Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wolontariusze od miesięcy pracowali dla Franciszka

Aneta Kaczmarek
Tylko 25 wolontariuszy i kilkaset tysięcy wiernych. Grupa młodych z całego kraju przyjechała na Jasną Górę pomagać pielgrzymom
Tylko 25 wolontariuszy i kilkaset tysięcy wiernych. Grupa młodych z całego kraju przyjechała na Jasną Górę pomagać pielgrzymom Aneta Kaczmarek
To było prawdziwe wyzwanie dla Częstochowy. Bo choć każdego lata przyjmują tu miliony pielgrzymów, wczorajsza wizyta papieża Franciszka była wyjątkowa. Do organizacji tego niecodziennego wydarzenia miasto przygotowywało się pół roku

Papież Franciszek na Jasnej Górze spędził zaledwie trzy godziny, ale przygotowania do jego przyjazdu trwały pół roku. Sama budowa specjalnego podium, na którym Ojciec Święty odprawił mszę św. dziękczynną z okazji 1050. rocznicy chrztu Polski, rozpoczęła się pod koniec maja.

Jasna Góra „w budowie”

Dużym wyzwaniem technicznym było zainstalowanie dziesięciu telebimów na Jasnej Górze i w mieście - w alei Sienkiewicza, III alei Najświętszej Maryi Panny i na placu Biegańskiego. Założono także nowe na-głośnienie w al. Sienkiewicza, w III alei Najświętszej Maryi Panny i na pl. Biegańskiego.

- To są nowoczesne urządzenia, mają dużą moc, dają czysty głos - mówi Marek Nowak, monter.

Nagłośnienie znakomicie się sprawdziło. Głos był czysty, słyszany nawet na początku II alei Najświętszej Maryi Panny.

Na wizytę Franciszka wybudowano na wałach jasnogórskich specjalny podest, który pomieścił ponad 1800 osób - prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej z urzędnikami kancelarii, parlamentarzystów, rząd, biskupów, innych zaproszonych gości, dziennikarzy. Nad budową podestu czuwał ojciec Czesław Brud, administrator klasztoru jasnogórskiego.

- Podest został wykonany z drewna sosnowego - mówi o. Czesław Brud. - Ma brązowy kolor, od zabarwienia środka impregnującego drewno. Do wyboru były tylko dwa kolory, ten i zielony - tłumaczy.

Nie jest pewne, czy podest po odjeździe papieża zostanie. Możliwe, że będzie rozebrany, choć pewnie nie tak od razu. To w końcu konstrukcja na zabytkowych murach klasztoru. Może pozostanie ta część, która jest przeznaczona dla dziennikarzy? Przecież zastąpiła starą, wysłużoną platformę, już za małą i niewygodną.

Ostatni raz na służbie

Pułkownik Stanisław Słyż, szef Wydziału Kryzysowego Urzędu Miasta w Częstochowie, wczoraj, 28 lipca, był ostatni dzień w pracy. Od dziś będzie emerytem. Mógł odejść już wcześniej, ale został, bo poproszono go, aby przełożył emerytalne plany na czas po wizycie Franciszka.

Płk Słyż jest weteranem organizacji papieskich pielgrzymek na Jasną Górę. Przygotowywał wszystkie poprzednie: sześć Jana Pawła II i jedną Benedykta XVI.

- Pielgrzymka papieża Franciszka jest zdecydowanie najbardziej wymagająca od strony zapewnienia bezpieczeństwa - twierdzi płk Stanisław Słyż. - To oczywiście wynika z sytuacji międzynarodowej, zagrożenia terrorystycznego, stąd częstsze spotkania i konsultacje. Jest więcej funkcjonariuszy, więcej bardziej dokładnych kontroli - tłumaczy.

Wolontariusze w gotowości

Nieoceniona podczas Światowych Dni Młodzieży okazała się pomoc wolontariuszy. W Częstochowie było ich zaledwie 25. Od rana do późnego wieczora dwoili się i troili, by odpowiedzieć na wszelkie pytania pielgrzymów.

- Część z nas uczy się, inni pracują. Nie wszyscy dostali urlopy, więc się wymieniamy. Będziemy w Częstochowie przez kolejne trzy tygodnie, by pomagać pielgrzymom, którzy dotrą do Częstochowy już po wizycie papieża. Jesteśmy tu, żeby pomagać. Same byłyśmy uczestniczkami światowych dni w Rio de Janeiro i w Madrycie i korzystałyśmy z pomocy innych. Teraz mamy możliwość, żeby się za nią odwdzięczyć - mówią Anna Karolak i Lucyna Lipiec, które przyjechały do Częstochowy z Warszawy.

Wolontariusze przyjechali do Częstochowy także z Zielonej Góry, spod Wrocławia, z Bydgoszczy. W Częstochowie są od kilkunastu dni.

- Kierujemy ruchem, wskazujemy kaplice, miejsca, gdzie odbywają się modlitwy, pomagamy przy punktach medycznych, bo czasami jest problem z komunikacją. Na parkingu wskazujemy, gdzie się kierować, pomagałyśmy też w kuchni, bierzemy udział w Apelu Jasnogórskim - przygotowujemy zaproszenia do modlitwy w różnych językach - wymieniają dziewczyny swoje codzienne obowiązki.

Wolontariusze nie mieli wiele czasu, by poznać wszystkie zakamarki Jasnej Góry, ale radzą sobie doskonale.

- Wszyscy przeszliśmy szybkie szkolenia z pierwszej pomocy, bhp, zostaliśmy oprowadzeni po Jasnej Górze, przekazano nam najważniejszą wiedzę. Robimy wszystko, by pomóc w każdej potrzebie. Nie da się ukryć, że odczuwamy zmęczenie. Nasz dzień zaczyna się o godzinie ósmej rano, a kończy po Apelu Jasnogórskim, przed 22. W środę „darowano” nam poranną mszę, żebyśmy się wyspali przed czwartkiem, bo wyglądaliśmy jak zombie - śmieją się wolontariuszki.

Pielgrzymom pomagał też Paulo Tinti, w którego żyłach płynie włosko-polska krew.

- Jestem w Młodzieżowej Radzie Miasta i jedną z naszych inicjatyw była pomoc osobom, które przyjechały do Częstochowy na wizytę z papieżem - mówi Paulo. Tata chłopaka pochodzi z Rzymu, mama z Częstochowy. Widok pielgrzymów oraz papieża to dla niego codzienność.

- Jestem w dość ciekawej sytuacji, bo czy byłem w jednym, czy w drugim domu, zawsze miałem styczność z pielgrzymami. Również obecność papieża jest dla mnie czymś zupełnie zwyczajnym. Widzę jednak różnicę pomiędzy pielgrzymami w Rzymie a pielgrzymami w Częstochowie. Tutaj przeważają Polacy i osoby z naszego kontynentu, w Rzymie spotykamy pielgrzymów z całego świata, wielu przyjeżdża z Ameryki Południowej - przyznaje Paulo.

Niecodzienne wyróżnienie

Gorące przygotowania do wizyty papieża trwały nie tylko w Częstochowie, ale również w innych zakątkach kraju. Tylko pięć parafii w Polsce dostąpiło zaszczytu poświęcenia przez papieża Franciszka dzwonów, które zawisną w ich kościołach. Wśród szczęśliwców znalazła się m.in. parafia św. Rodziny w Lubieszowie, koło Nowej Soli.

- To dzięki naszemu wspaniałemu proboszczowi będziemy mieć dzwon poświęcony przez Ojca Świętego - mówią dumni parafianie. W środę przed południem ustawili go na błoniach jasnogórskich.

- Nie byłoby tego dzwonu, gdyby nie ks. Tadeusz Lityński, biskup diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, oraz parafianie i ich ogromna ofiarność. Jeszcze 2 miesiące temu nie wiedzieliśmy, że dostąpimy tak wielkiego zaszczytu - mówił nam w przeddzień wizyty papieża Franciszka ks. Sławomir Przychodny, proboszcz parafii św. Rodziny w Lubieszowie.

Tylko w półtora miesiąca udało się zebrać pieniądze i wykonać dzwon.

- Myślę, że świadomość, że będzie go święcił sam papież, jest niezwykle budująca i to ona nam dodała skrzydeł. Wszystko na chwałę Boga i pożytek ludzki. Nasza parafia jest nowa, ma zaledwie 4 lata. Bardzo się wszyscy cieszymy, że poświęcony przez Ojca Świętego dzwon będzie nam przypominał o tym pięknym wydarzeniu, w jakim nam było dane uczestniczyć - dodawał kapłan.

Bezdomni gotowali dla papieża

Tonę bigosu dla pielgrzymów przybyłych na spotkanie z papieżem w Częstochowie przygotowali byli bezdomni z Doliny Miłosierdzia przy ul. Kordeckiego. Przygotowanie tak ogromnej ilości nie byłoby możliwe, gdyby nie sponsorzy i ofiarność parafian.

Pachnący i smakujący jak u mamy bigos przygotowały osoby zatrudnione w działającej w tym miejscu już od kilku lat kuchni dla bezdomnych, które same jeszcze pewien czas temu były bez dachu nad głową.

- Długi czas żyłem na ulicy. Wiem aż zbyt dobrze, co to znaczy głód i czym jest ciepła strawa - mówi nam szef zaimprowizowanej na potrzeby przyjazdu papieża kuchni, pan Mieczysław.

Gotowanie tony bigosu pan Mieczysław wraz z kilkunastoma parafianami rozpoczął w piątek. Gotowe porcje mrożono i gotowano kolejne. - Pomysł był oczywisty, bo rozpoczął się od goszczenia pielgrzymów, którzy przybyli do Częstochowy w drodze na Światowe Dni Młodzieży, a przyjechali z różnych zakątków świata - z Singapuru, Korei, USA - przyznaje. - Dla nich było to coś nowego i atrakcyjnego, bo to tradycyjna polska potrawa. O jakość się nie boję, bo już tego bigosu wielokrotnie próbowałem. Nie serwujemy naszym gościom samej kapusty, ale pełnowartościowy bigos z mięskiem, kiełbasą. Gwarantuję, że smakuje wybornie - twierdzi ks. Andrzej Partika, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Częstochowie. - Sam wygląd bigosu nie jest dla obcokrajowców zbyt zachęcający, ale wszystkim, którzy go próbowali, zawsze smakował. Często zdarzają się dokładki. Powiem więcej - zwykle przyjmujemy, że 1 kg bigosu starcza dla 3 osób. W przypadku grupy z Francji kilogram wystarczał na tylko jedną głowę, tak bardzo smakował - dodaje.

Parafianie na bigos zaprosili samego papieża, choć jak mówi proboszcz, nie liczyli oczywiście, że z zaproszenia skorzysta.

- „Bigos dla papieża” to taki mały skrót językowy - gotowaliśmy oczywiście nie dla samego papieża Franciszka, ale dla pielgrzymów przybyłych na spotkanie z następcą św. Piotra - tłumaczy ks. Partika.

Wsp. BR, JS

*Przejmująca historia Macieja Cieśli. To o nim mówił papież Franciszek
*Ale burza! Samochody zatopione przy M1 w Czeladzi ZDJĘCIA + WIDEO
*Tylko szaleniec mógłby się rzucić na tego policjanta ZOBACZCIE ZDJĘCIA
*Sprawdzony i prosty przepis na leczo SPRÓBUJ I SIĘ PRZEKONAJ
*Najlepsze baseny w województwie śląskim [TOP 10 BASENÓW]
*W pełni wyposażone mieszkanie w centrum Katowic może być Twoje! Dołącz do graczy loterii "Dziennika Zachodniego"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!