Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Szczepański: Narodowy scenariusz do filmu Vabank III

Marek S. Szczepański
Juliusz Machulski, reżyser dwóch znakomitych komedii kryminalnych "Vabank" i "Vabank II", z nieśmiertelną rolą Jana Machulskiego jako trębacza Kwinto, nie przewidział zapewne, że życie polityczne dopisze kolejny odcinek filmu. Oto bowiem 8 lutego 2013 roku premier Donald Tusk i jego współpracownicy ogłosili, że osiągnęli życiowy sukces negocjując budżet europejski. Podkreślano, że Polska stała się największym beneficjentem Unii i w kryzysowym rozdaniu finansowym zyskała najwięcej spośród wszystkich krajów twardo walczących o kasę.

Niemal natychmiast do kontrataku ruszyła opozycja i ogłosiła porażkę rodzimych negocjatorów. Spiker Prawa i Sprawiedliwości, Mariusz Błaszczak, przywołał nawet łacińską formułę, że Donald Tusk osiągnął "minimum minimorum", co w przekładzie na język poto-czny oznacza, że premier nie podołał negocjacyjnym trudom. Nieco inaczej zareagował Leszek Miller, który sugerował, aby europejskie pieniądze brać i czym prędzej czmychać, jak to ujął, do kraju.

Katastrofę budżetową ogłosił europoseł Janusz Wojciechowski, ubolewając nad nikczemnie niską dotacją na polską wieś, rodzimych chłopów i farmerów. Nie przyjmował do wiadomości, że wieś od lat zyskuje najwięcej na członkostwie w Unii, która okazała się prawdziwą dobrodziejką rolników i ich kooperantów. Reprezentanci Platformy podkreślali dramaturgię 26-godzinnych rozmów, wskazywali na hektolitry wypitej kawy, napojów energetycznych i kto tam wie, czego jeszcze.

Na wieść o zakończeniu rozmów prezydent Bronisław Komorowski jął mrozić butelkę szampana na znak zwycięstwa. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że polscy negocjatorzy osiągnęli prawdziwy i niekwestionowany sukces, choć zawsze można sobie wyobrazić jeszcze większe jego rozmiary. Ale umniejszanie powodzenia i roli Donalda Tuska oraz całej ekipy - w tym zwłaszcza cichego bohatera brukselskich rozmów, Piotra Serafina, głównego negocjatora RP - jest co najmniej nie na miejscu.

Teraz, po półfinałowej potyczce budżetowej, nadchodzi bardzo trudna debata nad jego akceptacją, czyli finał w Parlamencie Europejskim. Ten zaś może budżet zatwierdzić, odrzucić lub zmodyfikować. Ważna jest zatem jeszcze większa konsolidacja polskich polityków i lobbystów, aby finansowy sukces potwierdzić, a następnie skonsumować.

Brukselski spór o pieniądze po raz kolejny ujawnił szczególny typ rozumowania nie tylko polityków, ale także rodaków zdystansowanych jednoznacznie do kolejnych ekip rządzących. Wielu z nich jest przekonanych, że zdobyte pieniądze są kluczem do rozwoju kraju, powiększania jego zamożności i dobrostanu. Z całą pewnością tak właśnie jest, ale żadne pieniądze z Unii Europejskiej nie zwalniają nas z ciężkiej, uporczywej pracy i wysiłku. Zawsze aktualne jest powiedzenie: "pomóż sam sobie, a bank, niebiosa i Unia Europejska ci pomogą".

Równie niepokojące jest przekonanie, że w Brukseli w specjalnym skarbcu leżą sterty pieniędzy, a premier Donald Tusk przyjechał po to, aby skutecznie - niczym bajkowy Ali Baba - je zagrabić i czmychać do kraju. Prawda jest przecież inna. Pieniądze, owszem są, ale ich podział nie jest skokiem na kasę, jak w filmie Machulskiego. Podział poprzedzają wielomiesięczne negocjacje na niższym szczeblu, trudne i wyniszczające.

Szczyt w Brukseli to ważny spektakl zamykający pracę tak zwanych kalkulatorów, czyli ludzi liczących wszystkie możliwe warianty podziału pieniędzy i przekazujących te rachunki politycznym zwierzchnikom. W kasowym rozdaniu liczą się dotychczasowe sukcesy i porażki kraju, sposoby wydatkowania pieniędzy pochodzących z portfeli unijnych podatników. A tutaj Polska, mimo całkiem sporego pakietu finansowego wstydu, związanego choćby z budową dróg i autostrad, ma się czym pochwalić. Nie mogą temu zaprzeczyć najwięksi nawet malkontenci polityczni i zawzięci przeciwnicy obecnego rządu.

Jakimś szczególnym w tym zakresie znakiem jest to, że cywilizacyjny skok RP doceniają Niemcy, którym od dawna już nie przechodzi przez gardło pogardliwe określenie "Polnische Wirtschaft" (polskie gospodarzenie). Wprost przeciwnie, wielu z nich, często utytułowanych, powszechnie szanowanych uznaje Polskę za lidera europejskich zmian i stawia za przykład dobrego wykorzystania unijnych funduszy.

Niesprawiedliwe jest jednak przypisywanie sukcesu wyłącznie rządzącej ekipie politycznej. Na polski wynik składa się praca wszystkich rządów, choć ich udział w cywilizacyjnym skoku jest oczywiście zróżnicowany. W rodzimych warunkach wciąż prawdziwe jest zdanie Alberta Camusa, francuskiego prozaika zapamiętanego z lektur szkolnych, że "łatwiej zdobyć sukces, trudniej na niego zasłużyć".



*Slash w Katowicach! Spodek oszalał [SENSACYJNE ZDJĘCIA i WIDEO]
*Hajmat, hanysy, gorole, powstania śląskie, godka! [Śląski Słownik Pojęć Kontrowersyjnych]
*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Poznaj tajemnicę abdykacji papieża Benedykta XVI

Codziennie rano najświeższe informacje z woj. śląskiego prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!