Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Odra Wodzisław bez pieniędzy sobie nie poradzi. Kibice Odry interweniują

Redakcja
Obecnie APN Odra Wodzisław Śl. występuje w C klasie (PZPN przyznał, że od przyszłego sezonu grać będzie w lidze okręgowej). Natomiast MKP Odra Centrum gra obecnie w A klasie.
Obecnie APN Odra Wodzisław Śl. występuje w C klasie (PZPN przyznał, że od przyszłego sezonu grać będzie w lidze okręgowej). Natomiast MKP Odra Centrum gra obecnie w A klasie. Arkadiusz Biernat
Na skrzynkę redakcyjną Dziennika Zachodniego trafiło w ostatnim czasie sporo mail od kibiców Odry Wodzisław Śl. Proszą w nim o zainteresowanie sprawą klubu, który – ich zdaniem – jest nierówno traktowany względem innych wodzisławskich drużyn przez wodzisławski magistrat. Sprawę na łamach DZ już przerabialiśmy, ale przyjrzymy się jej jeszcze raz. W międzyczasie przedstawiamy treść wiadomości (do której poprosiliśmy magistrat o ustosunkowanie się) oraz kalendarium zdarzeń związanych z APN Odrą Wodzisław Śl. Tekst jest długi, ale warto się wczytać, aby zapoznać się z mocno skomplikowaną historią klubu.

Poniżej treść maila:

Zwracam się z prośbą o zajęcie się sprawą nierównego traktowania klubów sportowych przez Urząd Miasta Wodzisław Śląski. W szczególności mamy na myśli sytuacje dotyczącą Odry Wodzisław, która moim zdaniem stała się ostatnimi czasy ofiarą gry politycznej prowadzonej przez miejskich urzędników.

Gra ta polega na podjęciu szeregu decyzji mających na celu uśmiercenia klubu Odra Wodzisław, który został reaktywowany przez kibiców po spadku z 1 ligi i podmienienia go na urzędniczy twór o łudząco podobnej nazwie MKP ODRA Centrum Wodzisław. Dla potwierdzenia mojej tezy o złych intencjach wodzisławskich urzędników przytoczę kilka FAKTÓW o których można przeczytać na oficjalnej stronie www.odra.wodzislaw.pl oraz na facebookowym profilu Stowarzyszenia Kibiców Odry Wodzisław.

- Bardzo niekorzystna umowa na wynajem stadionu MOSiR Centrum, gdzie różnica pomiędzy stawkami dla Odry a MKP Centrum była kilkudziesięciokrotnie wyższa (!) co ostatecznie spowodowało że Odra musiała opuścić swój historyczny stadion.
- Zwodzenie sponsorów klubu. Przedłużanie negocjacji dotyczącej współpracy na linii Odra – Miasto co ostatecznie doprowadziło do zniechęcenia inwestorów i wstrzymania finansowania.- Przekazanie w niejasnych okolicznościach dotacji miejskiej dla MKP Centrum chociaż pierwotnie miała trafić do Odry.
- Zainicjowanie połączenia obu klubów gdzie żądania miasta względem Odry doprowadziły finalnie do degradacji klubu do najniższej klasy rozgrywkowej.

To tylko część z FAKTÓW na temat działań Urzędu Miasta z podległym mu MOSiR „Centrum”. W mojej opinii wszystkie te działania od samego początku były zaplanowane do tego aby zniszczyć niezależną Odrę Wodzisław i podmienić ją urzędniczym MKP Centrum.

Mam nadzieje iż zajmą się Państwo tym bardzo ważnym dla Wodzisławia Śląskiego jak i całego regionu problemem.

Pozdrawiam
Kibic Odry Wodzisław!

O sprawie pisaliśmy na łamach tygodnika Wodzisław Śląski, głównego wydania DZ, a także na naszych portalach internetowych. Dlatego dla zobrazowania sytuacja przytoczymy dawne teksty.

Kiedy zatem zaczęły się problemy Odry Wodzisław? W 2010 roku klub spadł z ekstraklasy do I ligi. Rok później nie utrzymał się w niej i spadł do II ligi. Już wtedy Odra borykała się z dużymi problemami finansowymi. Właśnie przez nie otrzymała licencji na grę w tej klasie rozgrywkowej. Od tego momentu dla kibiców zespołu, który przez kilkanaście lat występował z powodzeniem w Ekstraklasie (brązowy medal w 1997 roku) zaczęły się koszmarne dni.

Ale fani nie poddali się. Zadłużony klub postawiony został w stan upadłości, a nowy podmiot (założony przez kibiców), występujący pod nazwą Klub Piłkarski Odra 1922 Wodzisław, bazujący na tradycjach klubu, wobec braku zgody śląskiego ZPN na udział w wyższej klasie rozgrywkowej, został zgłoszony do rozgrywek C klasy Podokręgu Rybnik Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Odbudowę klubu początkowo podjęli się kibice. Pomagał też Grzegorz Gostyński (wywiad z 2014 roku poniżej).

Dzięki jego zaangażowaniu i poparciu dużej części kibiców w 2012 roku Odra połączyła się ze Startem Bogdanowice. Występowała w III lidze. W sezonie 2014 klub borykał się z problemami i spadł do IV ligi. Po nieudanym połączeniu z MKP (klub szkolił młodzież, a obecnie ma też drużynę seniorów) postanowiono przenieść Odrę do Śląskiego Związku Piłki Nożnej (od połączenia ze Startem Odra była członkiem Opolskiego Związku Piłki Nożnej). Przeniesienie się nie udało i sprawa utkwiła w martwym punkcie. Ostatecznie Śl. ZPN ze względu na znalezione przez działaczy braki formalne we wniosku, klubu do rozgrywek nie dopuścił. I klub zniknął z piłkarskiej mapy Polski. Wrócił dopiero w sezonie 2015/2016 i występuje w C klase. W tym samym czasie Śl. ZPN pozwolił MKP na występy seniorów w A klasie, o co mają pretensje kibice APN.

Tak całą sytuację widział klub. Przytaczamy fragment wywiadu z Grzegorzem Gostyńskim dla DZ z 2014 roku.

Część osób uważa Grzegorza Gostyńskiego grabarzem Odry. Często to pan słyszy?

Tego nie słucha się przyjemnie. To nie trafione zarzuty. Zrobiłem i robie wszystko, aby Odra Wodzisław nadal była na piłkarskiej mapy Polski. Ludzie związani z Wodzisławiem Śl. Mówili, abym sobie odpuścił sprawy klubu. Jestem kibicem Odry od dziecka i nie mogłem jej zostawić. Wierzę, że wszystko wyprostuję. Cel jest taki, żeby Odra od nowego sezonu grała w IV lidze. Wtedy klub przekażę miastu, które zdecyuduje czy go to interesuje. Uśmierciłem Odrę? Jeśli nawet, to tylko to co sam stworzyłem, aby ratować klub.

IV liga miała być w tym sezonie. Żeby zrozumieć, co się wydarzyło trzeba się wrócić kilka lat do tyłu.

Wszystko zaczęło się kiedy upadła I- ligowa Odra. Wtedy znajomy zmobilizował mnie żebym pomógł kibicom stworzyć klub. Przekonywaliśmy Podokręg Rybnik żeby przynajmniej z racji zasług drużyna mogła rozpocząć rozgrywki w A- klasie. Byłem na głosowaniu i nie wierzyłem w co słyszę. Skazano nas na C- klasę. W Podokręgu Rybnik byli niezadowoleni z tego, jak ich traktowali poprzedni działacze. Zarzucali, że w czasach ekstraklasy musieli bilety kupować na mecze i tym podobne. Twierdzili, że za to wszystko Odra musi odcierpieć i zacząć od C- klasy. Kibice nie byli temu winni, a za to ich karano.Wracając do drużyny, pomagałem jej i kibicowałem. Ale chyba wszyscy wtedy zdawali sobie sprawę, że miejsce Odry jest wyżej.

Wtedy pojawił się pomysł połączenia z Bogdanowic?

Dzięki moim kontaktom zawodowym dowiedziałem się, że w Bogdanowicach jest klub w III lidze, bez zadłużenia, poukładany, który rozważa wycofanie się z rozgrywek. Była dyskusja i też sądowaliśmy ten pomysł wśród kibiców. Pewnie, że nie wszyscy byli za, ale większość chciała tego. Doszło do tego, że robimy III ligę. Nie byliśmy w stanie prowadzić dwóch klubów i zrezygnowaliśmy z drugiej drużyny, która awansowała do B- klasy. Było mi szkoda piłkarzy, ale to rozumieli.

Jak wtedy układała się współpraca na linii Odra – Miasto?

Na dzień dobry problemem było to, że jesteśmy z Bogdanowic, a gramy w Wodzisławiu Śl. Twierdzono, że miasto nie może nam pomóc. Graliśmy za własne pieniądze, wynajmowaliśmy stadion z wszystkimi opłatami. Kibicuję chłopakom z MKP i dziewczynom z SWD Kokoszyce, ale jakoś mogą grać za darmo na obiekcie. My nie mogliśmy. Chociażby twierdzono, że nie mogą za złotówkę udostępniać obiektu, bo jesteśmy prywatną spółką. W Gliwicach też jest spółka i tam miasto utrzymuje ekstraklasowy klub (red. Piast Gliwice). Nie chcieliśmy być na utrzymaniu miasta, tylko większej pomocy.

Radziliście sobie?

Z pewną grupą sponsorów dokładaliśmy do klubu licząc, że kiedyś wreszcie miasto pomoże. Skończyliśmy sezon, utryzmaliśmy III ligę. Zmieniła się nazwa i siedziba klubu. Ale okazało się, że miato znów nie może nam pomóc. Twierdzono, że jest połowa roku i budżet już jest zatwierdzony i nic nie mogą zrobić. Z tego co wiem, to MKP też powstało w trakcie roku i otrzymało dotacje jako nowy podmiot. Nam powiedziano, że dla nowego podmiotu też nie mogą zrobić wyjątku. Nic tylko same koszty. Dopiero w zimie otrzymaliśmy z miasta 100 tys. zł. Dostaliśmy też umowę za promocję, ale za to płaciliśmy stadion.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Problemy zaczęły się w 2013 roku?

Pan Dariusz Solarski (red. były sponsor Odry, właściciel Kia Soley)wycofał się ze współpracy. Wiele nam pomógł. Bez niego już dawno Odry nie byłoby. Pojawił się kolejny zainteresowany współpracą duży sponsor. Było spotkanie w urzędzie miasta z prezydentem. Wstępne rozmowy. Reakcja miasta była taka, że sponsor stwierdził że nie będzie pchał się na chama. Zaproponował stworzenie spółki celowej z udziałem miasta, ale przy niej się nie upierał. Był gotów rozważyć inne propozycje. Ale takich nie złożono.

Pojawił się dylemat, co robić?

Po fiasku tych rozmów zrozumiałem, że Odra może przetrwać w Wodzisławiu Śl., ale nie ze mną, bo nie byłem przez wpływowe osoby w lokalnym środowisku namaszczony do tego. Nie byłem pożądny w mieście. Wystarczyło mi otwarcie powiedzieć, że nie jesteśmy godni współpracy. Wiedziałbym na czym stoję. Wiedziałem, że w magistracie nie chcą ze mną rozmawiać. Ale nie mogłem zostawić klubu. Nikt nie był zainteresowany jego przejęciem. Zacząłem się zastanawiać, co zrobić żeby ten klub mógł przetrwać, a ja żebym mógł odejść z czystym sumieniem.

I padł pomysł połączenia klubów?

APN Odra miała zajmować się seniorską piłką, a MKP szkoleniem młodzieży. Byłyby to dwa niezależne piony, które funkcjonowałyby jak dotychczas. Założeniem tego pomysłu było to, że prezesem ma zostać ktoś całkiem nowy. Było światełko w tunelu, że doprowadzimy to do końca i w spokoju będę mógł odejść. Pod koniec grudnia 2013 roku była wielka konferencja na stadionie. Był m.in. Prezydent Mieczysław Kieca, prezes MKP Roman Zieliński i ja. Obecni byli kibice, dziennikarze, błyskały flesze. Podpisaliśmy porozumienie i wszystko miało być pięknie.

Do połączenia jednak nie doszło. Ma pan sobie coś do zarzucenia?

To nie ja się wycofałem z tego porozumienia. Zarzucano nam długi. Na jednym ze spotkań w magistracie usłyszałem przy stole od jednego z panów: "wy tam macie 200 tys. zł długu". No to mu odpowiedziałem, powiedz mi gdzie. Odpowiedź była: "ja tylko tak słyszałem". I na podstawie tego "ja tylko tak słyszałem" MKP wycofało się z porozumienia. Mieliśmy tyllko zadłużenie w opłacie za stadion, ale to miało być załatwione przez miasto tuż po połączeniu klubów. Mało tego gwarantem był Eugeniusz Ogrodnik, ówczesny zastępca prezydenta gwarantował Romanowi Zielińskiemu, że nawet gdyby był jakiś dług, to on nie przeszedłby na MKP. Ale to było nic dla Romana Zielińskiego.

Daliśmy mu sprawozdanie finansowe, ale dla niego nie był to żaden dokument. Potem była kwestia uchwały o likwidację sekcji. Oni twierdzili, że wtedy dopiero się zastanowią co zrobią, jak my zlikwidujemy Odrę. Nie pozwoliłem wydać takiej uchwały, bo już wtedy byłoby po Odrze. Inaczej się umawialiśmy. MKP miało wydać uchwałę - zgodę na połączenie klubów. Do czego nie doszło w czerwcu, bo uchwała przepadła w głosowaniu.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Na taki finał zanosiło się od dłuższego czasu?

Pierwsze wątpliwości miałem tuż po tym jak zostałem wybrany Człowiekiem Roku 2013 Dziennika Zachodniego. Od początku mówiłem, że to nie ja wygrałem tylko Odra Wodzisław i siła kibiców jaka za nią stoi. Jednak pojawiły się głosy, że może Gostyński chce jakąś karierę robić. Zbliżały się wybory do Parlamentu Europejskiego i przyszła taka propozycja od miłościwie nam panującej partii, żebym w nich wystartował.

Nikt poważnie nie myślał, żebym został europosłem. Miałem zebrać trochę głosów i tyle. Na to się z nikim nie umawiałem. Odmówiłem. Może pomyślano, że z kim innym się układam, a może, że jestem niewdzięczny. Nikt nie był w stanie zrozumieć, że ja walczę o Odrę bezinteresowanie. Nie chciałem mieszać się w zasraną politykę. Od tego momentu zaczęło się poważne zbywanie mnie i Odry. Może mógłbym inaczej postąpić? Ale gębę mam jedną i wszystkiego nie można poświęcić.

Zarzuca pan złe intencje MKP...

Od początku byli sceptycznie nastawieni do połączenia klubów. Oczerniano nas. Twierdzono, że mamy długi. To były kłamstwa. Od kwietnia 2014 roku upominałem się o walne zebranie MKP, aby mogli wyrazić zgodę na połączenie. Miałem świadomość, że czas ucieka. Cały czas mnie zbywano. Już nie tylko w klubie, ale też w mieście. MKP wycofało się z porozumienia.

Byłem na walnym zebraniu i przed głosowaniem prosiłem o zabranie głosu. Nie pozwolono mi na to. Twierdzili, że nie mają nadal wszystkich dokumentów. Chodziło o uchwałę o likwidację sekcji, które oznaczałaby likwidację klubu bez pewności, że oni się zgodzą. Sprawodzanie finansowanie mieli i to było dla nich niczym. Wiedzieli swoje, bo cały czas mówili o naszych jakiś długach. W stylu Barei przeprowadzono szybkie głosowanie na "nie". Po czym natychmiast poproszono mnie o głos. Wyszedłem.

Pobiegli za mną kibice i poprosili żebym wrócił, bo tam toczyła się jakaś dyskusja Wysłuchałem tych kłamliwych rewelacji. Twierdzono, że nasze dokumenty otrzymali w dniu głosowania. To było kłamstwo, bo mieli je już dzień po jednym ze spotkań w urzędzie miasta. Sprostowałem kłamstwa. Nigdy nie było woli do połączenia i tyle powiedziałem.

Co wtedy pan czuł? Jaka była reakcja?

Nawet idąc na walne miałem nadzieję, że się uda. Ale potraktowano mnie jak śmiecia. Wyszedłem z myślami, co dalej robić. Były plany związane z drużyną i IV ligą. Pierwszy wniosek, to gramy dalej w opolskim związku. Ale najpierw wybrałem się do prezydenta. Chciałem dowiedzieć się, jak on widzi dalszą współpracę na linii Odra – Miasto. To MKP nie spełniło porozumienia, którego patronem był prezydent Mieczysław Kieca. Nikt nawet nie pogroził palcem w ich stronę...

Usłyszałem, że miasto wesprze klub, ale tylko kiedy znajdzie się w ramach Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Dziś pytają mnie po co to robiliśmy? Oto odpowiedź, tak chciało miasto. Mieliśmy dokumenty, byliśmy członkami PZPN i też to rozważaliśmy wcześniej.

Swoją drogą MKP zwołało walne zebranie na 30 czerwca. Było wiadomo, że 1 lipca spotyka się zarząd Śl. ZPN i nic na drugi dzień nie da się załatwić. Kolejny raz zarząd Śl.ZPN miał się zebrać po wakacjach i oni o tym dobrze wiedzieli. Stanęliśmy przed dylematem, czy się przenosić. Mieliśmy świadomość, że ta próba będzie bardzo ryzykowna. Wiedzieliśmy, jakie jest do nas nastawienie w ŚlZPN. Z drugiej strony mieliśmy dokumenty, które wskazywały na to, że cóż nam mogą zrobić.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Złożyliście wniosek o przeniesienie i wszystko wydawało się być na dobrej drodze

Wszystko skompletowaliśmy w ciągu kilku dni i złożyliśmy. Zwołanie zarządu Śl.ZPN wydawało się błahostką. Można to zrobić w każdym momencie.Tym bardziej, że nie byle jaki klub chciał się przenieść. Związek nie miał zastrzeżeń. "Jeśli czegoś będzie brakować zadzwonimy" – słyszeliśmy. Zażądano uchwały o wykreśleniu nas z opolskiego związku. Lampka się zapaliła, coś jest nie tak. Ustaliśmy z prezesem OZPN, żeby wykreślili nas dopiero wtedy, kiedy zostaniemy członkami Śl. ZPN. I tak był ten wniosek skonstruowany.

Byliśmy zapewniani, że jeśli Śl.ZPN nas nie przyjmie, to będziemy grać w OZPN. Tak się nie stało. Warunki przewidziane w uchwale nie zostały spełnione, ale w OZPN kilka klubów zbuntowało się. Nie chciało mieć dalekich wyjazdów do Wodzisławia Śl. Ponadto bali się siły drużyny. Zagroziły wycofaniem się z rozgrywek i nas wykreślono. Zwróciliśmy się o uzasadnienie tej decyzji. Mieliśmy otrzymać je w ciągu najbliższych dni, aż w końcu do nas nie dotarło do dzisiaj.

Tymczasem nie potrafiliście dojść do porozumienia z działaczami Śl.ZPN...

24 lipca zarząd Śl. ZPN przejrzał wszystkie dokumenty i rozmowa była krótka. Od osoby, która tam była wiem, że chcieli nas przyjąć ale tylko do C- klasy. Ale zorientowali się, że będziemy mieli duże szanse na odwołanie i grę w IV lidze. To byłby dla nich duży problem, więc postanowiono nie rozpatrywać wniosku i szukać braków. Następnego dnia cały czas ubiegaliśmy się o odpowiedź.

Dopiero ją otrzymaliśmy, gdy wreszcie znaleziono skrót w deklaracji członkowskiej do związku. Zamiast APN Odra Wodzisław Śląski spółka z ograniczoną odpowiedzialnością był APN Odra Wodzisław Śląski bez spółki. Jednak na pieczątce była ta nazwa pełna. Później nas zbywano.

Pan Rudolf Bugdoł (red. Prezes Śl.ZPN) twierdził, że zupełnie inna nazwa była. Kpiny. Drugim zarzutem był brak oryginału uchwały OZPN. Jeszcze wcześnej dzwoniłem do związku czy ta uchwała tam jest. Była kopia i wszystko wydawało się ok. Później zarządali oryginału. Ale to nie nasza sprawa, tylko pomiędzy organami związku. Uchwała była na stronie internetowej, co potwierdzał prezes OZPN. Jednocześnie poinformowano nas, że zarząd będzie się mógł zebrać dopiero we wrześniu. W tak ważnej sprawie!

Wtedy wystosował pan słynne listy otwarte do Zbigniewa Bońka i PZPN

Jawnie z nami pogrywano. Miałem dość. Prawnicy PZPN skontrolowali nasz KRS i stwierdzili niezgodności w nazewnictwie. Tłumaczę o co chodzi. W 2012 roku było zebranie walne udziałowców klubu. Zmieniliśmy nazwę, dodaliśmy człon Odra. W umowie napisano, że podmiot będzie używał nazwy Akademia Piłki Nożnej Odra spółka z ograniczoną odpowiedzialnością i może używać skrótu APN Odra sp. z.o.o. Ten dokument przekazano do KRS z wnioskiem o wprowadzenie zmian. Jednocześnie zmienił się zarząd, to też poprosiliśmy o wprowadzenie zmiany.

Ostatnia prośba została spełniona, a zmiany nazwy nie wprowadzono. Zorientowaliśmy się o tym wiosną 2013 roku i zwróciliśmy się ponownie do KRS z pytaniem dlaczego to nie zostało wpisane. Przyszło pismo, że nie wiedzą o co chodzi i wskazano nam kolejne braki. No to złożyliśmy kolejny wniosek wraz ze wskazanymi brakami. I echo. Uznaliśmy, że sprawa jest załatwiona, bo nic już do nas z KRS nie przychodziło. Sprawa wyszła dopiero przy przenosinach. Przypominam, że cały czas byliśmy członkami OZPN i nikt niczego nie nam nie zakwestionował.

Jeśli wszystko jest w porządku, to co było nie tak z KRS?

Okazało się w sierpniu 2013 roku, że Sąd Rejestrowy wydał postanowienie odmawiające rejestracji tych zmian. Argumentowali to tym, że słowa Akademia Piłki Nożnej nie mogą być skracane do skrótu APN. Skrótowi mógł podlegać tylko człon "spółka z ograniczoną odpowiedzialnością". Umowę przygotowywał nam doświadczony i znany notariusz z Wodzisławia Śl.

W sierpniu podobno dostaliśmy to postanowienie. Ale ono do nas nie dotarło. Na obiekcie Gosław jest trochę firm, więc rozumiem że zwykły list można zostawić w kawiarni. Ale postanowienia już raczej nie. Musi być powtwierdzenie odbioru. Gdyby się okazało, że awizo dotarło, a ja nie odebrałem listu to nie miałbym pretensji. Okazało się, że pismo odebrała osoba, która tam pracowała. Dowiedziałem się o tym od jednego z dziennikarzy. Wyjaśnił mu to rzecznik sądu, bo my nie mogliśmy się doprosić wyjaśnień.

Od 2013 roku, kiedy nie otrzymaliśmy postanowienia sądu, że tekst jednolity spółki stał się niewłaściwy. Zaczęły przychodzić pisma wzywające nas do przedstawienie tekstu jednolitego spółki. Popatrzyłem w dokumenty, przecież my to wysyłaliśmy. Tylko w formie aktu notarialnego. Doszedłem do wniosku, może ktoś nie zauważył, że na drugiej stronie od uchwały nr 2 zaczyna się tekst jednolity spółki. Napisaliśmy pismo z wyjaśnieniami, że tekst jednolity zaczyna się na stronie tej i tej. Od paragrafu tego i tego. Wysłaliśmy. Kolejne pismo przyszło.

Nie było tłumaczenia, że tekst jednolity spółki jest niewłaściwy w związku z... Tylko znowu prośba o przedstawienie tekstu jednolitego spółki. Metodą szaleńca cały czas to samo wysyłaliśmy, były też te same odpowiedzi.

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

Jak obecnie wygląda sytuacja z KRS?

Na dzień dzisiejszy w KRS mamy kolejną skargę złożoną z powodu tego, że nie otrzymaliśmy
postanowienia sądu z 2013 roku. Sąd Rejestrowy w tym postanowieniu powołał się na paragraf kodeksu spółek handlowych, który dotyczy spółek jawnych. Tam jest mowa o tym, że w nazwie spółki powinny być nazwiska wszystkich udziałowców, bo to spółka osób fizycznych. My jesteśmy spółką z.o.o i zwróciliśmy, że to postanowienie jest nieważne, bo powołuje się na niewłaściwe paragrafy. Byłem osobiście w KRS z prośbą o spotkanie z referendarzem. Spotkałem się z kierownikiem. Wyjaśniłem o co chodzi, poprosiłem o spotkanie. Zburzyła się i krzyczała, że tylko może być odwołanie, jak takie coś zrobiono i innej drogi nie ma. Chciałem delikatnej i bezpośredniej rozmowy z referendarzem na miejscu, to także doradzali mi prawnicy PZPN. Okazało się, że strony nie mogą spotykać się z referendarzem. Nie uzyskaliśmy żadnej informacji.

Kolejny raz jeden z dziennikarzy uzyskał od rzecznika informację, że to postanowienie które negowaliśmy zostanie przez sąd sprostowane. To tak jakby toczyła się sprawa w sądzie, a rzecznik mówił jaki będzie wyrok za dwa miesiące. Postanowienie zostało wydane długo po tym czasie, ale on już wiedział. Zaskarżyliśmy to sprostowanie.

Mamy orzecznictwo: "Co istotne mimo swojej oczywistości organ nie może sprostować rozbieżności pomiędzy rozstrzygnięciem decyzji, a jej uzasadnieniem. Taką omyłkę należy zakwalifikować do kategorii istotnych. Nie podlegającym rozwiązaniu w trybie sprostowania". W uzasadnieniu nie mogą zmienić zdania, a oni zmienili sobie artykuł. Odpowiedź jest taka: "pomyliliśmy się, ale co nam zrobicie. Tak ma być i zostanie". Poddaliśmy się i zmieniliśmy treść umowy spółki i wreszcie powinni ją wpisać. Choć już długo czekamy. Wtedy złożymy ponownie dokumenty do Śl. ZPN.

Wcale nie jest powiedziane, że Śl.ZPN was przyjmie i zaczniecie grać od IV ligi

Zdaję sobie sprawę, że nikt nam tam nie pójdzie na rękę. Dowodem na to są ich jawne kombinacje tylko po to, żeby nas nie dopuścić do rozgrywek. Śl. ZPN upiera się, że 24 lipca nie zajmował się naszą sprawą, ale jednocześnie wskazał nam braki tego dnia. Usunęliśmy je. Zgodnie z uchwałą o członkowstwie PZPN, Śl.ZPN powinien wydać decyzję w ciągu 30 dni. Tego nie zrobili. Dopiero 2 września podczas posiedzenia zarządu twierdzono, że po raz pierwszy rozpatrują sprawę.

Wówczas argumentowali, że choćbyśmy nawet tego chcieli to nie mogą nam wskazać krótszego terminu niż 30 dni na uzupełnienie braków. Wskazali nam inne braki, a my poskarżyliśmy się na to. Cały czas odnosiliśmy się do terminu 24 lipca. Wtedy też okazało się, że można zwołać szybko zarząd i tak zrobiono. 17 września odrzucono nasze członkowstwo ze względu na to, że nie uzupełniliśmy braków. Na to jest hołda dokumentów. Zakładając, że Śl.ZPN faktycznie dopiero 2 września zajął się naszą sprawą, mimo że dokumenty złożyliśmy jeszcze w lipcu, to jest raczej nienormalne żeby sprawą dużego klubu zajmowano się dopiero po 2 miesiącach. Czy to nie jest rażąca i celowa opieszałość?

Po drugie nie mieli prawa 17 września, po dwóch tygodniach odrzucić naszego wniosku, ale powinni pouczyć nas, że wskazali nam termin 30 dniowy i jeśli ich nie usuniemy, to wniosek odrzucą. Śl.ZPN złamał uchwałę PZPN. Napisaliśmy do PZPN odwołanie i wskazaliśmy, które paragrafy i w jaki sposób zostały złamane przez Śl. ZPN. Odpowiedź była w stylu: "Nie róbcie scen, zróbcie porządek z KRS, złóżcie dokumenty do Śl.ZPN i będzie w porządku". Nie było odniesienia do zarzutów, które przedstawiliśmy. Jak w mafii. Członek innego członka nie może skarżyć.

Nie zaprzeczycie, że mieliście kuratora sądowego?

Nawet nie wiedzieliśmy o tym, że go mamy. Ludzie z zewnątrz myśleli, że chodzi o jakieś długi. Tak naprawdę został on przydzielony, aby przymusić nas do zmiany w rejestrze. Wysłaliśmy skargę do właściwego sądu, a trafiło do innego. W jednym budynku jest Sąd Rejonowy i Okręgowy. Pisaliśmy do Rejonowego, tak jak powinno być. Trafiło do Okręgowego! W polskim prawie liczy się data stempla pocztowego, ale w nie w KRS. Tam liczyła się data przekazania dokumentu z sądu niewłaściwego do właściwego. A że tam sąd przytrzymał dokument o jeden dzień za długo, to skarga została odrzucona. Komedia.

Proszę spojrzeć: "Postanowienie doręczono w dniu 5 września" (red. Gostyński wskazuje na dokument). Mimo to latem dziennikarze informowali już o kuratorze. Co na to pan powie? Komedia. W gazetach byliśmy rozjeżdżani, że kurator, to pewnie długi. Ale nikt nie wiedział, że chodzi tylko o nazwę. I problem leżał przecież po stronie KRS.

Pół roku temu byłem przekonany, że prawo w tym kraju funkcjonuje. Trudno będzie trzeba się kopać, ale wreszcie wyjdzie na moje, zgodnie z prawem. Dzisiaj się okazuje, że żyjemy w kraju gdzie normalnie wyborów nie można przeprowadzić, a co dopiero tam jakaś Odra. Dostajemy nie za swoje winy. Mało tego, niezainteresowany tą sprawą klub MKP treść pisma PZPN umieszcza na swojej stronie...

CZYTAJ DALEJ NA KOLEJNEJ STRONIE

O ile ze Śl.ZPN nie było panu nigdy po drodze, to ma pan żal do PZPN? Mógł pomóc w sprawie?

Nikomu nie leżało na sercu dobro klubu. Po naszych listach otwartych do PZPN mogło się wydawać, że wszystko załatwimy. Jeździliśmy do centrali, prosiliśmy o pomoc. W Warszawie twierdzono, że Śl.ZPN jest autonomiczny nie można mu niczego narzucić. Sugerowano, żeby związek Odrę przyjął na członka i potem wyjaśnić wszystkie nieprawidłowości.

Czyli większy żal do Śl.ZPN?

Zdecydowane. Kiedy zarząd Śl.ZPN obradował w naszej sprawie byłem w siedzibie. Jeszcze zebranie się nie rozpoczęło, a już działacze jechali po Odrze. Nie podsłuchiwałem. Czekałem przed wejściem, ściany były cienkie, a oni jeszcze przez mikrofon mówili. Pan Franciszek Wrana, z Podokręgu Rybnik, który cały czas nam robi pod górkę mówił: "To nie jest dawna Odra, tylko Bogdanowice. Oni nie kontynuują żadnych tradycji. MKP to prawdziwa Odra". To potem powtarzali inni działacze. Wcześniej z nim rozmawiałem telefonicznie, to powiedział, że sprawą Odry się nie zajmuje i głosu nie zabierze. A kim jest pan Wrana, żeby kibicom mówił który klub jest spadkobiercą tradycji?

Mało tego, podczas jednego ze spotkań wiceprezesowi Śl. ZPN wymksnęło się: "Z wami jest taki problem, że tam w Wodzisławiu Śl. nikt was nie chce". Pytałem o co mu chodzi, ale już nie drążył tego tematu, a później z tego zaczął się wycofywać. W statucie Śl.ZPN ma też wpisane obowiązki. Jeden z nich to pomoc prawna dla klubów. Czy nam ktoś pomógł? Nie, wręcz jeszcze kopano nas.

Przyszłość klubu zależna jest i tak od KRS?

Trzeba czakać na postanowienie KRS. Wtedy ponownie zwrócimy się do Śl.ZPN, który zarzuca nam to, że dotąd byliśmy członkami PZPN, a nie mieliśmy spełnionych wszystkich wymagań. Mamy wszystkie wymagane dokumenty, które potwierdzają nasze członkowstwo. A że ktoś czegoś nie dopełnił, to przepraszam to nie moja sprawa. Takich zasad to nawet w mafii nie ma.

Pomimo tego, że coś w papierach było nie tak, to nie z naszej winy, tylko organu PZPN. Naturalnym rozwiązaniem byłoby wyznaczenie terminu na uzupełnienie braków i tyle Tak by było, gdyby dotyczyło to innego klubu. Być może nie mam racji, może się mylę?. Celem jest IV liga. Śl.ZPN cały czas nam wmawiał, że jesteśmy nowym podmiotem. Ale PZPN wyraźnie napisał, że chodzi o przeniesienie członka, a nie przyjęcie nowego. Ale Śl.ZPN może próbować mieszać.

Może miasto wtedy pomoże?

Wyprostuję sprawy i odejdę. A co i kto z tym klubem zrobi, zobaczymy. W mieście widać, że jest wola aby to MKP był jedynym klubem w mieście. Ciekawe czy jak powstanie seniorska drużyna, to zostanie wsparta przez miasto. Pan Kieca powiedział, że będzie wspierać seniorską piłkę, ale tylko wtedy kiedy wodzisławskie środowisko piłkarskie się zjednoczy. Odra widocznie zaburza porządek i układ w mieście.

Wyleczył się pan już z piłki na działacza?

Zawsze powtarzałem, że chcę to zostawić i wrócić na trybuny. Związki, sądy, miasto... To wszystko mnie odrzuca od działalności społecznej. Znalazł się człowiek, który miał bzika na punkcie Odry. Nikt nie jest w stanie zrozumieć tego, że robię to bezinteresowanie, bo każdy myśli swoimi kategoriami – kasa, kasa... I już się z tego wyleczyłem. Takie będziemy mieć społeczeństwo obywatelskie, jeśli będzie się niszczyć ludzi, którzy chcą coś zrobić bezinteresownie.

Odnośnie połączenie klubów też poświęciliśmy na naszych łamach dużo miejsca. Poniżej tekst z lipca 2014 roku.

Nie będzie połączenia. Co dalej z Odrą Wodzisław?

Nie będzie jednej Odry Wodzisław. Porozumienie, które w grudniu zostało wstępnie podpisane nie weszło w życie. Walne Zebranie Członków MKP Odra Centrum nie wyraziło zgody na połączenie z APN Odra (seniorzy). 

- Ze strony APN nie było żadnych działań w tym kierunku. Nie uregulowano długu, a także nie przedstawiono dokumentów, które wymagało podpisane porozumienie w związku ze staraniem o połączenie dwóch klubów. Jako MKP wszystko co mieliśmy wykonać, to zrobiliśmy. Nawet sprawozdanie finansowe APN zostało nam przedstawione w dniu walnego zebrania. Wynikało z niego, że klub jest mocno zadłużony - mówi Roman Zieliński, prezes MKP. 

Kiedy podpisywano wstępne porozumienie było jasne, że APN musi pozbyć się wszelkich zobowiązań finansowych. Natomiast do zadań MKP należało m.in.: zmiana statutu, przyjęcie nowych Członków Zarządu (z APN) i rejestracji zespołu seniorów w ŚZPN. 

- Nie mogliśmy na to wyrazić zgody ze względu na zobowiązania APN. Nikt nie chce długów. Ponadto zabrakło m.in. dokumentów o likwidacji APN - wyjaśnia Zieliński. 

Druga strona konfliktu widzi to inaczej. - Walne zebranie powinno być zwołane znacznie wcześniej, bo 30 czerwca było za późno, aby wszystko załatwić w ŚZPN. Sygnalizowałem to od miesięcy. Nie mogłem postawić APN w stan likwidacji, nie wiedząc czy MKP nas przyjmie. Gdybyśmy to zrobili, dziś nie byłoby seniorskiej Odry. Wszystkie formalności miały być załatwione już przez nowy podmiot - grzmi Grzegorz Gostyński. 

Jak przyznaje, kiedy MKP poprosił o sprawozdanie finansowe od razu je wysłano. - Kłamią, że dokument dotarł w dniu zebrania. Otrzymali je tydzień wcześniej. Zobowiązania były. Ale wcześniej była też pomiędzy nami dżentelmeńska umowa, która zakładała, że część długów pokryje miejska dotacja udzielona MKP. Wycofano się z niej. Gdyby po połączeniu klubów, miasto unieważniło nasz dług za wynajem stadionu, to bilans byłby dobry. Ponadto wnosiliśmy nasz majątek jaki stanowią piłkarze i ich wartość, a zainteresowanie nimi było. Sprzedaż, któregoś z nich mogła pokryć zobowiązania, ale trzeba było poczekać na zakończenie sezonu i otwarcie okienka transferowego. Na walnym zablokowano tę możliwość. Przed głosowaniem nawet nie dopuszczono mnie do głosu - zaznacza Gostyński. 

MKP nie przyznaje się do żadnej umowy dżentelmeńskiej. - Zarzucanie nam, że komuś zabieramy dla siebie pieniądze to absurd. Remontujemy szatnie, boiska, wszystko robimy dla naszych zawodników. Większość pieniędzy musimy sami zdobyć od sponsorów - odpowiada Zieliński. 

Jak nie patrzeć, to każda ze stron ma swoje racje. 

Co teraz? MKP nadal będzie trenować młodzież, która prawdopodobnie w seniorskiej piłce grać będzie poza miastem. Natomiast APN Odra będzie zmuszona ściągać zawodników z poza miasta. 

Obie strony konfliktu są mocno skłócone. Mała szansa na połączenie z pewnością jeszcze jest, tylko ktoś z zewnątrz musiałby podjąć się roli mediatora. Tylko kto? 

Oświadczenie miasta w sprawie niedoszłego porozumienia i dotacji 

MKP Odra Centrum Wodzisław Śląski otrzymało od Miasta dofinansowanie na szkolenie sportowe w zakresie piłki nożnej w kwocie 170. tys. zł. Kwota ta jest dofinansowaniem do projektu o łącznej wartości ponad 265 tys. zł. Dotacja ta, jest większa niż w roku 2013 o 62 tys. zł z uwagi na ujęcie w kosztorysie większej ilości zadań. Kosztorys obejmuje zadania związane z systematycznym prowadzeniem zajęć szkoleniowych dla 11 grup (w 2013 roku było 10 grup). Ujmuje również dodatkowe pozycje tj. zakup atestowanych bramek przenośnych czy organizację obozów sportowych. Dotacja w całości musi zostać rozliczona zgodnie z kosztorysem. Niewykorzystane środki będą musiały zostać zwrócone. 

Prezydent swoje stanowisko przedstawił władzom zarówno MKP, jak APN. Wodzisławska piłka nożna przede wszystkim potrzebuje zgody i zaangażowania wszystkich stron. Stoimy, podobnie jak kibice, gdzieś z boku i czekamy na propozycje działaczy wszystkich klubów i przede wszystkim na efekty. Wodzisławska piłka nożna potrzebuje stabilności, możliwości kompleksowego szkolenia od młodzieżówki do seniorki oraz dobrej woli i zaangażowania całego środowiska piłkarskiego. 

Komentarz 
Nie ma jednej Odry? Nie ma dotacji... 

Nie będzie jednej Odry Wodzisław. To oznacza, że nadal młodzież będzie trenować w jednym klubie, a seniorzy grać w innym. To absurd. Niech każdy sobie sam oceni, kto jest winny. Po raz kolejny wodzisławscy działacze piłkarscy udowodnili, że nie potrafią się dogadać. Mimo, że jak mówią przyświeca im ten sam cel - dobro Odry Wodzisław. Owszem, każdy na swoim froncie robi wiele dobrego. MKP wychowuje młodzież i nawet dobrze to idzie. Z kolei działacze APN uratowali Odrę Wodzisław przed upadkiem i marazmem w C- klasie. Tych faktów nie da się podważyć. I to jest najsmutniejsze. Dwa obozy, które chcą jak najlepiej dla wodzisławskiej piłki nie potrafią razem zagrać w jednej drużynie... 

Miasto odcina się od tych sporów. Jednak władze wspierały połączenie i przyjmowały obie strony w urzędzie. Mimo, że się teraz nie udało nie wszystko stracone. Miasto powinno uderzyć pięścią w stół i zmusić oba obozy do porozumienia. Ma mocną broń, jaką są dotacje miejskie. Wystarczy powiedzieć: "przyznamy je dopiero wtedy, kiedy się dogadacie". Sądzę, że w tym przypadku obie strony doszłyby szybko do porozumienia. 

W międzyczasie Odra Wodzisław Śl. (APN) zniknęła z piłkarskiej mapy Polski. Nie pomogła nawet interwencja u samego Zbigniewa Bońska Dlaczego?

Przez kilkanaście ostatnich lat, jeżeli ktoś kojarzył w Polsce małe przygraniczne miasto Wodzisław Śląski, to tylko i wyłącznie dzięki piłkarskiej Odrze. Dziś wiele wskazuje na to, że marka, która przez lata rozsławiała miasto, zniknie z piłkarskiej mapy Polski.

- Winne skomplikowane procedury, "kolesiostwo" wśród działaczy i zwykły brak dobrej woli - dowodzi Grzegorz Gostyński, prezes klubu APN Odra Wodzisław, który wystosował dramatyczny list otwarty do prezesa PZPN, Zbigniewa Bońka. Tłumaczy w nim sytuację wodzisławskiego klubu, związaną z przeniesieniem klubu z Opolskiego ZPN do Śląskiego ZPN. Skarży się na działalność Śląskiego Związku Piłki Nożnej i prosi o pomoc.

Ale od początku: Odra, by uniknąć niebytu, grając w najniższych klasach rozgrywkowych, w ubiegłym roku połączyła się ze Startem Bogdanowice i trafiła do III ligi, tym samym trafiając do struktur Opolskiego Związku Piłki Nożnej. Teraz spadła z III ligi i chce grać w IV, ale też chce powrócić do śląskiego związku - znów jako drużyna wodzisławska. Tymczasem klub odbija się od ściany...

- Zarząd Śl. ZPN doszukał się formalnego błędu w naszym wniosku o członkostwo, twierdząc, że na jednym z dokumentów nie było pełnej nazwy naszego klubu. Zamiast APN Odra Wodzisław Śląski Sp. z.o.o., było APN Odra Wodzisław Śląski, ale dokument był opatrzony pieczęcią klubową, gdzie treść "Sp. z o.o." była umieszczona - wyjaśnia Bońkowi prezes Grzegorz Gostyński. I wniosek oddalono. Trwają przepychanki...
- Brakowało u nas oficjalnego pisma o podjętej uchwale przez Opolski ZPN o wykreśleniu APN Odry z jego struktur - twierdzi Rudolf Bugdoł, prezes Śl. ZPN. W Opolu się dziwią... - Uchwała o wykreśleniu na prośbę klubu została podjęta. Wysłaliśmy faks do Śl. ZPN, a na dodatek na naszej stronie internetowej zamieściliśmy treść uchwały. To również oficjalny kanał przekazywania informacji - wyjaśnia Marek Procyszyn, prezes OZPN.

Dopiero 2 września Zarząd Śl. ZPN ma zająć się ponownie sprawą Odry, a rozgrywki... już ruszyły...

- Nie będę teraz gdybał, co się może wydarzyć i jakie będą następstwa - odpowiada Bugdoł, do którego wczoraj zadzwonił prezes Boniek.

O czym panowie rozmawiali? Tego prezes Śl. ZPN nie zdradził. Wodzisławianie mają tymczasem nadzieję, że ich ukochany klub przetrwa. Dziś Odra ma wciąż tysiące kibiców w mieście, a miasto chciało wesprzeć ją finansowo - jeśli będzie grała...

- Odra to symbol Wodzisławia, nawet na trzecią ligę przychodziły tutaj tłumy. Nie wyobrażam sobie, byśmy nagle zostali bez piłki - mówi nam Marcin Wierciński, wierny kibic Odry Wodzisław. Klub od lat gra na miejskim stadionie przy ul. Bogumińskiej, miasto wielokrotnie inwestowało w rozwój stadionu, budując choćby oświetlenie.

Od 1996 do 2010 r. klub nieprzerwanie występował w Ekstraklasie. Największym sukcesem w jego historii było wywalczenie 3. miejsca w 1997 r. W tym samym roku Odra była półfinalistą Pucharu Polski, natomiast w sezonie 2008/2009 finalistą Pucharu Ekstraklasy. Mimo że Odra od kilku już lat występuje w niższych klasach rozgrywkowych, to obecnie w tabeli wszech czasów Ekstraklasy zajmuje 20. miejsce.

W 2015 roku władze Wodzisławia Śl. Postanowiły nie udostępniać stadionu APN Odrze Wodzisław Śl. Urzędnicy tłumaczyli, że nie mogą tego zrobić, że względu na nieuregulowane zaległości klubu wobec miasta. Poniżej tekst z 2015 roku.

Odra Wodzisław Śl. nie zagra na stadionie miejskim. Chyba, że spłaci długi...

W środowisku piłkarskim w Wodzisławiu Śląskim od kilku tygodni wrze. Przynajmniej w tym związanym z drużyną APN Odry Wodzisław Śl., którą większość kibiców utożsamia z zespołem występującym przed kilkoma laty w ekstraklasie. Powód? Miasto odmówiło klubowi gry na stadionie miejskim przy ulicy Bogumińskiej.

Oddajcie pieniądze, to zagracie na stadionie

- Spółka do tej pory nie zapłaciła za wynajmowanie stadionu, do czego zobowiązała się w umowie. Mimo wielu pism klub nie zamierzał tego uregulować, w związku z czym nie mogliśmy im po raz kolejny wynająć stadionu. Tego formalnie nie da się przeskoczyć - tłumaczy Bogdan Bojko, dyrektor Miejskiego Ośrodka Kultury i Sportu "Centrum".

Chodzi o kwotę ponad 54 tysięcy złotych (wraz z odsetkami), które APN Odra zalega miastu za wynajmowanie stadionu za okres od marca do listopada 2013 roku.

Z takim argumentem nie zgadza się Grzegorz Gostyński.

- Sprawa rzekomego długu nie jest oczywista, bo sprawa toczy się w Sądzie Gospodarczym w Rybniku - odpiera zarzut Grzegorz Gostyński, prezes APN i jednocześnie dodaje: - Odnośnie pieniędzy za wynajem stadionu to ja już wiele razy powtarzałem. Na przełomie 2013 i 2014 roku, kiedy jako APN mieliśmy połączyć się z MKP Odrą Centrum, to wmawiano nam w mieście, że tą kwotą zaległą za wynajmowanie stadionu mamy się nie martwić. Że sprawa zostanie załatwiona po połączeniu klubu. Dzisiaj już nikt do tych słów się nie przyznaje. Przypominam, że to była jedyna zaległość, po której MKP wycofała się z wcześniej podpisanego porozumienia o połączeniu klubów.

- Żadnych takich ustaleń nie było. Nie mamy tego na piśmie - ucinają krótko w wodzisławskim magistracie.

Dlatego dziś wodzisławski urząd miasta twardo stoi na stanowisku, że pieniądze klub musi zwrócić. W magistracie podkreślają, że jeśli jest nieuregulowana faktura, to nie trzeba wyroku sądu, aby uznać kogoś dłużnikiem i dopiero kiedy klub zwróci pieniądze, wróci do rozmów o stadionie.

Miasto domaga się zwrotu dotacji

Kwestia należności stadionu to nie jest jedyna kwestia sporna pomiędzy klubem a miastem.

Według magistratu, spółka nie rozliczyła się prawidłowo z dotacji w kwocie 60 tysięcy złotych (plus ponad 7 tys. zł odsetek).

- Przecież te pieniądze przez nikogo nie zostały zjedzone. Klub grał w III lidze, na to właśnie poszły pieniądze - argumentuje Grzegorz Gostyński.

Jak się okazuje, wydanie pieniędzy to jedno, a ich rozliczenie to drugie. - APN powinien rozliczyć się po zrealizowaniu dotacji. To nie nastąpiło. Wysyłaliśmy pisma ponaglające, ale bez echa - mówi Janina Stolarska, kierownik Biura Kultury, Sportu i Zdrowia w magistracie.

Wspomniane rozliczenie dotarło do magistratu dopiero pod koniec września, kiedy poinformowano klub o kontroli (zdaniem urzędników zawiera liczne błędy). - To zwyczajna procedura. W każdym przypadku tak postępujemy, że rozliczenie musimy porównać w czasie kontroli. Jednak mimo naszych starań do niej przez dwa miesiące nie doszło - dodaje Stolarska.

Grzegorz Gostyński przyznaje, że w każdej chwili klub może poddać się kontroli. - Pismo w sprawie kontroli zbyt późno otrzymałem. Powtarzam, że jestem gotów poddać się kontroli. Ponadto wnioskowałem, aby termin kontroli wspólnie ustalić. Ponadto niektóre pisma z urzędu nawet nie trafiały do mnie. Tylko odbierane były przez postronne osoby w siedzibie przy ul. Cisowej 6. To co, byle kto może taki dokument odebrać i wyrzucić do kosza? - dodaje prezes APN.

- Argument, że nikt z klubu nie zapoznał się z terminem kontroli, bo rzekomo był wysyłany pod niewłaściwy adres, jest nieważny. To obowiązkiem spółki jest informowanie o zmianie adresu. To spółka powinna dbać żeby pisma do nich kierowane były wysyłane pod właściwy adres - odpowiada Aleksander Guła, z biura radców prawnych przy urzędzie miasta. Z kolei Janina Stolarska wylicza, że wyznaczonych terminów kontroli było kilka.
- Naprawdę za każdym razem staramy się iść na rękę i ustalić terminy kontroli. Tak samo było w tym przypadku.

Słowa kierownik Biura Kultury, Sportu i Zdrowia potwierdzają również dokumenty i notatki służbowe, z którymi autor wyżej podpisany również się zapoznał.

Według dokumentów, pierwsza kontrola miała odbyć się 25 września 2014 roku (pismo z 18 września 2014 r.).

- Pan Grzegorz Gostyński wówczas zwrócił się o przełożenie jej, bonie pasował mu termin. Zgodziliśmy się na dzień 30 września. Ale w tym dniu o 9.10 pan Gostyński ponownie poprosił o przełożenie terminu. Ostateczny termin kontroli miał zostać wskazany 1 października, ale mimo zapowiedzi, nikt z APN do miasta się nie odezwał w tym dniu. Więc wskazaliśmy 7 października - wylicza Stolarska.

Z dokumentów wynika, że w tym dniu również nie doszło (mimo namowy urzędników prezes nie wskazał również innej osoby do reprezentowania klubu w czasie kontroli. Po próbach bezskutecznego kontaktu przez urzędników, wyznaczono ostateczny termin na dzień 13 listopada 2014 r.

- Tego dnia również nikogo nie zastaliśmy w klubie. Dlatego 3 marca 2015 roku z zachowaniem wszelkich procedur wydano decyzję nakazującą zwrot dotacji. Przypomnę, że wszystkie pisma były kierowane na adres siedziby klubu przy ul. Cisowej 6 i wszystkie zostały odebrane potwierdzeniem - tłumaczy dalej Joanna Stolarska.

Odra będzie grać na Gosławie?

Odra została przyjęta do Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Wkrótce ma się okazać w której lidze zagra. A gdzie? Prezes Gostyński zapewnia, że obiektem rezerwowym jest boisko w Gosław Sport Center.

- Miasto nie chce Odry. Wiele razy powtarzano, że chce nam pomóc, ale do tej pory tego jakoś nie chciało udowodnić. Ale jeszcze ma szansę - mówi Gostyński.

Władze miasta z kolei tłumaczą, że klub nie wywiązuje się z umów i nie jest wiarygodnym partnerem do rozmów.

- Ktoś pięknie na forach pisze, że APN jest spadkobiercą chlubnej tradycji Odry z 1922 roku. To ja się pytam. Czy słowo chlubna tradycja Odry wpisuje się w nieuczciwość, naciąganie partnerów w ramach umów i niepłacenie za swoje zobowiązania? Jeżeli to jest chlubna tradycja Odry, to gratuluję takiego poczucia słowa chlubna. I mam nadzieję, że nie o taką tradycję klubu, któremu ja przez lata kibicowałem, panu prezesowi Gostyńskiemu chodzi. Bo jednak uczciwość i honor są rzeczami najważniejszymi - odpowiada Mieczysław Kieca, prezydent Wodzisławia Śl.


*Chcesz kupić auto w cenie 15-20 tys. zł? Sprawdź najlepsze oferty
*Co się wydarzyło na "Nocy Kobiet" w Spiżu w Katowicach ZOBACZ ZDJĘCIA
*Rozmowy nie przerywają, transmisja danych szybka RAPORT NAJLEPSZYCH SIECI KOMÓRKOWYCH
*Jesteś Ślązakiem, czy Zagłębiakiem? Rozwiąż quiz
*1000 zł na dziecko: JAK DOSTAĆ BECIKOWE? ZOBACZ KROK PO KROKU

ZOBACZ TAKŻE

Historyczne kontrowersje wokół kampanii piwa "Tyskie". Marka...

Wolne miejsca w przedszkolach. Sprawdź swoje miasto. Rekruta...

Na zdjęciu: sierż. Marta MysurCo piąty funkcjonariusz Policji jest kobietą. Policjantka zatrzymująca pojazd do kontroli drogowej, patrolująca ulice, to w dzisiejszych czasach widok, który nikogo nie dziwi. W korpusie służby cywilnej większość stanowią panie, bez których niemożliwe byłoby funkcjonowanie policyjnej administracji.

Policjantki i ich pasje. Zobaczcie piękniejszą twarz policji [ZDJĘCIA]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!