Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tragedia nad torami w Strzemieszycach ZDJĘCIA

Anna Zielonka
Środowa tragedia odbiła się echem w Strzemieszycach Wielkich. - Najpierw rozległ się straszny huk. Ale Marcin nie wydał z siebie żadnego dźwięku. Gdy się odwróciłem, zdążyłem jeszcze zobaczyć, jak z jego ust wydobywa się płomień - ze łzami w oczach wspomina Marek Kalaga, kolega ofiary. Pan Marek czym prędzej wycofał się z kładki. Pozostali znajomi wezwali służby ratownicze. Policja, pogotowie i straż pożarna przyjechały już po kilku minutach. Ale na ratunek było już za późno.

Wypadek widzieli sąsiedzi. - Wybiegliśmy przed dom. To, co zobaczyliśmy było po prostu straszne. Cała kładka żarzyła się na czerwono. Leciały iskry. Napięcie dosięgło naszych ogrodzeń. Prąd poraził nawet psa sąsiada. Sąsiad musiał siekierą przecinać łańcuch, do którego było przypięte zwierzę - mówi Beata Kopeć.

Teren na miejscu tragedii został zabezpieczony i ogrodzony dla przechodniów. Ale na uziemienie pomostu trzeba było czekać. Pracownicy służb energetycznych kolei zjawili się dopiero po godz. 22.

- Przez bite półtorej godziny ciało Marcina smażyło się na trakcji kolejowej. Po pewnym czasie odpadła mu noga. Z chłopaka prawie nic nie zostało - załamuje ręce Mirosław Mrówka, wujek ofiary.

Jak tłumaczą pracownicy kolei, uziemienia nie dało się przeprowadzić szybciej.

- O wypadku dowiedzieliśmy się dopiero około 21.30. Nasi pracownicy musieli dojechać specjalnym wozem z Ząbkowic - tłumaczy Helmut Klabis, zastępca dyrektora do spraw technicznych Zakładu Linii Kolejowych w Częstochowie.

Największy problem stanowi ustalenie winnego tragedii. Tym bardziej, że stan techniczny kładki pozostawia wiele do życzenia.
- Deski chwieją się przy każdym kroku. Cały pomost skrzypi. Boję się tamtędy puszczać dziecko do szkoły. Ale innej drogi nie ma - mówi Bożena Kopeć. Najgorzej było w zimie, bo nikt nie podjął się odśnieżenia oblodzonego pomostu. O jego remont mieszkańcy starają się już od 11 lat. Niestety ich prośby pozostają bez echa. Bo zarówno dąbrowski magistrat, jak i pracownicy kolei twierdzą, że kładka nie należą do nich.

- Nasza gmina nigdy nie miała w swoich zasobach tej kładki. Kilkanaście lat temu staraliśmy się o jej przejęcie, bo chcieliśmy ją wyremontować na prośbę mieszkańców, ale do podpisania umowy niestety nie doszło - tłumaczy Marcin Bazylak, naczelnik wydziału strategii, promocji i komunikacji społecznej Urzędu Miejskiego w Dąbrowie Górniczej.

Pracownicy kolei też nie potrafią znaleźć obiektu w swojej ewidencji. Tłumaczą, że nie jest zarejestrowany jako własność ani w spółce PKP Nieruchomości, ani w zasobach Polskich Linii Kolejowych, które z reguły zajmują się kładkami kolejowymi. Kolejarze sugerują, że pomost jest własnością gminy.

- Kładka nie prowadzi na perony kolejowe. Jest zbudowana nad torami po to, aby mieszkańcy mogli przedostawać się z jednej strony Strzemieszyc na drugą - mówi Helmut Klabis.

Tego, do kogo należy pomost w Strzemieszycach, nie potrafi określić nawet Wojewódzki Inspektor Nadzoru Budowlanego.
- Obiekt znajduje się na terenie zamkniętym, który należy do kolei. Ale niestety nawet to, nie przesądza, o tym, kto może być właścicielem pomostu - mówi Tomasz Radziewski, wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego w Katowicach. Tomasz Radziszewski tłumaczy, że inspektorzy muszą dopiero odszukać właściciela w księgach wieczystych. Czekają też na odpowiedź od obu zainteresowanych sprawą podmiotów.

- Prawdopodobnym właścicielem obiektu może być polska kolej. To jednak nie przesądza jeszcze, kto ponosi odpowiedzialność za utrzymanie obiektu we właściwym stanie technicznym. Może być tak, że koleje są wieczystym właścicielem kładki, ale przekazały ją w zarząd innemu podmiotowi - tłumaczy inspektor.

Postępowanie w sprawie środowej tragedii prowadzi Prokuratura Rejonowa w Dąbrowie Górniczej.

- Powołaliśmy biegłych, przeprowadzana jest sekcja zwłok, staramy się ustalić, do kogo należy kładka - mówi Tomasz Małuch, prokurator. Wyniki śledztwa będą znane za kilka dni. Wszczęte w tej sprawie śledztwo wyjaśni, czy tragedia na kładce była nieszczęśliwym wypadkiem, czy może do zdarzenia doszło na skutek zaniedbania. Tymczasem o złym stanie kładek kolejowych w Dąbrowie Górniczej informowaliśmy już ponad miesiąc temu. Podobny obiekt znajduje się w Ząbkowicach. Jego właścicielem jest spółka Polskie Linie Kolejowe S.A. Zakład Linii Kolejowych w Częstochowie. Choć kładka w Ząbkowicach jest stara i bardzo zniszczona, spółka PLK twierdzi, że obiekt w pełni nadaje się do użytku.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!