Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Łukasz Milik: W Górniku Zabrze jest za dużo kłamstw i polityki

Rafał Musioł
Rafał Musioł
Łukasz Milik był dyrektorem sportowym Górnika Zabrze do grudnia 2023.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE
Łukasz Milik był dyrektorem sportowym Górnika Zabrze do grudnia 2023.Zobacz kolejne zdjęcia. Przesuwaj zdjęcia w prawo - naciśnij strzałkę lub przycisk NASTĘPNE Rafał Musioł
Rozmowa z Łukaszem Milikiem, byłym dyrektorem sportowym Górnika Zabrze.

Co pan dziś porabia?

Założyliśmy stowarzyszenie dyrektorów sportowych, w którym zostałem wiceprezesem. Chcemy doprowadzić do sytuacji takich, jak w klubach europejskich, gdzie ta funkcja jest bardzo ważna, a nawet kluczowa w strukturach klubu. Proponujemy rozwiązania formalne, będziemy walczyć o zmiany przepisów, także licencyjnych.

"Łukasz Milik mnie zaskoczył, ale pewnie decydowały kwestie prywatne. Małe dziecko, dojazdy do domu, praca w nienormowanych godzinach, ogrom wysiłku, zaangażowania i energii" - tak stwierdziła prezydent Zabrza Małgorzata Mańka-Szulik pytana przeze mnie o pana grudniowe odejście z Górnika. Tak było?

Rodzina jest bardzo ważna, ale w przypadku tej decyzji wspomniany przez prezydent punkt nie był najważniejszy. I pani prezydent dobrze o tym wiedziała.

Co więc miało największy wpływ?

Chciałem móc spojrzeć sobie w twarz w lustrze, a tymczasem przez ludzi zarządzających klubem zostałem przynajmniej dwa razy wystawiony do wiatru. Muszę zacząć od tego, że jako dyrektor sportowy byłem łącznikiem między zarządem, a ludźmi zaangażowanymi w transfery, na przykład agentami piłkarzy. Górnik, o czym wszyscy wiedzieli, był im winny pieniądze. To ja odbierałem od nich telefony, więc dopytywałem w klubie kiedy problem zostanie rozwiązany. Prowadziłem tę sprawę od września, wreszcie usłyszałem, żebym przekazał informację, że zostaną spłaceni na początku listopada. Na podstawie tej deklaracji przekonałem ich, żeby poczekali te kilka miesięcy i zamkniemy temat. Listopad przyszedł, a przelewu nadal nie było. Kilka razy dopytywałem o ostateczny termin i nie udało mi się dowiedzieć nic konkretnego. Moja wiarygodność w środowisku została nadszarpnięta, a bez niej ciężko funkcjonować. Uznałem, że nie mogę sobie pozwolić na to, bym w oczach ludzi wyszedł na oszusta i kłamcę.

Na dyrektorską posadę trafił pan z Akademii. Moment nominacji, połączony z prezentacją prezesa Adama Matyska, był zaskakujący, a okienko transferowe niemal zamknięte. Nie miał pan wątpliwości czy to dobry ruch?

Nie miałem. Chciałem pomóc klubowi i z perspektywy czasu myślę, że to mi się udało. Nieskromnie sądzę, że pewną małą cegiełkę dołożyłem do tego, jak obecnie sportowo prezentuje się Górnik. Oczywiście największa w tym zasługa trenera Jana Urbana, ale jak widać, te transfery last minute, z których wtedy wielu się śmiało, takie złe nie były.

Dzielił pan przez pewien czas rolę szefa Akademii i dyrektora sportowego. To dobre rozwiązanie?

Myślę, ze tak. Włożyłem w Akademię mnóstwo serca i zbudowaliśmy świetną ludzką więź. Większość trenerów ja ściągnąłem i czas pokazał, że to były dobre wybory. Przede wszystkim jednak to łączenie ról wiele mnie nauczyło. Dzięki temu widziałem tych młodych chłopaków z bliska także w sytuacji, gdy trenowali z pierwszą drużyną. Z jednej strony chciałem, żeby wchodzili do tego zespołu, z drugiej widziałem ile im jeszcze brakuje i jak ważna jest cierpliwość, a także jak tym chłopakom tej cierpliwości brakuje.

O Akademii mówi się jednak ostatnio nie tylko pod kątem szkolenia. Myślę o głośnym liście trenerów do władz miasta i zdjęciach Lukasa Podolskiego pokazujący stan techniczny obiektu.

Ten drugi temat nie był wcale nowy, Lukas już to wcześniej pokazywał, ale wtedy akurat zbiegło się to z programem Canal+ o innych akademiach i zrobił się ferment. A list? Osobiście się trenerom nie dziwiłem.

"W przestrzeni medialnej pojawiły się doniesienia o liście rzekomo podpisanym przez trenerów Akademii Piłkarskiej Górnika Zabrze, pod którym nikt się nie podpisał. Tymczasem podczas mojego spotkania z pracownikami Akademii trenerzy odcięli się od tego listu". To słowa prezydent Małgorzaty Mańki-Szulik.

Ok, to coś panu pokażę, zobaczy to pan jako pierwszy z dziennikarzy (Łukasz Milik pokazuje skan wspomnianego listu, pod którym widnieje blisko trzydzieści podpisów trenerów). To tyle w temacie prawdomówności. Nawiasem mówiąc po spotkaniu z panią prezydent dzwonili inni trenerzy, że chcieliby się też podpisać (śmiech). Wokół Górnika to powszechna praktyka. Moim zdaniem czasem lepiej przemilczeć niektóre tematy niż prowadzić taką politykę informacyjną, jaka ma miejsce w klubie. Wszyscy pamiętają komunikaty, z których śmiała się cała Polska. A jak jeszcze do niektórych informacji wtrąca się i komentuje właściciel to robi się dodatkowy bałagan. Pewnie pan zresztą najlepiej pamięta spotkanie z zarządem, z którego napisał pan tweeta, że zaległości zostały spłacone. Piłkarze w szatni na dole od razu go przeczytali i prezesi musieli sprawę odkręcać, że nie powiedzieli tego, co powiedzieli. Pod tym względem Górnik ma dwie twarze i zostawiłbym kibicowi ocenę, która jest prawdziwa.

Długo ta pana dyrektorska misja nie trwała. Jak w klubie przyjęto pana rezygnację?

Nie wykluczam, że niektórzy otworzyli z tej okazji szampana, bo zawsze mówiłem co myślę, a to nie jest w Górniku popularne. Podczas pracy w Akademii też złożyłem wypowiedzenie, ale wtedy nagle pieniądze na szkolenie jednak się znalazły, więc pracowałem dalej. Tutaj decyzja była nieodwołalna.

Próbowano pana zatrzymać w klubie?

Tak, zwłaszcza Jan Urban, którego bardzo cenię. Na początku bałem się tej współpracy, a udało nam się wypracować bardzo dobry układ. Gdy złożyłem wypowiedzenie właśnie Jan Urban i Adam Matysek zaprosili mnie na kolację i namawiali do zmiany zdania. Przeprosiłem ich i powiedziałem, że nie mogę się już wycofać, żeby się nie ośmieszać. A powiem panu, że jeden z członków zarządu, gdy przyszedłem do klubu z dokumentem, też pokazał mi swoją rezygnację. Jak się okazało nie była nawet przez niego podpisana. Nie wiem po co był ten teatrzyk, nawet dość zabawny, bo proszono mnie, żebym nie mówił o tym piśmie pani prezydent.

Wróćmy do wątku finansowego. Panu płacono na bieżąco?

Z poślizgami. Raz zabrakło dokładnie jednego dnia do trzech miesięcy opóźnienia.

Słyszałem za to, że miał pan udział w zdobyciu dla klubu całkiem poważnej kwoty. Może pan o tym opowiedzieć od kulis?

To prawda i mogę. W październiku wezwano mnie na spotkanie z całym zarządem. Usłyszałem: - Łukasz, nie ma w klubie pieniędzy, sytuacja jest dramatyczna. Może załatwiłbyś gdzieś jakąś pożyczkę? I załatwiłem. Ktoś chciał nam, a może mnie, pomóc, oprocentowanie było niewysokie, klub dzięki temu złapał mały oddech.

Prezes Matysek i Tomasz Masoń twierdzili wówczas, że pieniądze pojawiły się m,.in. z praw telewizyjnych. O pożyczce nie wspominali...

Czytałem tamten pana wywiad... Prawda była inna, ale co mogę poradzić, że w Górniku tak często się z nią mijano. Doskonale pamiętam, że z tą pożyczką to był wtorek, miałem dzień wolny, a do godziny 9 rano każdy z członków zarządu wykonał do mnie telefon z pretensjami, że chyba nas wystawiono do wiatru, bo pieniędzy ciągle nie ma. Ja odpowiadałem, że zaraz się pojawią, bo wiedziałem, że mogę tej osobie wierzyć. I rzeczywiście, zaraz po 10 przyszedł kolejny esemes "Pieniądze wpłynęły". Tyle, nawet żadnego dzięki, nic...

Na marginesie podziękowań: na stronie Górnika widziałem podziękowania dla osób, które odchodziły z klubu, poza jednym wyjątkiem...

Chyba rzeczywiście tylko ja się takich nie doczekałem. Trudno, trzeba być facetem, patrzeć do przodu, nie żalić się, że gdzieś nie zamieścili podziękowań. Niech każdy ten gest, albo właściwie jego brak, osądzi we własnym sumieniu. Kibice swoje też wiedzą i dają temu wyraz.

Ok, koniec dygresji. Czyli załatwił pan pożyczkę i zgasił ogień w szatni. Wydaje mi się jednak, że to zarząd ma w zakresie obowiązków zdobywanie pieniędzy, a nie dyrektor sportowy.

Też mi się tak wydaje (śmiech).

Dlaczego więc zarząd nie załatwił tej pożyczki?

To kolejne pytanie, na które każdy powinien sam spróbować odpowiedzieć. Ja powiem tak: wystarczy chcieć i szukać różnych rozwiązań, a tymczasem dziś klub funkcjonuje już tylko na transferach i transzach telewizyjnych. To balansowanie na cienkiej linie.

Czy Górnik ma dziś piłkarzy, których może dobrze sprzedać, żeby przeżyć kolejne miesiące?

Spokojnie, nigdy nie wiadomo co się wydarzy. Czasem więcej dostaje się za zawodnika, gdy nie chce się go sprzedać niż gdy się taki zamiar ogłasza. Przykład Włodarczyka. To ja negocjowałem ze Sturmem, prowadziliśmy grę, Austriacy naciskali, my wyczekaliśmy i kwota jaką dostaliśmy była znacząco większa niż ta, jaką Sturm początkowo oferował. Rynek rządzi się swoimi prawami, więc może za jakiś czas znów Górnik zrobi transfer pozwalający na kilka miesięcy funkcjonowania?

Na razie jednak nie da się ukryć, że Górnik nie ma żadnej "poduszki finansowej". Gdyby była to piłkarze nie musieliby strajkować.

Ta sytuacja była szokująca i chyba musiało do tego dojść, żeby zaczęto zawodników traktować na serio.

A pan został już spłacony?

Nie, ale spokojnie, nie będę robił Górnikowi pod górkę i z nim walczył. Tu naprawdę nie chodzi o pieniądze, najbardziej boli mnie sposób, w jaki klub jest zarządzany i w jak dużym stopniu oparty jest na kłamstwie.

Trzeba jeszcze wyjaśnić jeden wątek. Dlaczego zniknął pan z dnia na dzień?

Ależ ja chciałem jeszcze świadczyć pracę, bo było kilka tematów pootwieranych. Nawet piłkarzom napisałem, że zostaję z nimi do końca. Stało się inaczej, nie z mojej winy.

Prezes Adam Matysek powiedział wówczas "Zawarliśmy porozumienie. Dziś jest po raz ostatni w klubie. Są w kadrze zawodnicy, którym kończą się kontrakty. Chyba byłaby to niezręczna sytuacja, gdyby dyrektor musiał rozmawiać z menedżerami i piłkarzami, wiedząc, że za chwilę i tak go nie będzie.".

Śmiałem się czytając te słowa. No cóż, każdy broni się jak może. Ja i tak domyślam się, a nawet wiem, kto za tym stoi i kto nie chciał mnie oglądać w klubie.

Dziesięć dni po panu zrezygnował prezes Adam Matysek.

Ten fakt mną wstrząsnął. Trudno mu się jednak dziwić, bo w zarządzie miał obok siebie dwójkę przedstawicieli miasta i zawsze przegrywał 1:2, bo decydowała polityka a nie dobro klubu. Wszyscy wiedzieli i dalej wiedzą, gdzie tak naprawdę zapadają decyzje dotyczące Górnika. Myślę, że początkowo Matysek chciał aż za dobrze, miał pomysły, które były odrzucane, aż w końcu doszedł do wniosku, że to nie ma sensu. To chyba zresztą bardzo ciekawe, że te dwie osoby są w klubie cały czas od wielu lat, nie wolno ich ruszyć ani krytykować. Prezesi przychodzili i znikali, a oni trwali i trwają.

Z pana słów wyłania się mocne pęknięcie między sferą sportową i organizacyjną w Górniku.

Tak dokładnie jest. Po tej pierwszej stronie dążyliśmy do profesjonalizmu, efekty widać w tabeli, a po drugiej... No cóż, wszyscy widzą jak to wygląda.

Górnik przez całe lata funkcjonował bez dyrektora sportowego i od kilku miesięcy znów go nie ma. To dobre rozwiązanie?

Dyrektor zdecydowanie powinien w klubie funkcjonować. Myślę, że ktoś się w końcu pojawi. Na razie jest bardzo dużo różnych niewiadomych, trwa okres wyborczy, jedncześnie prowadzona jest procedura sprzedaży, i Górnik w takiej kumulacji niepewności raz po raz obrywa rykoszetem.

W Zabrzu nie ma też prezesa.

To kolejna kiepska sytuacja, która na Górniku odbija się i będzie odbijała negatywnie. Rola i kompetencje prezesa są zbyt ważne, by zastępowali go pozostali członkowie zarządu.

A może Lukas Podolski jest takim dyrektorem sportowym bez teki i zakulisowym szefem klubu?
Nie. On jest po prostu chętny do pomocy. Jest wszędzie, gra, pomaga, motywuje młodych chłopaków, udziela wywiadów, dzięki którym pokazuje jak klub funkcjonuje i co w nim nie działa jak powinno... Lukas to najlepszy ambasador Górnika. Nie interesuje go zagranie meczu czy zaliczenie treningu i wyjazd do domu. On naprawdę w wielu sprawach odgrywa ważną rolę. Dam przykład Kapralika. Chcieliśmy go pozyskać z Żyliny. Mówię do Lukasa: nie chcesz ze mną pojechać na rozmowy? Miał dzień wolny, mógł robić różne rzeczy. Pojechał ze mną, wsparł mnie, pokazał, że jesteśmy autentyczni. I Kapralika zdobyliśmy.

Wierzy pan, że w Górniku pojawi się nowy właściciel?

Kiedyś tak, bo bez tego klub się nie będzie rozwijał, ale czy już teraz? Nie wiem. Ja na pewno chciałbym, żeby ta procedura odbywała się spokojniej, nie w warunkach tuż przed wyborami. Nie tak powinno się to wyglądać. W takich okolicznościach jest za dużo polityki i za dużo niewiadomych, bo przecież nikt nie wie, co się stanie z Górnikiem po wyborach, jakie decyzje podejmą rządzący.

Śledzi pan walkę wyborczą w Zabrzu?

Nie jestem mieszkańcem Zabrza, jestem neutralny i nie wchodzę w politykę. Na pewno uważam jednak, że członek zarządu nie powinien "lajkować" wszystkich wpisów właściciela. Nie na tym powinno polegać zarządzanie klubem. Górnik powinien zostać odcięty od polityki. Nie wiem czy państwo wiecie, ale ludzi na stadionie nakłaniano do pracy przez święta, żeby tylko na mecz z Legią został zamontowany telebim. Przecież w tym chodziło tylko o to, żeby na tydzień przed wyborami znów czymś błysnąć.

Wróci pan kiedyś do Górnika, jeśli dojdzie do zmian wewnątrz klubu?

Nigdy nie mówi się "nigdy". Górnika zawsze mam w sercu i życzę mu jak najlepiej.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

Bądź na bieżąco i obserwuj

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera