Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szołtysek: Zapomniane wieprzki

Marek Szołtysek
Marek Szołtysek
Marek Szołtysek arc.
W ostatnich dniach nie objeździłem wszystkich sklepów spożywczych na Śląsku, ale tam, gdzie byłem, to puszka brzoskwiń w syropie (850 ml) - czyli taki jakby brzoskwiniowy kompot kosztuje ok. 4 zł, natomiast szklany słoik z kompotem z agrestu (900 ml) - 7 zł.

I to właściwie z jednej strony jest skandal, a z drugiej widzimy tutaj wieloletnie zaniedbania w promowaniu naszych rodzimych owoców. Cóż, na owocowym rynku widać wyraźnie, że specjalizujemy się w wychwalaniu cudzego, a lekceważeniu swojego, choćby tylko swojego agrestu. W prawie każdym sklepie brzoskwinie można kupić, i to w postaci dżemów, kompotów albo owoców świeżych. Agrest zaś zdarza się na półkach średnio w co piątym sklepie i to tylko jako kompot. Soku agrestowego, dżemu agrestowego czy agrestu w czekoladzie nie spotkałem.

Od pewnego czasu promuję agrest w mojej rodzinie. Jak? Trzy lata temu wyciąłem w ogrodzie tuje i posadziłem dodatkowe krzewy agrestu i czarnej porzeczki. Jednak porzeczka, jako często chorująca, pójdzie do wycięcia i posadzę w to miejsce więcej agrestu jako rośliny odpornej na mszyce. Pełną torbę agrestu zabrałem do Włoch. Gdy zrobiłem tam z tego kompot, to Włosi zajadali się nim i chwalili. Nie pamiętali, jak to się nazywa - dopiero po czasie pewna kobieta skojarzyła, że to jest "uva spina", czyli w dosłownym tłumaczeniu - kolczaste winogrona. Moja najmłodsza córka objada agrest z krzaków ze smakiem jak jeszcze jest bardzo twardy, a wielki litrowy słoik kompotu z agrestu zjadamy oboje na pół w kilka chwil.

Sądzę więc, że w agreście drzemie wielki potencjał owocowo-gospodarczy. Choć na razie jest z tym kiepsko. Światowymi liderami w produkcji tego owocu są Niemcy (77 tys. ton rocznie), a gdzieś potem Polska (17 tys. ton).

Dla nas też powinno być to ważne, że ten rodzimy owoc łączy się ze śląską kulturą. Bo w piwnicy u mojej babci więcej niż połowa przygotowywanych na zimę kompotów była z wieprzków. A agrest to po śląsku wieprzki, choć nazywany jest też: hangrys, hangryski i z niemiecka sztachloki albo sztachelbery. Podobne bogactwo określeń regionalnych na agrest występuje też w Czechach, przykładowo - angrys, ale też meruzelka, w Austrii - mauchale i meischgle (w regionie Karyntia) czy mungatzen (Styria), czy we Francji - petasse, ballon, croupoux…

Marek Szołtysek
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!