Od kilku miesięcy klubem raz po raz wstrząsają awantury i aferki, brudy prane są publicznie,
akcjonariusze się kłócą, trwa podjazdowa wojna polsko-czeska, a piłkarze grają tak, jakby grząski grunt naprawdę, a nie tylko w przenośni, leżał na murawie przy Bogumińskiej. Na domiar złego wszyscy
sprawiają wrażenie, że na złość babci, a może nawet babiczce, są gotowi odmrozić sobie uszy. W meczu z Ruchem zawodnicy swoją postawą postawili wyraźne weto wobec pomysłu posadzenia na trenerskiej
ławce Martina Pulpita, ten - z premedytacją, bo trudno go podejrzewać o taką naiwność - winę za całe zło zrzucił na swojego poprzednika Ryszarda Wieczorka.
Sobotnia kompromitacja piłkarzy paradoksalnie przypadła zapewne do gustu prezesowi Ireneuszowi Serwotce, który dostał do ręki argument przeciwko zwolennikom Pulpita i w poniedziałek postanowił wprowadzić do szatni Roberta Moskala. Nowy trener stał się tym samym naturalnym wrogiem czeskiego dyrektora, którego ambicje znacznie przerastają doświadczenie, a także jego rodaków chcących mieć wpływ na politykę zarządu.
Nawiasem mówiąc i tak trudno uznać tę politykę za spójną. Od czasu okrytych tajemnicą roszad na fotelu prezesa Odry, gdy Serwotka najpierw zniknął, a potem wrócił, co stanowi jedną z największych zagadek tego stulecia w śląskiej piłce, w Wodzisławiu zapanował chaos. Stowarzyszenie, Spółka, Czesi - trudno znaleźć wspólny mianownik ich działań, znacznie łatwiej narysować linię podziałów, sympatii i antypatii.
Czy można się więc jeszcze dziwić, że Odra spływa w dół tabeli z siłą wodospadu, skoro gierki gabinetowe stały się ważniejsze od i tak mizernej już od wielu lat gry boiskowej?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?