Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Wybory: Czy przezroczyste urny zagwarantują przejrzystość głosowania?

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Czy przezroczyste urny do głosowania zagwarantują uczciwe wybory? Od paru tygodni trwa kampania, która ma zaświadczyć, że w przyszłości wybory powinny być „przejrzyste”, czego symbolem mają stać się przezroczyste urny. W mojej ocenie, to „ściema”, bo gdyby kiedykolwiek miało dojść do fałszerstw, to przecież nie dokona się ich na oczach wyborców. A co niby ma mi dać widok kart wyborczych w urnach? Mam zaglądać, jak inni głosowali?

Jeden z moich kolegów zwierzył mi się, że podczas ostatnich wyborów parlamentarnych ostentacyjnie skreślił karty do głosowania, niespecjalnie się z tym kryjąc. Ciekawe, czy - jeśli taka będzie jego wola - powtórzy podobny gest jesienią przyszłego roku? A może się zawaha, gdy uświadomi sobie, że jego wizerunek mógłby zostać utrwalony?

To był akt swoistej desperacji, bezgłośna demonstracja sprzeciwu, bezsilności i - mimo wszystko - frustracji. Można to zrozumieć, można wzruszyć ramionami. Najważniejsze, że ten człowiek nie naruszył prawa, a jego głos został policzony (inna rzecz, że takie zachowania pośrednio zawsze wspierają zwycięzców).

Od paru tygodni trwa kampania, która ma zaświadczyć, że w przyszłości wybory powinny być „przejrzyste”, czego symbolem mają stać się przezroczyste urny. W mojej ocenie, to „ściema”, bo gdyby kiedykolwiek miało dojść do fałszerstw, to przecież nie dokona się ich na oczach wyborców. A co niby ma mi dać widok kart wyborczych w urnach? Mam zaglądać, jak inni głosowali?

Dziś nie znamy jeszcze kształtu tych kart, ale na pewno - z uwagi na liczbę komitetów i kandydatów na różne szczeble samorządu - znów będzie to jakaś forma „książeczki”, więc skreślenia pozostaną niewidoczne. Czy w przypadku wyborów prezydenckich też tak będzie? A może trzeba pamiętać, by kartę złożyć na pół?

Wyborca powinien mieć zagwarantowany luksus tajności. Przepierzenia, za którymi możemy się schować, trochę przypominają konfesjonały, i tak powinno zostać. Mamy się nerwowo rozglądać, gdzie rozmieszczone zostaną kamery? Z trudem przyzwyczajamy się, że w różnych punktach miast jesteśmy obserwowani.

Ba, nawet we własnym domu trzeba zachowywać ostrożność, bo nasze komputery mogą okazać się „nielojalne”. Wiemy, wiemy… Monitoring wiele razy pomagał w wykrywaniu przestępstw, więc dlatego godzimy się na taki rodzaj ograniczania naszego prawa do wolności i dyskrecji. Po co jednak wprowadza się go do lokali wyborczych? To - delikatnie mówiąc - przesada.

Ciągle nie wiemy, jak będą przeprowadzone zbliżające się wybory i czy czasem nie zostaną połączone - jak życzy sobie tego prezydent Duda - z referendum konsultacyjnym, dotyczącym zmian w konstytucji. Entuzjastów takiego rozwiązania nie widać, choć wiadomo, skąd ten pomysł. Istnieje powa-żne ryzyko, że na takie referendum wybierze się zbyt mało Polaków, by jego wynik mógł być wiążący. Przyjmijmy więc, że jednak dojdzie do głosowania na zasadzie „dwa w jednym”. Karty będą wydawane oddzielnie czy łącznie? A jeśli ktoś ze-chce uczestniczyć tylko w wyborze lokalnego samorządu? Kamery to zarejestrują? Po co?!

Przekleństwem są tzw. partyjne przekazy dnia, które niekiedy przeradzają się w całotygodniowe powtarzanie tych samych słów, epitetów i frazeologizmów. Na przykład w kontekście wyborów politycy opcji rządzącej z uporem przypominają tezę o wspomnianej potrzebie „przejrzystości”, jakby przy okazji wypominając matactwa i fałszerstwa sprzed trzech lat (ciekawe, że dotąd nieudowodnione, a nawet niepodejmowane przez prokuratury). Na koniec zawsze pada złota myśl: „przecież i tak głosować będą ludzie”, co ma znaczyć, że sama ordynacja wyborcza nie jest aż tak ważna. A ważna jest.

Młodszym warto przypomnieć, że nawet w czasach komunistycznych raz się zdarzyło, że władza nieśmiało zachęcała do skreśleń. W 1985 r. na tzw. listach okręgowych o jeden mandat ubiegało się dwóch kandydatów, więc gdyby „ten drugi” uzyskał więcej głosów (po skreśleniu pierwszego), to wszedłby do Sejmu. Chyba nie zdarzyło się to w ani jednym przypadku, co i tak miało znaczenie drugorzędne, skoro wszyscy należeli do jednego obozu politycznego. Przypominam o tym, bo w małych gminach - gdy zlikwidowane będą jednomandatowe okręgi wyborcze i postawione zbyt wysokie progi dla komitetów lokalnych, zaś duże partie przyprowadzą z zewnątrz „swoich” i „obcych” - będzie to przypominało właśnie takie „głosowanie bez skreśleń”, bo i tak wygra ten, który wygrać ma.

Przypadki z czasów II Rzeczpospolitej też nie napawają optymizmem, zwłaszcza po wprowadzeniu konstytucji kwietniowej. Od 1935 r. - po wprowadzeniu fundamentalnych zmian w ordynacji wyborczej - do Sejmu Śląskiego weszli przedstawiciele wyłącznie ugrupowań prosanacyjnych. Zabrakło miejsca i dla ludzi Korfantego, i dla mniejszości niemieckiej. I demokracja się skończyła.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!