Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że właśnie w okolice Bielska-Białej mogło trafić mięso wieprzowe sprowadzone w ostatnim czasie z Irlandii. Irlandzka wieprzowina od dwóch dni jest na cenzurowanym a wszystko przez rakotwórcze dioksyny, które mogą znajdować się w partiach importowanych z wysp przez trzy polskie firmy. W ciągu ostatnich kilku miesięcy do kraju dotarło około 667 ton podejrzanej wieprzowiny, około 100 ton trafiło na Śląsk.
Pracownicy Wojewódzkiego Inspektoratu Weterynarii od wczoraj sprawdzają wszystkie śląskie magazyny. Jeszcze w poniedziałek podejrzane były tylko cztery zakłady. Teraz wiemy, że któryś może znajdować się w powiecie bielskim.
- Wieprzowinę znaleziono w dwóch śląskich zakładach. W jednym była to wątróbka, około trzech ton, w drugim około 20 ton łopatki wieprzowej. Mięso nie było przerabiane i zostało zniszczone - wyjaśnia Piotr Gajos, zastępca dyrektora WIW w Katowicach. Czy wieprzowina była skażona nie wiadomo, badań na zawartość dioksyn nie zlecono. - Decyzja czy mięso ma zostać zniszczone, czy badane, jest w gestii powiatowych inspektorów weterynarii. Jeśli chodzi o mięso mrożone, to nie ma pośpiechu z decyzją, jeśli trwałość jest krótka, to lepiej zniszczyć - wyjaśnia Gajos.
Informacji o zniszczonej wieprzowinie nie potwierdza jednak Krzysztof Jażdżewski, Główny Inspektor Lekarza Weterynarii. - Nie dotarły jeszcze do mnie - mówił wczoraj wieczorem.
Irlandzkie mięso nie musi być groźne dla zdrowia człowieka i niekoniecznie partie, które znalazły się na Śląsku są skażone dioksynami.
Obawy budzi wieprzowina sprowadzona do województwa we wrześniu i październiku. - To mięso zostało już przerobione i dostało się do dystrybucji, także detalicznej - przyznaje Gajos. W naszym regionie trzeba sprawdzić około dwustu zakładów. Ścieżka, którą mięso przeszło od irlandzkiej rzeźni, poprzez importerów, zakłady mięsne, aż do sklepowej półki jest długa i jej prześledzenie potrwa nawet kilka dni, podejrzane wyroby mogą być cały czas w sprzedaży. Jednak do czasu, aż sprawa nie zostanie wyjaśniona inspektorzy odmawiają podania nazw zakładów, w których zaleziono irlandzkie mięso. - Nie mamy potwierdzenia, czy mięso jest skażone, dlatego nie podamy nazw przedsiębiorstw. Jeśli, w którymś będzie mięso irlandzkie, ale nieskażone, to wyrządzimy olbrzymią krzywdę tym zakładom - ucina Jażdżewski. - Gdyby istniały realne groźby już byśmy słyszeli o ostrym zatruciu we wrześniu, albo październiku - dodaje.
Nie wykluczone, że całe irlandzkie mięso, bez względu na, to czy skażone, czy nie prewencyjnie zamiast na stół, czy do sklep, trafi na śmietnik. - Mięso jest utylizowane w zakładzie utylizacyjnym. Potem może zostać wykorzystane ewentualnie jako ulepszacz gleby, ale już na pewno nie karma dla zwierząt - tłumaczy Jażdżewski.
Jak doszło do zatrucia mięsa? Najprawdopodobniej źródłem skażenia dioksynami było dostanie się związków do pasz w jednym z zakładów produkcyjnych na terenie Irlandii. Ilość stwierdzonych dioksyn w badanych paszach stukrotne przekroczyła dopuszczalny poziom. Z wysp mięso do Polski sprowadzało trzech importerów, od nich trafiało do 28 przetwórców w 9 województwach, w tym czterech w województwie śląskim. Wczoraj wieczorem Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi informowało, że w naszym województwie zatrzymano do analizy 3.250 kg surowców i produktów wieprzowych.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?