Afera w drogówce w Zabrzu: Alkohol, anonimy, wynoszone dokumenty. - To nieprawda. Nie mamy nic do ukrycia - mówi komendant Marek Nowakowski

Patryk Drabek

Ktoś wyniósł z Komendy Miejskiej Policji dokumenty, które mogli zobaczyć tylko funkcjonariusze z Zabrza. Sprawą zajęła się prokuratura. Afera w drogówce w Zabrzu jest potężna. Sprawa może mieć związek z anonimami, w których opisywane są rzekome nieprawidłowości w Wydziale Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.

Wyniesienie wspomnianych dokumentów z Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu to przestępstwo. Grozi za to grzywna, kara ograniczenia wolności lub dwa lata więzienia. Co więcej, kierownictwo zabrzańskiej komendy podkreśla, że nie mogła tego zrobić przypadkowa osoba, lecz policjant lub policjanci. Jak się okazuje, sprawa może mieć związek z anonimami, w których opisywane są rzekome nieprawidłowości w Wydziale Ruchu Drogowego Komendy Miejskiej Policji w Zabrzu.

CZYTAJ KONIECZNIE
CO SIĘ DZIEJE W DROGÓWCE W ZABRZU?

Autorzy anonimów (jeden z anonimów trafił również do naszej redakcji) wskazują między innymi na przypadek wyniesienia dokumentów.

Twierdzą także, że naczelnik Wydziału Ruchu Drogowego, podinsp. Marek Tomasik, zastrasza podwładnych.

Ich zdaniem, w wydziale alkohol leje się strumieniami, a niektórzy policjanci nawet przez miesiąc nie mogą liczyć na wolny weekend i są rozliczani z mandatów, które są... punktowane.

- To nieprawda. Nie mamy nic do ukrycia - mówi mł. insp. Marek Nowakowski, pełniący obowiązki komendanta miejskiego policji w Zabrzu. Dodaje, że jego zdaniem anonimy napisały osoby, które są niezadowolone z tego, że rozlicza się je za służbę.