Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Witkacy w piwnicy i laptop na biurku, czyli inna szkoła

Maria Olecha
Jacek Bukal, od 20 lat uczy angielskiego: Dyskusja z uczniami jest inspirująca
Jacek Bukal, od 20 lat uczy angielskiego: Dyskusja z uczniami jest inspirująca arc jacek bukal
Niekonwencjonalne lekcje, rozmowa i smartfony. Wizji szkoły jest tyle, ilu belfrów. Trzech opowieści nauczycieli z Zabrza, Rudy Śląskiej i Pszczyny o miłości do zawodu, szkole nowoczesnej i inspirującej wysłuchała Maria Olecha

Szkoła to powiew wolności, duch poezji, samodzielne myślenie, łamanie konwenansów i wiara w siłę swoich marzeń. Uśmiechacie się z przekąsem? To przypomnijcie sobie film Petera Weira "Stowarzyszenie umarłych poetów", w którym ekscentryczny profesor John Keating (świetna kreacja Robina Williamsa) swoimi metodami nauczania przeprowadza niemalże rewolucję. Kiedy pierwszy raz zobaczyłam ten film, jak wielu widzów, od razu zamarzyłam, aby mieć takiego nauczyciela.
Było mi to dane. Miałam świetną polonistkę w liceum. Lekcje nigdy nie były nudne. To dzięki niej pokochałam pisanie i zdecydowałam, że będę dziennikarką. Moja polonistka zawsze powtarzała, że szkołę kształtują nie politycy decydujący o kolejnych reformach w polskiej oświacie, ale nauczyciele i uczniowie. W polskich szkołach kolejna reforma rozpoczęła się 1 września. Widmo likwidacji wisi także wieloma śląskimi szkołami, a zwolnienia wśród nauczycieli już się rozpoczęły. Powód? Niż demograficzny.

Polonistka z Sosnowca uczyła śląskie dzieci

- Przeżyłam kilkanaście reform oświaty i powiem pani, że najważniejsze jest, aby żadna reforma nie stanęła w poprzek edukacji dzieci - mówi Marianna Kaernbach, emerytowana nauczycielka języka polskiego, która w zawodzie przepracowała 40 lat. Uczyła najpierw przez sześć lat w Szkole Podstawowej nr 7 w Zabrzu, a potem - aż do emerytury - w III Liceum Ogólnokształcącym w Zabrzu. - I co ciekawe, żadna z tych reform nie została doprowadzona do końca, bo zawsze prędzej czy później "ktoś bardzo mądry" dochodził do wniosku, że trzeba reformę zmienić - uśmiecha się. I poważnieje. - Ale ta najnowsza reforma mnie martwi. Trzy lata liceum to malutko, cienko to wygląda. Znikome godziny fizyki, która objaśnia świat, i chemii tak bardzo w życiu przydatnej - ocenia pani Marianna.

Jest niska i drobna, zawsze z życzliwością podchodziła do swoich uczniów. Uśmiecha się oczami, a o swojej pracy mogłaby opowiadać godzinami. Marianna Kaernbach rozpoczęła pracę nauczyciela w 1967 roku.

- Pierwszego dnia w pracy zawodowej się nie bałam, ale dostałam trochę w kość, bo byłam z Sosnowca, a moje dzieci pochodziły ze śląskich rodzin. Kiedy się nie uczyły, mówiłam: "bo dostaniecie karę". A oni na to: "kara to mój opa mo w piwnicy". Było momentami zabawnie - śmieje się pani Marianna.

Jak mówi, pierwszy dzień w "trójce" był stresujący. Jako 29-letnia drobna kobieta stanęła przed klasą niemalże dorosłych dryblasów. Maturalną. Ale lody zostały szybko przełamane.

- Nauczyciel musi zawsze mieć pewność, że potrafi więcej, a uczniowi, który wie dużo, musi dać szansę tą wiedzą podzielić się z klasą - uważa.

Młodemu nauczycielowi jest znaczniej trudniej. Przekonała się o tym Magdalena Nowak, anglistka z zabrzańskiej "trójki".
- Chociaż i tak miałam o tyle łatwiej, że trafiłam do szkoły, której jest absolwentką, więc ominął mnie stres nowego miejsca w pracy, bo szkolne mury doskonale znałam, a inni nauczyciele przyjęli mnie ciepło.

Choć jest młoda, a uczniów traktuje po partnersku, to nigdy nie przekracza granicy nauczyciel-uczeń. Na swoich lekcjach ceni kreatywność, aktywność i ciekawość świata.

Dzika awantura i gotowanie bigosu

Pani Marianna dziś przyznaje, że miała bardzo wyrozumiałego szefa (sama też była dyrektorką zabrzańskiej "trójki" - przyp. red.), który pozwalał jej na niekonwencjonalne metody nauczania polskiego. Dlatego np. epopeję narodową, "Pana Tadeusza" Adama Mickiewicza, jej uczniowie uwielbiali. Czy utwór pisany trzynastozgłoskowcem może fascynować matematyków albo biologów?

- Oczywiście. Moi uczniowie gotowali bigos po staropolsku według przepisu Mickiewicza, tańczyli poloneza, nagrywali odgłosy polowania, a jak przerabialiśmy Witkacego, to schodziliśmy do piwnicy. "Ferdydurke" (Witolda Gombrowicza - przyp. red.) zaczynaliśmy omawiać od karczemnej awantury w klasie, aby zademonstrować Gombrowiczowskie "upupienie" - wspomina Kaernbach.

Jacek Bukal, nauczyciel języka angielskiego w Zespole Szkół Ponadgimnazjalnych nr 2 w Rudzie Śląskiej i języka hiszpańskiego w Zespole Szkół Ogólnokształcących nr 2 w Rudzie Śląskiej fajerwerków na lekcjach nie stosuje. Stawia na multimedia, dyskusję i szczerą rozmowę.

- Najważniejsze jest indywidualne podejście do ucznia. Nauczyciel musi znać swoich uczniów i ich problemy. Musi wiedzieć także to, kiedy można zaproponować klasie zakup podręcznika za 100 złotych, a kiedy za 50 złotych, bo w dzisiejszych czasach takie wyczucie ma niebagatelne znaczenie - uważa pan Jacek.

Pracuje jako nauczyciel już 20 lat. W tym zdominowanym przez kobiety i nieco sfeminizowanym zawodzie czuje się jak ryba w wodzie. Nie planował w dzieciństwie, że będzie uczył. Po studiach pojawiła się propozycja pracy w szkole. Przyjął ją. I został na lata.

- Ten zawód trzeba czuć, rozumieć młodzież, aby po tylu latach nadal z przyjemnością przychodzić na lekcje - tłumaczy Jacek Bukal.

Rudzianin pracował przez rok ucząc chińskie dzieci. Do Chin wyjechał w 2005 roku. Uczenie angielskiego Chińczyków potraktował jako wyzwanie zawodowe. Do Polski wrócił z nowymi pomysłami i przekonaniem, że to jest praca, którą chciałby wykonywać jeszcze długo.

Smartfon, laptop i tablet to już podstawa

Małgorzata Wiatr w zawodzie stawia pierwsze kroki. Uśmiechnięta, energiczna, zaraża optymizmem swoich uczniów, którzy wprost uwielbiają swoją panią Małgosię. Jest licencjatem filologii polskiej, rozpoczęła drugi rok studiów magisterskich uzupełniających. Od roku uczy polskiego w Szkole Podstawowej nr 4 w Pszczynie.

Jak mówi, praca w zawodzie nauczyciela była jej marzeniem. Od dziecka wiedziała, co będzie robiła w życiu. Wychowała się w rodzinie nauczycielskiej. Małgosia chciała zawsze wychowywać, a właściwie kształtować młodzież. Pomagać jej w wyborze życiowej ścieżki. - Czy jestem idealistką? - zastanawia się i chwilę się waha nad odpowiedzią na moje pytanie. - Trochę tak, ale w tym zawodzie tak trzeba. Bo to jest jednak misja, a nie tylko praca. Ideałem byłaby praca w gimnazjum. Choć uwielbiam moich uczniów i pracuje mi się z nimi świetnie - szybko zastrzega Małgosia.

Najlepiej wie, jak trudno niejednokrotnie skupić uwagę dzieci na lekturze czy zagadnieniach prawidłowej pisowni. Dlatego wspiera się nowymi technologiami. Jest za pan brat z laptopem, smartfonami, tabletami, tablicami multimedialnymi i innymi nowinkami technologicznymi.

- Muszę być dwa kroki przed uczniami, a także orientować się, o czym aktualnie huczy Facebook (portal społecznoś-ciowy - przyp. red.) i z czego dzieci śmieją się na Demotywatorach.pl (strona z dowcipnymi wpisami, zdjęciami itp. - przyp. red.) - opowiada Małgosia Wiatr.

Przyznaje, że kiedy zadaje klasie wypracowanie do napisania, od razu pada pytanie: "proszę pani, a można na komputerze?". No właśnie, można?

- Czasem się zgadzam, ale wolę, kiedy piszą w zeszytach lub na oddzielnych kartkach - mówi młoda polonistka.
Kontakt z uczniami i ich rodzicami też ma nowoczesny: przez mejle i esemesy. Nie boi się podać uczniom numeru prywatnej komórki. Nigdy nie zdarzyło się, aby dostała dziwnego esemesa, nie miała też głuchych telefonów.

- Czasem łatwiej coś napisać niż powiedzieć. Wiem, że uczniowie mają do mnie zaufanie, rodzice również. Esemesy są zawsze bardzo grzeczne i dotyczą konkretnych problemów - zdradza. A jak młoda polonistka radzi sobie, gdy widzi np. błąd ortograficzny w esemesie od ucznia? - Odpisuję, że najpierw poproszę o wiadomość bez błędów, a potem odpowiem na pytanie - dodaje z uśmiechem.

Idealna praca dla kobiety, ale dziś niepewna

Marianna Kaernbach zwraca uwagę, że nauczyciel to idealny zawód dla kobiety. Pozwala łączyć pracę zawodową z prowadzeniem domu. Chociaż dla ambitnego nauczyciela i tak oznacza siedzenie po nocach i wymyślanie ciekawych konspektów lekcji.

- Ta praca ma wiele zalet: są wakacje, więcej wolnego przedświętami, krótszy niż osiem godzin dzień pracy, no i praca z młodzieżą. Ten zawód odejmuje lat. Naprawdę. Śmieję się, że przepracowałam 40 lat i nigdy nie byłam na urlopie dla podratowania zdrowia tylko dzięki temu, że pracując z moimi dziećmi czułam się zawsze młoda duchem i w pełni sił - opowiada emerytowana polonistka.

Gdy pani Marianna rozpoczynała pracę, było o nią łatwiej i nauczyciel miał komfort, że w szkole przepracuje długie lata. Małgorzata Wiatr i Magdalena Nowak tej pewności nie mają.

- Tak, wiem, mam ogromne szczęście, że pracuję na etacie, w pełnym wymiarze godzin - mówi Małgorzata Wiatr. - To szansa, której moi koledzy z roku nie mają. Spośród 120 osób na roku byłam jedyną, która we wrześniu 2011 roku rozpoczęła pracę w zawodzie. Bo o godziny jest bardzo ciężko, a ja i uczę, i mam wychowawstwo w klasie piątej - przyznaje Małgosia.
Magda Nowak - w odróżnieniu od innych nauczycieli - na swoje zarobki nie narzeka.

- To zawód, który ma ścieżkę awansu, dla mnie to ważne. Praca to moja pasja.


*Plebiscyt Młoda Para 2012 ZOBACZ ZDJĘCIA KANDYDATÓW
*Budowa dworca w Katowicach: Hala, perony ZDJĘCIA i WIDEO
*Wielka Debata o Śląsku: Semka kontra Smolorz ZDJĘCIA i WIDEO

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!