18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Niecałe Katowice były przeciw Czeczenom

Katarzyna Piotrowiak
ARCHIWUM PRYWATNE
Z Maliką Abdoulvakhabovą, wiceprezesem zarządu Fundacji Ocalenie, rozmawia Katarzyna Piotrowiak

Co pani czuła, kiedy okazało się, że Czeczeni nie pasują do Katowic i muszą opuścić miasto?

Nie czułam ani urazu czy żalu. Wiem, że to nie była decyzja wszystkich mieszkańców, a tylko prezydenta Katowic.

Jak wielu Czeczenów mieszka w Polsce i jak im się żyje?

Obecnie w Polsce przebywa około 6 tysięcy moich rodaków. Oczywiście, zdarzają się różne sytuacje, ale z taką, jak ta w Katowicach, mieliśmy do czynienia po raz pierwszy. Jakiś czas temu byłam na konferencji w Białymstoku. Nigdy nie zapomnę tej wizyty. Prezydent miasta powiedział wtedy, że w mieście, w którym żyje 300 tysięcy ludzi, nie zabraknie miejsca dla 300 Czeczenów. Powiedział: "Musimy sobie poradzić". Rozpłakałam się ze wzruszenia. Duże serducho ma ten prezydent Białegostoku. Dlatego, jeśliby mówić o Polakach, to ogólnie rzecz biorąc problemów nie mamy. Dobrze żyjemy. Problemem może być jedynie brak pomocy socjalnej, zwłaszcza mieszkań.

Kłopoty mieszkaniowe to nasza specjalność. Nic w tym dziwnego.

Wielu naszych wyjeżdża z Polski, bo nikt nie chce im wynajmować mieszkań bez polecenia. To znaczy, jeśli jeden Polak nie przekona drugiego, że zna ludzi z Czeczenii, to wtedy nie ma problemu. Niestety, nie ma odpowiedniej ścieżki pomocy dla obcokrajowców, a organizacje pozarządowe mogą jedynie prosić i przekonywać innych, że Czeczeni to normalni ludzie i że biorą za nich odpowiedzialność.

Może brak odpowiednich przepisów albo Urząd do spraw Cudzoziemców źle funkcjonuje?

Urząd do spraw Cudzoziemców robi, co w jego mocy. Znam urzędników i wiem, że starają się dobrze wykonywać swoją pracę. Tak było w przypadku Czeczenów z Katowic. Nie mieli czasu na kampanię informacyjną w katowickim środowisku, wszystko jednak zostało załatwione zgodnie z prawem. Żałuję, że nie miałam okazji porozmawiać z prezydentem miasta. Ta historia z likwidacją ośrodka dla cudzoziemców w Katowicach-Załężu mogła wynikać z niewiedzy, bo Polacy niewiele wiedzą o Czeczenach. Ale skoro był taki opór, to może lepiej trzymać się jak najdalej. Nic na siłę.
Z nikim z Katowic pani nie rozmawiała?

Udało mi się spotkać w szkole z panią dyrektorką i rodzicami. Mówili przyjaźnie o naszych dzieciach, że są zdolne, mają wielką chęć do nauki. Nie mogę więc powiedzieć, że całe Katowice były przeciwne Czeczenom.

Wszystko było więc jak należy?

Tak, bo według polskiego prawa nie trzeba mieć zgody władz miasta na lokalizację nowego ośrodka, zresztą, kto by się spodziewał aż takiego sprzeciwu. Oczywiście, gdzie indziej też były konflikty, ale dotyczyły pojedynczych spraw, najczęściej wynikających z problemów na tle kulturowym. Dlatego często odwiedzamy szkoły, pokazujemy filmy nakręcone przez naszych dziennikarzy o sytuacji w Czeczenii. Często szkoły same nas o to proszą. Jedna z nauczycielek tłumaczyła, że uczy w szkole troje naszych dzieci i nie ma zielonego pojęcia jak się zachowywać.

Różnice w zachowaniu są tak duże?

Kwestia honoru jest u nas podstawą. Czeczen nie odpuszcza poniżenia, nawet małe dziecko wie, że nie wolno nikogo poniżać i nie zgadza się, żeby ktoś go obrażał. W Polsce zdarzały się różne historie, ale najczęściej były to konflikty słowne, nie fizyczne. Ja mam 57 lat i też nigdy nie odpuszczę, kiedy ktoś mnie źle potraktuje. Zawsze mu odpowiem.

Proszę zatem powiedzieć, jak pani ocenia Polaków?

Jak nie pomieszkasz, to nic nie wiesz o ludziach. W Polsce mieszkam od 12 lat i bardzo się z tego cieszę. Zdecydowałam się zostać, bo nie chciałam już wędrować po Europie. Cieszę się, bo w Polakach jest więcej ludzkich odruchów niż u Belgów czy Austriaków, którzy mają do pokazania tylko sztuczny uśmiech i guzik ich obchodzimy. Z Polakami można zwyczajnie porozmawiać, z kobietami po babsku popłakać.
Czy polscy przedsiębiorcy chętnie zatrudniają Czeczenów?

Czasami traktują nas jak dzikusów, którym można nie płacić za pracę. Przychodzi do nas wielu z prośbą o pomoc, bo na przykład właściciel firmy budowlanej nie wypłacił grosza od dwóch miesięcy. Tymczasem dla Czeczena dane słowo jest równie ważne jak umowa.

Wasze kobiety w ogóle nie pracują?

Rodzina liczy średnio 4-5 dzieci, więc o pracy nie ma mowy. Jeśli jednak kobieta ma możliwości, a wśród nas jest sporo pielęgniarek, to pojawia się problem z nostryfikacją dyplomów. Sprawa wcale nie jest taka prosta i może potrwać kilka lat. Przez ten czas na przykład samotna kobieta, co u nas jest rzadkością, musi przecież coś jeść, więc najmuje się do sprzątania w hotelu, zmywania czy krojenia warzyw w restauracji. Problemy pojawiają się wtedy, kiedy kobieta chce pracować u kogoś w domu. Znam Czeczenkę, która dba o porządek w 15 polskich domach, jednak dla wielu Czeczenów taka praca jest nie do przyjęcia.

Podstawą znalezienia pracy jest znajomość języka polskiego. Jak Czeczeni się spisują?

Dorosłym ciężko idzie. Mowa czeczeńska nie ma nic wspólnego z polską. Nasz język pochodzi z grupy kaukaskiej i wymawiany jest gardłowo. Na przykład ołówek to po czeczeńsku kholom. Ale dzieci świetnie sobie radzą. Szybko łapią polskie zwroty i dogadują się z polskimi rówieśnikami.

Czy potem młodzi idą na studia?

Przez wielu Czeczenów Polska jest traktowana jako kraj przejściowy, nie ma więc wśród nich wielu studentów. Słyszałam, że najwyżej 20 w trakcie studiów i 16 po studiach, w tym moja córka.

Jak widzicie swoją przyszłość w Polsce?

Czeczeni nie mają problemów z adaptacją, przecież żyliśmy obok Rosji. Moje pokolenie w stu procentach studiowało w Związku Radzieckim, dorastaliśmy, poznając obcą kulturę. Dlatego można powiedzieć, że przyjmujemy każdą inną kulturę z pozytywnym nastawieniem i tolerancją. Nie znam ani jednego Czeczena, któremu by przeszkadzało, że mieszka w niemuzułmańskim kraju. Ja czuję dokładnie tak samo, jednak o ile zależy mi na integracji Czeczenów z Polakami, to nie jestem za asymilacją.

Fundacja Ocalenie jest organizacją pozarządową, nie nastawioną na zysk. Nie prowadzi działalności gospodarczej, a udzielana przez nią pomoc jest bezpłatna dla korzystających z niej osób. Działa od 2000 roku, a od 2008 roku jest organizacją pożytku publicznego. Obszar zainteresowań fundacji obejmuje przede wszystkim problemy uchodźstwa, pomocy uchodźcom i repatriantom, integracji i preintegracji uchodźców i repatriantów, wsparcia Polonii na Zakaukaziu, dialogu międzykulturowego i wielokulturowości. Więcej na stronie www.ocalenie.org.pl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!