18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Maria Szabłowska i Krzysztof Szewczyk: Mamy podobne usposobienie [WYWIAD]

Maria Szabłowska, Krzysztof Szewczyk
Książka Marii Szabłowskiej i Krzysztofa Szewczyka ukazała się miesiąc temu nakładem wydawnictwa Znak
Książka Marii Szabłowskiej i Krzysztofa Szewczyka ukazała się miesiąc temu nakładem wydawnictwa Znak Tomasz Hołod
Choć nie są małżeństwem, to darzą się wielką sympatią. Wspólnie napisali książkę, która jest kopalnią anegdot o show--biznesie. Z telewizyjnym duetem Marią Szabłowską i Krzysztofem Szewczykiem rozmawia Ola Szatan

Książka "Ludzkie gadanie. Życie, rock and roll i inne nałogi" to sentymentalna opowieść o minionych czasach z perspektywy sceny muzycznej i polskiego show-biznesu w PRL-u.
Bez przerwy słyszymy, że "życie w PRL-u było szare, a wasze wcale tak nie wyglądało". Nasz przyjaciel, Tomek Lipiński, ostatnio sformułował bardzo dobrą myśl: rzeczywiście, PRL był dosyć szary, wielu rzeczy nie było, Polska była krajem zamkniętym i wtedy ludzie, w tej szarości tworzyli sobie jakby enklawy koloru, interesując się m.in. muzyką, modą.

Jaką macie receptę, żeby zachować dobrą równowagę w waszym "związku"?
KRZYSZTOF SZEWCZYK: Myślę, że mamy podobne usposobienie w sensie myślenia do przodu, nienarzekania, trochę oglądania się do tyłu, bo tak też trzeba. Ale przede wszystkim myślenia z perspektywą.
MARIA SZABŁOWSKA: Jestem podobnego zdania, chociaż może nieco dziwnie to brzmi, bo zajmujemy się muzyką, która już była...
KS: Ty wiesz, że ciężko zajmować się muzyką, która będzie?
MS: Dużo ciężej (śmiech). Dlatego, że po pierwsze jest jej o wiele więcej, po drugie tak obniżyły się kryteria, jeśli chodzi o jakość, jest tak dużo złego, że chyba fajnie jest spoglądać wstecz i przypominać, co było fajnego. Tym bardziej że młodzi powinni z tego czerpać. Bo są to świetne wzorce.
KS: Niektórzy się oglądają. To jest zaskakujące, jak dobrze znają muzykę, na której wychowali się ich dziadkowie czy rodzice.

Wystarczy wspomnieć Anię Rusowicz.
KS: Ona jest klonem matki.
MS: Ania jest bardzo podobna do Ady Rusowicz, ale też ciekawą rzecz robi ze swoją muzyką. Bo ten bigbit jest dla niej bazą, który przy pomocy swojego męża Huberta bardzo fajnie uwspółcześnia.

Skoro wywołaliśmy temat małżeństwa, to w waszym kontekście też często był podejmowany.
KS: Nawet nie próbuje zliczyć, ile razy słyszeliśmy od ludzi, że jesteśmy małżeństwem (śmiech).

Panie Krzysztofie, z jednej strony część osób jest przekonana, że Maria Szabłowska to pana żona, a z drugiej z książki dowiadujemy się, że był pan narzeczonym Violetty Villas!
KS: No pewnie (śmiech).
MS: Nawet niedawno, jak montowaliśmy fragmenty "Wideoteki Dorosłego Człowieka" na potrzeby promocji, to ten fragment w nim się znalazł. Kiedy Violetta na ekranie wyznaje miłość Krzysztofowi. I w ogóle zawsze mówiła do ciebie "narzeczony"...
KS: A zaczęło się od tego, gdy kilkanaście lat temu robiliśmy w Trójmieście program dla telewizji. Wracając prowadziłem samochód, Maria siedziała z przodu, Viola z tyłu. Kiedy zatrzymaliśmy się, by zatankować samochód, zapytałem dziewczyny, czy chcą coś do picia. Maria zawsze wodę pije, a Viola powiedziała, bym kupił cokolwiek. Kupiłem więc sok i ciasteczka, na co zadowolona Viola powiedziała: "ojej, jak on o mnie dba, jak narzeczony!".

Natomiast wystawiła pana inna kobieta, a konkretnie telewizyjna spikerka, Edyta Wojtczak.
KS: Wystawiła i to było coś, czego bym się po niej nie spodziewał. Cały dzień zapowiadaliśmy wtedy w telewizji bloki programowe. Akurat emitowany był film, trwający jakieś 1,5 godziny, i Edyta powiedziała: "Słuchaj Krzysztof, niedaleko stąd mieszkam, to pojadę do domu nakarmić swoje koty". Zaznaczyłem od razu, by pamiętała o czasie, co ona skwitowała krótkim "no pewnie, zdążę". Minęła godzina, ja siedzę w barku przy studiu. Czasu coraz mniej, zacząłem się denerwować. Z jednej strony myśli, że nie dam rady, a z drugiej, że trzeba samemu teraz zapowiedzieć. Zacząłem coś sobie przygotowywać, mając świadomość, że Edycie pewnie coś się stało, może zatrzasnęła się w windzie, samochód jej się zepsuł... Jest minuta do wejścia na antenę, wchodzi uśmiechnięta Edyta. Okazało się, że siedziała cały czas z operatorami w studiu obok.

Z kobietami, a konkretnie Marylą Rodowicz związana jest anegdota o tym, jak wycięliście Kazimierza Kutza z programu.
KS: Trzeba było. Gościliśmy Urszulę Sipińską, a Maryla była naszym "zaskokiem", niespodzianką dla Urszuli. "Sipa" o tym nie wiedziała. Pochwaliłem obie panie, że dobrze wyglądają, po czym Maryla zaczęła opowiadać, że niedawno była w towarzystwie, w którym był też Kaziu Kutz. Początkowo nic nie mówił, a po pewnym czasie stwierdził: "Maryla, ty dobrze wyglądasz, dajesz takie pozytywne światło, tylko uważaj, bo z tobą będzie tak, że przyjdzie taki dzień i pierdolniesz jak żarówka Osram". O ile pierwsze słowo można było "wypikać" w telewizji, o tyle drugie byłoby już czystą reklamą i straciłoby sens.

MS: Skoro o śląskich akcentach, to przy okazji wizyty Maryli i Urszuli pokazywaliśmy taki genialny program rozrywkowy Kazimierza Kutza "Nareszcie razem". I pamiętam, że wtedy z dużym żalem myślałam o tym, że my możemy dać tylko takie fragmenty, bo to należy pokazywać ludziom w całości..
KS: A jakie dobre programy były kiedyś z Katowic. Czekało się na hasło "halo, tu Katowice". Robione z rozmachem, prawdziwe Las Vegas. Były schody, pióra, najwięksi artyści i przeboje

Ale największe imprezy to zaliczaliście w trakcie festiwalu w Sopocie, lub w gdańskim hotelu Posejdon.
KS: Ale to po koncertach (śmiech).
MS: Teraz, niestety, takich imprez już nie ma. Bo nie chodzi tylko o same słynne biesiady. Dużo się wtedy też rozmawiało, wymieniało myśli, z tego zawsze coś się mogło urodzić... Wiele z tych anegdot, o których mówimy w książce, nie wydarzyłoby się, gdyby nie fakt, że ludzie wtedy często się spotykali. I lubili się ze sobą spotykać, nawet jeśli różne rzeczy się działy, kłócili się ze sobą...
KS: Teraz też się kłócą, ale bardziej na tematy polityczne.
MS: Teraz się kłócą, ale również bardziej rywalizują ze sobą. Konkurowanie między sobą zawsze było, ale mam wrażenie, że było też takie pozytywne spojrzenie, gdzie koleżanka koleżance potrafiła powiedzieć, że dobrze zaśpiewała. Teraz śmiejemy się z Marylą Rodowicz, że jeśli w hotelu Opole ktoś siedzi po koncercie przy stole - to jest to Maryla ze swoimi muzykami, do których ja przychodzę. I Krzysiek, jeśli akurat jest na miejscu.

A jak to się stało pani Mario, że na prywatkę do pani trafił zespół Animals?
MS: Przez przypadek, tak jak wszystko. To że oni przyjechali wtedy do Polski to było tak niesamowite wydarzenie. Naprawdę! Nie wierzyłam, że przyjdą do mnie. Mieliśmy taki klub płytowy, jeszcze z Wojtkiem Mannem i Andrzejem Olechowskim, późniejszym ministrem spraw zagranicznych. Przychodziliśmy tam słuchać płyt, czytać gazety, bo wtedy takich gazet muzycznych nie było i jak ktoś prenumerował, to przynosił je do klubu. Oni jakoś zakolegowali się z Animalsami, byli na ich dwóch koncertach w Sali Kongresowej. I po tym drugim koncercie wokalista Eric Burdon i koledzy powiedzieli, że chcieliby gdzieś pójść i pogadać z polską młodzieżą, bo byli zaskoczeni, że tutaj tak znają ich piosenki. Oni myśleli, że jadą do kraju białych niedźwiedzi i słuchacze nic nie będą o nich wiedzieć. Padło na mnie, ponieważ moja mama była liberalna i słuchała takiej muzyki, a inni rodzice byli raczej ze szkoły Mieczysława Fogga. Mama się zgodziła, choć nie od razu, bo akurat nazwa Animals nic jej nie mówiła. Do czasu jak powiedziałam, że to ci ludzie, co śpiewają "House of the Rising Sun". Animals przyjechał do nas, przywieźli jakieś kartony różnych alkoholi. Siedzieliśmy, gadaliśmy... To było ciekawe spotkanie dla obu stron. Dla nas przede wszystkim dlatego, ze taka sytuacja w ogóle mogła się wydarzyć. Ale wtedy były inne czasy, oni nie mieli żadnej ochrony, mogli swobodnie sobie chodzić po Krakowskim Przedmieściu...

Z kolei Mick Jagger z Rolling Stones podczas wędrówki po Warszawie znalazł w komisie swoją płytę winylową.
MS: Zacznijmy od tego, że to był 1967 rok, przyjechali Stonesi do Warszawy, zespół z absolutnego muzycznego szczytu. Potem się dowiedziałam, że odwiedzili Warszawę tylko dlatego, że chcieli pojechać do Związku Radzieckiego. To były takie czasy, że w Warszawie w tym czasie były dosłownie dwa dobre hotele: Bristol i Europejski, Stonesi mieszkali w jednym z nich. Piotr Kaczkowski (legendarny dziennikarz Polskiego Radia - przyp. red.), który chciał nagrać z Mickiem Jaggerem rozmowę, a nie wiedział jednak, gdzie zespół się zatrzymał, zadzwonił do obu hoteli pytając, czy mieszka tu Jagger. Dowiedział się i nagrał wywiad. Sam Jagger okazał się być ciekawym świata zawsze i wszędzie. I chciał zobaczyć, jak wygląda warszawska ulica. Poszedł Krakowskim Przedmieściem, doszedł na Nowy Świat, gdzie był taki słynny komis. Zobaczył na wystawie swoją płytę, wystawioną pomiędzy butami, sukienkami, jakimiś kosmetykami. Nie wiedział, o co chodzi. Zbyszek Korpolewski, który był konferansjerem na słynnym koncercie Rolling Stonesów, opowiadał mi, że Jagger zapisał sobie na karteczce, ile kosztuje płyta, wrócił do hotelu i zapytał go, czy to dużo, czy mało. Wyszło, że płyta jest horrendalnie droga, i wtedy Mick zapytał, jaki przemysł jest wiodący w Polsce. Korpolewski bez zastanowienia odpowiedział, że ciężki, bo o tym trąbiła bez przerwy gomułkowska propaganda. Jagger na to: "To wasz duży błąd, radzę wam, żebyście inwestowali w show-biznes".

Rozmawiała: Ola Szatan



*Nietypowe zjawisko! Tatry, Babia i inne góry widziane z Katowic i Sosnowca [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*Klubowa Mapa Województwa Śląskiego już działa! [ZOBACZ, GDZIE SIĘ BAWIĆ]
*KATOWICE, SOSNOWIEC, BĘDZIN i CZELADŹ Z LOTU PTAKA [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*Zakaz palenia węglem w piecach: Ile to będzie nas kosztowało? [SZOKUJĄCE WNIOSKI]

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!