mieszkańców na utratę zdrowia i życia, oddając nowoczesne windy w blokach na osiedlu Nowiny w ręce firmy, która nie miała pojęcia o ich serwisowaniu? Tak twierdzi producent urządzeń i złożył zawiadomienie do prokuratury. - To doniesienie to jakaś pomyłka. To my będziemy w sądzie od producenta domagać się odszkodowania - komentuje sprawę wiceprezes RSM, inż. Marek Newe.

O co chodzi w całej sprawie? O 6 wind, które firma M. z Jastrzębia zamontowała w blokach na osiedlu Nowiny. Zamontowane windy to nowoczesne urządzenia, z dość skomplikowaną elektroniką, która odpowiada za wszystkie czynności urządzenia. Z tego względu wymaga fachowej konserwacji. Gdy zajmowała się tym firma z Jastrzębia, z windami kłopotów nie było. Ale gdy RSM wypowiedziała jej umowę i powierzyła zadanie innej firmie, zaczęły się kłopoty.

- Windy zaczęły stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców. RSM była informowana, że serwis urządzeń jest niewłaściwy. W odpowiedzi zarząd RSM obciążył nas kosztami napraw, nie przyjmując do wiadomości, że oddanie zadania osobom bez uprawnień i lekceważącym swoje obowiązki, jest przyczyną awaryjności wind - informuje szef firmy w piśmie do naszej gazety.

W sukurs przyszło mu Stowarzyszenie Konsorcjum Dźwigowe Górnego Śląska i Zagłębia, skupiające 22 firmy z branży dźwigowej. W opinii stowarzyszenia czytamy, że windy mają wszelkie certyfikaty, spełniają normy europejskie. Potwierdzają, że problem wind nie leży po stronie producenta, a firmy, która była z ramienia RSM odpowiedzialna za ich konserwację.
Fakt ten został potwierdzony podczas badania w styczniu, prowadzonego przez Urząd Dozoru Technicznego w Gliwicach. Skontrolowano 6 sztuk urządzeń, wszystkie zostały wyłączone z eksploatacji! Opinia stowarzyszenia jest druzgocąca. - W windach nie działa łączność awaryjna GSM, spowodowana niepłaceniem kart telefonicznych przez firmę konserwującą. Stwierdzono również demontaż zderzaków przeciwwagi i zmostkowanie (pominięcie) istotnych elementów elektrycznych, odpowiadających za bezpieczeństwo - czytamy w opinii. Mało tego, suwaki kabinowe były zużyte, bo nie było oleju w smarowniczkach, co „wskazuje na karygodny i nieodpowiedzialny poziom konserwacji”. I zdanie klucz: - Powierzona konserwacja dźwigów firmie do tego nieuprawnionej naraża użytkowników urządzeń na niebezpieczeństwo, zagrażając ich życiu lub zdrowiu - czytamy w opinii stowarzyszenia.
Tymczasem w tym tygodniu do prokuratury wpłynęło kolejne zawiadomienie w tej sprawie, tym razem wystosowane przez Janusza Tarasiewicza, wiceprezesa Zarządu Głównego Krajowego Związku Lokatorów i Spółdzielców. Przywołuje sytuację lokatorki, która w 8. miesiącu ciąży 22 kwietnia została uwięziona w windzie z kilkuletnią córką.

- Za pomocą przycisku w windzie udało jej się skontaktować z konserwatorem. Mimo zapewnień, konserwator nie dotarł. Próbowała więc ponownie kontaktować się i została zlekceważona. Po ok. 30 minutach bezskutecznego oczekiwania postanowiła połączyć się z numerem alarmowym 997, gdzie po kilku minutach przybył patrol policji. Po siłowym otwarciu drzwi znaleziono osłabioną panią Katarzynę, siedzącą na podłodze. Po jej uwolnieniu została odwieziona do szpitala w Orzepowicach, gdzie była hospitalizowana - czytamy w zawiadomieniu o „podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez zarząd RSM”.
Tymczasem władze spółdzielni informują, że windy już działają, a obecnie ich konserwacją zajmuje się już kolejna firma, z poprzednią - „po problemach i skargach” - spółdzielnia się pożegnała. Wiceprezes RSM, Marek Newe, uważa, że zarzuty, jakoby wina leżała po stronie spółdzielni, to „jakaś pomyłka” i odbija piłeczkę twierdząc, że problemy mogą leżeć po stronie wykonawcy. Dowody?

- Ja powiem tak, zleciliśmy ze swojej strony, mając lawinę usterek, awarii, ekspertyzę jednego urządzenia. Wyraźnie wykazała błędy po stronie wykonawcy, który jest producentem i montował urządzenie. Chodzi o dźwig w bloku przy ulicy Dąbrówki 11a.
Ekspertyzę robiło Centralne Laboratorium Dozoru Technicznego z Poznania. Co wykazano? - Szereg nieprawidłowości, z których wynika, że to urządzenie, które zostało zamontowane, zdecydowanie odbiega od dokumentacji projektowej. Przede wszystkim różnice w masie kabiny i przeciwwagi. Złe ustawienie prowadnic kabinowych, co skutkowało niszczeniem, nadmiernym zużyciem suwaków kabinowych, niewłaściwym usytuowaniem napędu, co powodowało drganie, stukot. To zastrzeżenia poważne, które będą skutkowały nadmiernym zużyciem windy, no i oczywiście ponoszeniem kosztów. Na razie są dopuszczone do użytkowania, są po rewizjach technicznych, więc póki co nie ma powodów do niepokoju czy obaw - dodaje wiceprezes. I zapewnia, że koszty wymiany urządzeń spółdzielnia będzie chciała przerzucić na producenta. - Będziemy mieć roszczenia, bo nam dał gwarancję. Zapłaciliśmy za te wszystkie windy 3,5 miliona złotych. Pewnie sprawa skończy się w sądzie - dodaje. Jest tych awarii coraz mniej, ale elementy zużywają się w szybkim tempie. Ale czy ekspertyza wskazuje, że mogło być zagrożenie dla mieszkańców? - No nie - przyznaje wiceprezes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!