Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nie mam sobie nic do zarzucenia

Stanisław Bubin
fot. MIKOŁAJ SUCHAN
Z Radosławem Baranem, prezydentem Będzina, rozmawia Stanisław Bubin

Po publikacjach "Polski Dziennika Zachodniego", a ostatnio także "Polityki" na temat wywiezienia oryginału pamiętnika Rutki Laskier do Izraela, sprawa znowu odżyła, ale do tej pory nie zabierał pan głosu, choć jest pan obwiniany o współudział w przekazaniu rękopisu Rutki do Instytutu Yad Vashem.

Udzielałem wielokrotnie informacji na ten temat, ale nie miałem wpływu na to, dlaczego moje opinie nie były zamieszczane, lub dlaczego były zamieszczane w postaci okrojonej, zniekształconej albo wyrwanej z kontekstu.

Zapytam wprost: czy ma pan sobie coś do zarzucenia w sprawie wywiezienia pamiętnika Rutki Laskier z 1943 roku. Bezcennego dokumentu z czasów Holocaustu. Prokuratura będzińska prowadzi postępowanie wyjaśniające, czy nie została złamana ustawa o ochronie zabytków.

Wasza gazeta kilkakrotnie sugerowała mój udział w wywiezieniu pamiętnika. To nieprawda. Nie mam sobie nic do zarzucenia w tej kwestii, nie byłem wtedy w Izraelu. Pamiętam natomiast, że w 2006 roku w Teatrze Dzieci Zagłębia podczas spotkania Stanisławy Sapińskiej z Zahavą Scherz, przyrodnią siostrą Rutki, w obecności ambasadora Izraela w Polsce, Dawida Pelega oraz około 200 mieszkańców Będzina i dziennikarzy, pani Sapińska po raz pierwszy powiedziała, że ma zamiar przekazać ocalony przez nią pamiętnik Instytutowi Yad Vashem. Ja to usłyszałem i zapamiętałem. To była jej decyzja.

Pani Stanisława chciała przekazać pamiętnik Muzeum Zagłębia w Będzinie. We wstępie do pierwszego wydania pamiętnika nakładem "Dziennika Zachodniego" Adam Szydłowski, redaktor tamtego wydania, napisał: "W 2005 roku dawna koleżanka 14-letniej Żydówki z Będzina postanowiła przekazać swój skarb do miejskiego muzeum".

Już 2 lipca 2007 roku w "Dzienniku Zachodnim" pani Sapińska wyjaśniła tę kwestię. Na początku istotnie chciała przekazać pamiętnik do muzeum, ale po zastanowieniu zdecydowała inaczej.

Mamy dokument, z którego wynika, że pan korespondował z Instytutem Yad Vashem, między innymi w sprawie ułatwienia wyjazdu pani Sapińskiej do Izraela dla przekazania rękopisu...

Było tylko jedno pismo z mojej strony, które miało pomóc w wydaniu i promocji pamiętnika przez stronę izraelską, jednocześnie informujące o zamiarze prze-kazania dokumentu Instytutowi Yad Vashem. I tylko w takim kontekście należy rozumieć moje słowa dotyczące uhonorowania osób związanych z uratowaniem tego pamiętnika. Uhonorowania w druku, w kolejnej edycji, żeby nikt nie zapomniał, że to sędziwa mieszkanka naszego miasta przez 60 lat przechowywała dziennik Rutki, a potem podjęła niełatwą, ale przemyślaną decyzję przekazania go państwu Izrael.
Adam Szydłowski, podległy panu urzędnik, kierownik USC, który odegrał niebagatelną rolę w wywiezieniu pamiętnika, twierdził wielokrotnie, że mieliście państwo opinię prawników, że wywóz dokumentu nie będzie złamaniem ustawy o ochronie zabytków. Dziś już wiadomo po wypowiedziach ekspertów, że pani Sapińska nie miała prawa wywieźć go za granicę, bo grozi za to kara do 3 lat więzienia. Zatem jacy prawnicy wam doradzali?

To by było straszne, gdyby pani Sapińska stanęła pod takim zarzutem. Adam Szydłowski nie miał udziału w tej sprawie jako podległy mi służbowo urzędnik. Pan Szydłowski był zaangażowany jako człowiek, który zajmował się pamiętnikiem i jego popularyzacją. Wszelkie sugestie, że pani Sapińska pojechała do Jerozolimy ze sztabem urzędników są nieuprawnione. Pani Sapińska pojechała z Adamem Szydłowskim, który był tam z urzędu jako redaktor pierwszego wydania pamiętnika, w ramach delegacji. Urząd nie poniósł z tego tytułu żadnych kosztów, bo za wyjazd i pobyt zapłaciła strona izraelska. Na marginesie zapytam: a kto inny miałby z panią Sapińską polecieć? Miała polecieć sama, w tym wieku? Kiedy otrzymała zaproszenie, moją rolą było tak wypromować to zdarzenie, aby było z jak największą korzyścią dla miasta. I to się udało.

Odeszliśmy od wątku dotyczącego prawników...

Ustawa o ochronie zabytków z 2003 roku stanowi, że aby tak zwany przedmiot ruchomy został uznany za zabytek, musi być wpisany do rejestru na wniosek jego właściciela. Z prawnego punktu widzenia dla mnie ta sytuacja jest czysta.

Zasięgaliście opinii prawników i oni tak wam doradzili?

Nie, w tej sprawie prawnicy się nie wypowiedzieli. Przecież trudno sobie wyobrazić, że po otrzymaniu informacji, że prywatna osoba planuje wizytę zagraniczną, urząd w związku z tym pyta prawników o opinię.

Adam Szydłowski udziela zupełnie innych informacji.

Bo być może Adam Szydłowski pytał jakiegoś prawnika. Ja mówię o swojej wiedzy na ten temat.
Efektem niezasięgnięcia opinii prawników jest teraz postępowanie wyjaśniające prokuratury.

To pan tak twierdzi. Nie prosiłem o opinię w związku z wywozem pamiętnika, bo byłem i jestem przekonany, że w tej kwestii nie zachodzi kolizja z polskim prawodawstwem. Prokurator zwrócił się do mnie z prośbą o złożenie na piśmie wyjaśnień w związku z tym, że do prokuratury wpłynął anonim dotyczący wywozu pamiętnika Rutki. I takich wyjaśnień udzieliłem. Chcę podkreślić, że niczego w mieście nie ukrywaliśmy, wszystkie spotkania i wizyty były relacjonowane również na sesjach rady miejskiej.

Powiedział pan publicznie, że nie żałuje, że pamiętnik Rutki znalazł się w Izraelu. Potwierdzi pan to jeszcze raz?

Trzeba na to spojrzeć szerzej: co by było, gdyby pamiętnik pozostał w Będzinie? Dzisiaj panowałaby wokół niego cisza. Nie moglibyśmy mu zapewnić kolejnych wydań i światowej promocji. Niewiele osób zdaje sobie sprawę, czym jest Instytut Yad Vashem. To nie jest ani zwykłe muzeum, ani zwykły instytut. To wielka, globalna instytucja, przez którą przewijają się miliony osób. Choćbyśmy zaangażowali największe pieniądze w promocję pamiętnika, nie uczynilibyśmy dla niego nawet cząstki tego, co zrobił jerozolimski instytut. Tymczasem u nas zainteresowanie pamiętnikiem było średnie i spadało. Żadna z instytucji polskich, żadne muzeum, żadne archiwum, nie zatroszczyło się o ten dokument. Nikt nie wyraził ani chęci, ani nie zapytał miasta czy pani Sapińskiej, co dalej z pamiętnikiem, gdzie powinien się znaleźć. Nie było żadnej dyskusji na ten temat. Nie chcieliśmy, żeby pamiętnik wylądował obok kolekcji broni prochowej czy w magazynie muzeum, gdzie nikt nie mógłby na niego popatrzeć.

I jeszcze jedno: Adam Szydłowski twierdzi, że mówienie o sprawie pamiętnika to wzniecanie histerii antysemickiej. Rzekomo ludzie w Będzinie boją się powrotu dawnych żydowskich właścicieli, którzy odbiorą im kamienice.

Nastroje w mieście są różne u różnych osób, ale aż tak źle na pewno nie jest. Po pewnym czasie burza przeminie, a my wszyscy będziemy mieć pewność, że decyzja związana z pamiętnikiem Rutki Laskier była właściwa.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!