Dziwna to sprawa, że stawia się lub usiłuje się stawiać pomniki tym, którzy nie przyjęli do wiadomości, że wojna skończyła się na początku maja 1945 roku i nadal "przeprowadzali akcje zbrojne". W przypadku grupy "Bartka" było ich podobno 340 w ciągu około 614 dni, co daje 1 akcję co dwa dni. W takich "akcjach zbrojnych" można zastrzelić (zlikwidować) kilka osób uznanych za kolaborantów. Z artykułu dowiedziałem się, że byli dobrze uzbrojeni. Zapewne na likwidację kolaborantów starczyłoby im naboi na długo, ale nie na poważne bitwy. Prawdopodobnie IPN ma dostęp do dokumentów dotyczących tych akcji. Chcielibyśmy je poznać.
CZYTAJ KONIECZNIE:
REPLIKA NA LIST ANDRZEJA PIONTKA
Propaganda nazywa ich żołnierzami wyklętymi przez władze PRL-u, ale dla zwykłych ludzi nękanych przez leśnych, byli oni przeklętymi. To ludzie przeklęci spod innego znaku doprowadzili do dramatu wypędzenia Łemków i rozproszenia ich w Polsce i na Ukrainie.
W latach 70. prenumerowałem tygodnik "Kontakty", wychodzący na Podlasiu. Tam były wspomnienia ludzi nękanych przez ludzi przeklętych, bo na tym terenie trwało to najdłużej. Ludzie nękani długo nie puszczali pary z ust, bo obawiali się, że wcześniej czy później może to zaszkodzić komuś z rodziny. Tylko nieliczni o tym mówili.
Można współczuć ludziom, którzy pogubili się w powojennej sytuacji. Przeżywali osobiste dramaty i duchowe rozterki. Wielu nie odważyło się natychmiast po skończonej wojnie wyjść z lasu w obawie odwetu ze strony niedawnych towarzyszy broni. Bali się również znaleźć między tymi, których skrzywdzili, wszak nie przychodzili do wsi, by pomagać w żniwach. Ze strony skrzywdzonych ludzi mogli obawiać się doniesienia na nich na UB.
Prawdopodobnie Dadak nie zastrzelił "Bartka" jako milicjant, ale był to może osobisty porachunek. Nie można nazywać bohaterami ludzi, którzy coś sobie ubzdurali i chcieli to zrealizować, bo wtedy należałoby gloryfikować ludzi spod znaku "Czarnego Września", "Czerwonych Brygad", "Tamilskich Tygrysów" itp.
Propagandyści narzucają nam swoje widzenie wydarzeń (nie bezinteresownie) i nadają im status dogmatu, którego nie wolno podważać. Jednym z nich jest twierdzenie, że Polacy nie byli wyzwoleni przez Armię Czerwoną, bo ta przyniosła nam kolejną okupację. Wyznawcy takiego dogmatu zmieniliby zdanie, gdyby byli więźniami Majdanka lub Oświęcimia. Zapewne nie chcieliby czekać, aż wyzwoli ich Anders na białym koniu. Do kolejnej okupacji przyczynili się pośrednio właśnie ludzie lasu, którzy niszcząc niemieckie transporty wojskowe na Wschód, osłabili Niemców i wzmocnili Sowietów. Gdyby nie osłabili Niemców, to może wzajemnie by się wykrwawili przed Uralem i wystarczyłoby ich tylko dobić. Szokujące?
Propaganda od zawsze podpowiada nam, kto dobry i kto zły. Za PRL-u czytałem, jak rosyjskie miasteczko wielokrotnie przechodziło z rąk tzw. białych do rąk czerwonych na początku rewolucji. Gdy miasteczko zdobywali biali (źli), w szpitalu ucinali głowy czerwonym (dobrym) i wyrzucali ich oknami, by zrobić miejsce dla swoich rannych. Należało się domyślić, że jak miasteczko zdobyli czerwoni, to białym podstawiali baseny pod tyłki i zmieniali im opatrunki.
Im mniej postawimy pomników i powiesimy tablic coś upamiętniających, tym mniej będą ich mieć do niszczenia przyszli jacyś "prawdziwi" patrioci. Jedni tacy rzucili się do niszczenia pomników postawionych za PRL-u. Dziwi mnie tylko to, że wcześniej nie pozbywali się pieniędzy, na których były drukowane podobizny komunistycznych "świętych".
Andrzej Piontek
Czytelnik DZ
*Ranking szkół nauki jazdy 2013
*Restauracja Rączka gotuje otwarta ZOBACZ ZDJĘCIA
*Granica polsko-niemiecka 1922 na Górnym Śląsku [SENSACYJNE ZDJĘCIA]
*Podziemny dworzec autobusowy w Katowicach działa! [ZDJĘCIA]
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?