Za pieniądze kupili tylko trenera, ale nie punkty

Pierwszy od ponad ro-ku wyjazdowy triumf bytomian został bowiem odniesiony w sytuacji, która w polskiej ekstraklasie nie miała chyba jeszcze dotąd miejsca. Dzień przed spotkaniem krakowianie kupili bowiem od Polonii jej trenera!

Jurij Szatałow wcale nie był numerem jeden na liście prof. Janusza Filipiaka. Właściciel Pasów na miejscu zwolnionego Rafała Ulatowskiego widział bowiem Wojciecha Stawowego. GKS Katowice nie zwolnił jednak swojego trenera, a finansowe propozycje Cracovii na Bukowej uzna-no za uwłaczające. W tej sytuacji działacze spod Wawelu postanowili sięgnąć po Szatałowa, a fakt, że najbliższy mecz mieli grać z Polonią, był dodatkowym argumentem za zatrudnieniem akurat tego szkoleniowca.

Powie ktoś, że przecież trenera nie zatrudnia się na jedno spotkanie. Pamiętajmy jednak, że Cracovia rozpaczliwie broni się przed spadkiem. W 10. kolejkach zdobyła w lidze tylko cztery punkty, więc trzy dodatkowe "oczka", w dodatku zdobyte kosztem bezpośredniego rywa-la do utrzymania, uznano w klubie przy ul. Kałuży za bezcenne. Zresztą Szatałow przez ostatnie półtora roku udowodnił w Bytomiu, że jest dobrym trenerem.

O tym, że takie właśnie było rozumowanie działaczy "Pasów" najlepiej świadczy ich naleganie, aby Szatałow poprowadził drużynę Cracovii już w sobotę. Na szczęście były trener Polonii miał w sobie tyle przyzwoitości, by się na to nie zgodzić i oglądał mecz z trybun.

Prezes bytomian Damian Bar-tyla zrobił doskonały interes. Nie dość, że sprzedał krakowianom trenera, który wyraźnie już tracił zapał do pracy w Polonii, to jeszcze ich ograł, a przy okazji zdołał namówić do pracy w Bytomiu samego Jana Urbana.