Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Włodek Pawlik: Jako pierwszy Polak zdobył nagrodę Grammy [WYWIAD]

Ola Szatan
Miesiąc temu jako pierwszy Polak zdobył nagrodę Grammy. Dzisiaj Włodek Pawlik, świetny pianista jazzowy, i jego żona Jolanta opowiadają nam m.in. o kulisach tej imprezy

Właśnie minął miesiąc, odkąd płyta "Night in Calisia" została nagrodzona Grammy. Zapytam jednak, czy statuetka już do państwa dotarła, bo jest taka zasada, że te nagrody są odbierane laureatom zaraz po wręczeniu.
WŁODEK PAWLIK: Rzeczywiście, dostałem Grammy, które po chwili zostało mi odebrane (śmiech). Bardzo to przeżyłem. To jednak wiąże się z uczciwym podejściem do całej procedury wręczania tych nagród. Decyzja członków Akademii Grammy, kto ma otrzymać nagrody, nie jest znana do ostatniego momentu ogłoszenia laureatów. Nikt postronny nie wie, kto wygrał do chwili odczytania nazwisk z koperty. Tak na dobrą sprawę podczas gali przyznawana jest jedna statuetka, przechodząca z rąk do rąk kolejnego laureata. Nazwiska są teraz grawerowane przez jednego dżentelmena z Nashville (śmiech). Potem te statuetki przesłane będą zwycięzcom.

Pani Jolanto, podobno to pani namówiła swojego męża, aby projekt "Night in Calisia" został nagrany na płytę? Szczęśliwa decyzja, która przyniosła najważniejszą muzyczną nagrodę.
JOLANTA PAWLIK: Tak się nasze życie ułożyło, że jestem producentką tego albumu. Pierwsze wykonanie projektu "Night in Calisia" miało miejsce w czerwcu 2010 roku na koncercie, który odbył się w Kaliszu. Próbowaliśmy wtedy zrobić z niego nagranie, ale nie byliśmy z niego zadowoleni. Niecały rok później, w marcu 2011 roku, podjęliśmy decyzję, by uwiecznić projekt na płycie i weszliśmy do studia.

WŁODEK PAWLIK: Sukces jest zespołowy. Ja byłem pomysłodawcą, skomponowałem tę muzykę. Miałem wizję, jak ją ułożyć. Ale muzyka potrzebuje też wykonawców. Tutaj był Randy Brecker, znakomity amerykański trębacz jazzowy. Dla niego wyróżnienie dla "Night in Calisia" to już szósta nagroda Grammy. Oprócz nas na tę nagrodę zapracowali fantastyczni muzycy - członkowie mojego tria - kontrabasista Paweł Pańta i perkusista Cezary Konrad. Duży wkład miała orkiestra Filharmonii Kaliskiej, której dyrektorem jest Adam Klocek. To on zamówił u mnie tę muzykę, aby móc ten utwór zaprezentować na uroczystościach 1850-lecia powstania Kalisza.

Jak wyglądały kulisy Grammy Awards?
JP: Grammy były rozdawane w tej samej sali, w której odbywa się gala przyznania Oscarów. Jej ogrom jest imponujący. Kiedy weszliśmy z Włodkiem na scenę, to nie widzieliśmy ostatnich rzędów. Kilka tysięcy widzów. Organizacja była fantastyczna. Tuż po wręczeniu nagród wszyscy laureaci wychodzili ze sceny za kulisy. Tam odbywała się pierwsza sesja zdjęciowa z fotografami z całego świata. Przez cały czas był z nami przewodnik, który prowadził nas różnymi tajnymi ścieżkami, dostępnymi tylko dla laureatów. Utkwiła mi w pamięci spontaniczna reakcja napotkanych po drodze ludzi - wszyscy serdecznie nam gratulowali. Mąż był po kolei zapraszany do sal konferencyjnych, na których obecni byli dziennikarze z całego świata.

O co najczęściej pytali pana zagraniczni dziennikarze?
WP: Miałem na przykład jedno ciekawe pytanie o mój wiek. Odpowiedziałem dziennikarzowi, że mam tyle lat, co Grammy, czyli 56. Na co on: "To pan jest z pokolenia zza żelaznej kurtyny". Potwierdziłem, że to była moja młodość. W świadomości Amerykanów jest to mocna informacja. Ciekawiło go, z czym się wiąże mój sukces, czy jest jakiś punkt odniesienia do czasów mojej młodości. Zaciekawiła go również moja droga do Grammy, a także to, że ja z tego pokolenia, zza żelaznej kurtyny, stałem się nagle beneficjentem najważniejszej nagrody muzycznej.

Kiedy tak naprawdę dotarła do pana ta wiadomość, że wygrał nagrodę Grammy?
WP: Cała ta ceremonia trwała w sumie około 8-10 godzin i wcale nie było łatwo, bo na dobrą sprawę nie miałem możliwości zrelaksowania się po otrzymaniu nagrody, tylko od razu wszedłem w ten wir promocyjnej machiny Grammy Awards. Laureaci mieli obowiązek przejścia przez tę - jak to mówię - "ścieżkę zdrowia", czyli sesje zdjęciowe, wywiady... Prawdziwa eksplozja radości nastąpiła dopiero po uwolnieniu się z tych komercyjnych pętli, na bankiecie. Szef mojej wytwórni poproszony przeze mnie, aby poszukał polskiej wódki, po upływie pół godziny i przejściu wszystkich barków - znalazł w końcu ten właściwy. I tam w naszym małym gronie świętowaliśmy zdobycie nagrody.

A co pan czuł na chwilę przed odczytaniem werdyktu?
WP: Napięcie i duże emocje. Siedząc wśród innych nominowanych, w większości gwiazd z Ameryki, uświadomiłem sobie, że jestem jedynym facetem z Polski. Miałem świadomość, że jestem trochę takim outsiderem w tym towarzystwie. Im bliżej ogłoszenia wyników, tym bardziej czułem się, jakby ktoś wysysał ze mnie resztki pewności siebie. Powiedziałem do żony "co ja tutaj robię?" (śmiech).

JP: Mąż miał na wszelki wypadek karteczkę z podziękowaniami, bo jednak była szansa, 1 do 5, że uda się zdobyć Grammy. Na dwie minuty przed rozstrzygnięciem naszej kategorii zapytałam męża, jak się czuje, na co on odpowiedział: "Wiesz co, wolałbym tego Grammy nie dostać i nie wychodzić na tę scenę, tak się boję". I za chwilę został wyczytany (śmiech).

WP: Zaprosiłem małżonkę na scenę, w miejsce, gdzie mogłem podziękować za nagrodę. Kiedy powiedziałem, że to jest moja żona Jolanta, z głębi sali pojawiło się skandowanie: "Jolanta, Jolanta". Spontaniczna sytuacja. Wtedy poczuliśmy się naprawdę docenieni, jak ludzie, którzy znajdują się w tej samej muzycznej rodzinie.

Grammy to przede wszystkim duży prestiż. Wiadomo, że korzyści finansowych ze sobą nie przynosi, ale czasami pomaga otworzyć nowe drzwi. Pana życie zmieniło się po tych kilku tygodniach od gali Grammy Awards?
WP: Grammy to jest globalna informacja. Po fakcie czuję ją w sensie konkretnym. Tak jak pani mówi, to jest symboliczna nagroda, ale ma takie znaczenie i prestiż, że wpływa bezpośrednio chociażby na sprzedaż płyt. Następnego dnia po tym, jak ogłoszono wyniki, pierwszy nakład płyty "Night in Calisia" został wyprzedany. I moja żona jako producentka płyty, z perspektywy Los Angeles kierowała całą machiną dodruku i negocjacjami, mając na uwadze też różnicę czasu. Płyty sprzedawały się znakomicie. "Night in Calisia" wciąż trzyma się w ścisłej czołówce. To wymierny efekt Grammy Awards. Nie dziwię się, że artyści, którzy otrzymują tę nagrodę, piszą od razu po swoim nazwisku, że zdobyli Grammy. Prestiż nagrody jest zdumiewający. Dla świata muzycznego jest tym, czym dla filmu Oscar.

Pokłosiem Grammy jest też nominacja do Fryderyków, którą uzyskał pan kilkanaście dni temu? Podczas wieloletniej kariery, Fryderyka otrzymał pan raz, był też raz nominowany.
WP: No comments (śmiech). Dostałem zresztą Fryderyka w kategorii muzyki poważnej. Co ja mogę powiedzieć? Jaki jest koń, każdy widzi. Jest, jaki jest. Ja nagrywałem płyty, jestem jazzmanem od stu lat, bo śmieję się, ze mam 150 lat i całkiem nieźle się trzymam. A Fryderyki to też jedna z najstarszych nagród w Polsce (śmiech).

Nad czym pan teraz pracuje?
WP: Nad sobą. Żeby wytrzymać ciężar nagrody (śmiech).

Ciężar popularności też pan musi wytrzymać?
WP: Bez przesady. Czy ja jestem popularny?

A były już propozycje okładek w kolorowych pismach?
WP: Były.
JP: Mieliśmy ostatnio sesję do "Gali". Ale chcielibyśmy bardzo pozostać sobą, nie chcemy być celebrytami. Chcemy robić to, co dotychczas było i jest nadal naszą największa pasją, czyli tworzyć i nagrywać naszą muzykę...

***

Włodek Pawlik

56-letni dziś artysta edukację muzyczną zaczynał w Kielcach. Jest absolwentem fortepianu w klasie Barbary Hesse-Bukowskiej w Akademii Muzycznej im. Fryderyka Chopina w Warszawie, zaś improwizacji uczył się na wydziale jazzowym Hochschule für Musik w Hamburgu. Na koncie ma ponad 20 płyt. Ma też talent do pisania muzyki ilustracyjnej. Pisał do "Wron" Doroty Kędzierzaw-skiej, "Rewersu" Borysa Lankosza, "Nightwatching" Petera Greenawaya i "Pora umierać" Doroty Kędzierzawskiej.

*PREZENTY NA DZIEŃ KOBIET 2014 - NAJLEPSZE POMYSŁY
*PIĘKNE DZIEWCZYNY CHCĄ BYĆ MISS POLONIA - ZDJĘCIA Z CASTINGU W KATOWICACH
*TVP ABC I TV TRWAM NA MULTIPLEKSIE. Jak odbierać, jak przeprogramować dekoder?
*GALA NIEGRZECZNI - DODA POBIŁA SIĘ Z SZULIM - NOWE FAKTY i ZDJĘCIA

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!