Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Stalking: Broń agentów i odrzuconych kochanków

Jakub Sztern
Kiedy do raczkującego internetu przeciekła publikacja "CIA book of dirty tricks" (Księga brudnych sztuczek CIA), Ameryka otworzyła oczy ze zdumienia. Stalking - czyli długotrwałe natarczywe nękanie i nachodzenie było metodą osaczania obiektów w śledztwie. To CIA - amerykańska Centralna Agencja Wywiadowcza, do perfekcji doprowadziła metodę, będącą do tej pory głównie przedmiotem badań psychiatrów i prawników.

"CIA book of dirty tricks", oprócz rzeczy tak oczywistych jak zasady podsłuchiwania, podglądania, kontroli poczty czy trywialnego zabójstwa, podsuwała pomysły na miarę początku lat 90. i ówczesnej technologii. Potem technologiczna lawina runęła i agencja dostała do rąk zabawki, oglądane dotychczas tylko w wysokobudżetowych filmach sensacyjnych. Jednak zasada tej techniki operacyjnej pozostała niezmieniona: staraj się sprawiać wrażenie, że ciągle jesteś blisko - obiekt ma czuć twoją obecność i obawiać się jej, ale to ty wybierasz, czy ma być świadomy twojego istnienia, czy raczej powinien poczuć się jak w świecie duchów. Nadrzędnym celem było powodzenie prowadzonej operacji.

Jednak to właśnie powszechny dostęp do technologii i złudne przekonanie o anonimowości, a co za tym idzie, bezkarności w sieci legło u podstaw wyodrębnienia przez nauki medyczne i prawo zjawiska stalkingu. Bo stalking jako taki istniał od wieków. Mógł się objawiać uporczywym śpiewaniem serenad pod balkonem, codzienną pocztą kwiatową, anonimowymi liścikami. Każda epoka miała swoją stalkerską technologię. O stalkingu napisano nawet bajkę "Piękna i bestia" i musical "Upiór w operze". Choć oczywiście te dwie opowieści dziś wydają się nieszkodliwymi fikcyjnymi romansami o pozytywnym zabarwieniu.

Pierwsi za uporczywe nękanie zabrali się Amerykanie. Wbrew pozorom nie zaczęło się wcale od gwiazd Hollywoodu, narażonych na nękanie przez fanów, ale od byłych żon. To one zgłaszały na policję kolejne najścia rozwiedzionych mężów, nierzadko kończące się pobiciami. I to one wywalczyły dwa nowe rodzaje kary: zakaz zbliżania i zakaz kontaktu. Nowe kary w żaden sposób nie zlikwidowały roszczeń i zapędów byłych mężów, zmusiły ich jednak do obchodzenia sądowych zakazów. Anonimowe telefony i listy z lat 70. 20 lat później przekształciły się w anonimowe maile, kontakty w powstających programach komunikacyjnych czy internetowych czatach, potem przeniosły się na portale społecznościowe i... serwisy porno. Tu nawet amerykańskie prawo okazało się za słabe. Serwisy zarejestrowane poza USA, serwery stojące w niedostępnych dla Wuja Sama rejonach świata były nie do zwalczenia. A to na nich magazynowano nagie zdjęcia byłych dziewczyn i żon, tam umieszczano wpisy dokumentujące odpowiednie prowadzenie się i wyczyny nowo powstałej klasy celebrytów, tam wreszcie umieszczano internetowe bramki, umożliwiające wysyłanie anonimowych SMS-ów i podszywanie się pod cudze numery.

Na takie numery nie wystarczyła już "CIA book of dirty tricks".

Piękna i bestia, upiór w operze, CIA - te terminy oczywiście mogą służyć mitologizowaniu stalkingu, jako działać prowadzących zwykle do szczęśliwego celu. To nieprawda. W Europie stalking przyjął się brutalnie i jeżeli wierzyć brytyjskim publikacjom medycznym, zjawisko wcale nie jest marginalne. W Enfield w Londynie stworzono nawet specjalną klinikę, która ma leczyć stalkerów tak, jak leczy się ludzi z alkoholizmu. Z szacunków brytyjskich wynika, że co piąta kobieta i co dziesiąty mężczyzna są na terenie wysp ofiarami stalkingu. W badaniach i działaniach dalej posunęli się Włosi. Ich Osservatorio Nationale Stalking potwierdziło, że 10 proc. zabójstw zarejestrowanych w ciągu dwóch lat było poprzedzone atakami stalkingu. Ministerstwo Sprawiedliwości landu Schlezwig-Holstein przejęło się zjawiskiem na tyle, by na swoich stronach internetowych umieścić ulotki we wszystkich unijnych językach, opisujące stalking i sposoby ochrony. Ale to nic dziwnego. W Niemczech narastające zjawisko stalkingu wywołało falę samobójstw. Dopiero wtedy rząd federalny i rządy poszczególnych landów zaczęły wdrażać działania profilaktyczne i modyfikować prawo. W Bremie zaczęto nawet promować Stalking KIT - zestaw porad pomagających w zwalczaniu stalkerów. I nic dziwnego. Sami Niemcy twierdzą, że to temat gorący i do zduszenia w zarodku.

Jednocześnie ci sami Niemcy obarczają winą za stalking anonimowość w internecie i dostępność tanich prepaidowych kart telefonicznych. Jest to znamienne, bo jeszcze 4 lata temu protestowali przeciwko zaproponowanej przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych kontroli internetu.

Stalking istniał zawsze. Opierał się na dostępnych osiągnięciach technicznych, na braku uregulowań prawnych. I na ludzkiej próżności. Bo to, czego się nigdy nie pisze w materiałach o stalkingu - dotyczy właśnie odbiorcy. To on bywa 6. przypadkach na 10 zainteresowany pierwszym, drugim i trzecim kontaktem. Kontaktem pełnym komplementów, zrozumienia, współczucia - czegokolwiek oczekuje i z czegokolwiek się wyspowiada. Dla stalkera tyle wystarczy. Potem będzie nacierał ze zdwojoną mocą, wykorzystując wszystkie zdobyte informacje.

Naiwność bywa urocza. I to ona pozwala stalkerom bezkarnie nękać ludzi. Prosta zasada: nie znasz - nie ufaj, pozwala ograniczyć dostęp stalkerów do minimum. Bo to nie musi być ktoś z naszego otoczenia. Choć w większości przypadków tak jest. To może być każdy anonimowy kontakt w sieci. I zwykle wystarczy taki kontakt zignorować.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!