Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

W starej bażantarni w Żorach kiedyś były imprezy! Czy miejskie legendy mają ziarno prawdy? ZDJĘCIA

Maksymilian Weychert
Dzisiaj obiekty pozostałe po byłej bażanciarni powoli zarastają zielenią i niszczeją. Pośród nich można natknąć się na sporo plastikowych kulek, co świadczy o wykorzystywaniu tego miejsca na paramilitarne rozgrywki airsoft - gier z wykorzystaniem replik broni.
Dzisiaj obiekty pozostałe po byłej bażanciarni powoli zarastają zielenią i niszczeją. Pośród nich można natknąć się na sporo plastikowych kulek, co świadczy o wykorzystywaniu tego miejsca na paramilitarne rozgrywki airsoft - gier z wykorzystaniem replik broni. Maksymilian Weychert
Niewielu pamięta o starej bażantarni w Rogoźnej, która swój rozkwit miała w latach 60. Teraz ruiny zarastają zielenią, ale kiedyś dygnitarze przyjeżdżali tam na imprezy!

Historię bażantarni znam od 1962 roku, kiedy mój teść dostał tam pracę jako Bażantarnik. Wtedy, na początku lat 60., ośrodek dopiero powstawał - mówi Franciszek Sładek, człowiek od lat związany ze słynną, lecz już nieco zapomnianą i popadającą w ruinę bażanciarnią w Rogoźnej.

Żorska bażantarnia miała swoje początki w latach 60., kiedy wybudowano pierwsze woliery i inkubatornie do wylęgu młodych bażantów. Na początku było to zaledwie kilka budynków, w których mieściły się biura, pomieszczenia gospodarcze i miejsca przeznaczone do wychowu i wylęgu ptaków. Z biegiem czasu ośrodek rozrastał się, powstawało coraz więcej wolier, biur, w pewnym momencie wybudowano nawet generator, żeby zapewnić dodatkowe źródło zasilania w razie awarii. - Najgorsze były te momenty, kiedy zabrakło prądu w nocy. Te 10-15 minut zanim ktoś włączył generator. Wie pan, młode bażanty bez matki w ciemności zbijały się w kupki i mogły się podusić, wtedy trzeba było je rozganiać - mówi pan Franciszek.

Ważne było, aby dbać o młode, w końcu był to jeden z większych i bardziej znanych tego typu obiektów w Polsce. W czasach świetności bażanciarni zjeżdżali do niej tacy dygnitarze jak Jan Mitręga - wicepremier w latach 1970-1975, czy Jerzy Ziętek - wojewoda katowicki w latach 1973-1975. A bażantarnię odwiedzał też sam Edward Gierek. Do ośrodka przyjeżdżali nawet działacze komunistyczni ze Związku Radzieckiego.

Ośrodek pozostawał pod nadzorem urzędu wojewódzkiego w Katowicach i był miejscem zamkniętym. Na jego teren nie mógł wejść każdy. Strażnicy uzbrojeni w broń myśliwską mogli strzelać do wszystkiego, co mogło zagrażać bażantom, czyli przede wszystkim do bezpańskich kotów, psów, lisów i innych drapieżników. Zamknięty charakter bażantarni był podyktowany bezpieczeństwem ptaków oraz tym, jakiej rangi goście odwiedzali kompleks. Odseparowanie ośrodka spowodowało, że narosło wokół niego wiele legend. Niektórzy twierdzili, że jest to agencja towarzyska dla dygnitarzy. Nie ma co się dziwić, w końcu cały teren bażantarni, około 33 hektarów, był ogrodzony, a bram wjazdowych pilnowali uzbrojeni strażnicy - a to działa na wyobraźnię.

- Na terenie ośrodka można było strzelać do każdego drapieżnika, do lisa, do kuny, na jastrzębie rozkładano pułapki. Można było strzelać nawet do mniejszych ptaków, chodziło o to, żeby nic nie zagroziło bażantom, od jajek aż po dorosłe ptaki - mówi Franciszek Sładek, który był bażantarnikiem, czyli osobą odpowiedzialną za hodowlę.
Środki bezpieczeństwa i opieka jaką roztaczano nad bażantami sprawiła, że w szczytowym okresie działalności ośrodka w sezonie żyło w nim kilkadziesiąt tysięcy bażantów różnych odmian. Gatunki takie, jak bażant złocisty przebywały w wolierach blisko głównego kompleksu, skąd cieszyły oczy gości. Jak wszystko, tak i bażanciarnia miała swój koniec. Nadszedł okres przeobrażeń i utrzymanie takiego ośrodka przestało się władzom opłacać. W drugiej połowie lat 80. ośrodek zaczął podupadać i przechodził z rąk do rąk.

Główny budynek bażantarni funkcjonuje teraz jako Zakład Aktywności Zawodowej i jest to jeden z niewielu budynków kompleksu dawnej bażantarni, który jest wyremontowany i w ciągłym użytku. Reszta budynków zawaliła się pod własnym ciężarem i zarosła chaszczami. Pozostałości dawnej bażantarni straszą teraz w lesie i służą fanom militariów jako miejsce do rozgrywek airsoftowych (inscenizowane walki z użyciem replik broni z napędem elektrycznym lub gazowym, strzelającej plastikowymi kulkami), o czym świadczą wszechobecne na terenie ruin kulki. Niestety, pozostałości kompleksu przyciągają nie tylko młodych ludzi chcących kreatywnie spędzić czas, ale także pijaków i narkomanów.

- Kiedy bażantarnia niszczała, budynki zostały rozszabrowane przez złomiarzy do cna. Wszystkie kable, elementy metalowe zostały zabrane. Niech pan sobie wyobrazi, że w pół roku zniknęło ogrodzenie, które otaczało 33 hektary lasu - mówi pan Franciszek.

Częściowo życie w okolice kompleksu wróciło dopiero w 2009 roku, kiedy w budynkach dawnych biur ośrodka otworzono Zakład Aktywności Zawodowej “Wspólna Pasja”.

A co z ptakami? Po zamknięciu bażanciarni część z nich sprzedano kołom łowieckim, część wypuszczono na wolność. Obecnie w tamtych okolicach nie jest tak łatwo o bażanta jak dawniej. To wszystko za sprawą drapieżników, które rozpleniły się na terenie bażantarni po jej zamknięciu

- Obecnie na terenie całego nadleśnictwa Rybnik żyje około 3367 bażantów, są to dane z marca tego roku - mówi Paweł Dzięgielowski z rybnickiego nadleśnictwa.

25 lat po pożarze lasów w Kuźni Raciborskiej. Zobacz niezwykły dokument multimedialny poświęcony tragedii z 1992 roku. Kliknij w przycisk PLAY. Zachęcamy, aby oglądać na monitorze komputera.

KLIKNIJ PONIŻEJ I POBIERZ
500 ZŁ NA DZIECKO WNIOSKI + FORMULARZE

KLIKNIJ W OBRAZ I ZOBACZ JAK PRAWIDŁOWO WYPEŁNIĆ WNIOSEK W PROGRAMIE RODZINA 500 PLUS

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo