Przez pewien czas te kobiety siedziały w jednej celi Aresztu Śledczego w Katowicach, a nawet się przyjaźniły. Na spacerniaku zwierzały się sobie z problemów. Potem Beata Ch. zeznawała przeciwko koleżance. Zbrodnie za jakie odpowiadają wzburzyły nas, bo ich ofiarami były maleńkie bezbronne dzieci. Ciała obu porzucono. Magdy w gruzowisku w parku, Szymka w stawie w Cieszynie.
W poniedziałek wysłuchamy mów końcowych w procesie Katarzyny W. Nie przyznaje się do zabicia córki. Twierdzi, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego upadku na podłogę. Biegli sądowi nie mieli jednak żadnych wątpliwości. Ich zdaniem dziewczynka została uduszona. Przez kilka minut ktoś celowo zatykał jej usta i nos miękkim przedmiotem. Szmatką, woreczkiem, chusteczką. Cierpiała. Bo uduszenie, to okrutna śmierć.
Dr obrońca Arkadiusz Ludwiczek zapowiada, że jego mowa liczy kilkadziesiąt stron, co oznacza, że może przemawiać nawet kilka godzin. Głos zabrać ma także Katarzyna W. To będzie po raz drugi w procesie. Wcześniej odezwała się prosząc sąd o wyznaczenie dodatkowych biegłych mających zbadać przyczyny śmierci Magdy. "Tu chodzi o moje życie" - apelowała. Sędzia Adam Chmielnicki, przewodniczący składu sędziowskiego - nie wyraził zgody. Uznał wniosek za bezzasadny.
Beata Ch. była jednym ze świadków w procesie Katarzyny. Jadąc na wizję lokalną do Cieszyna opowiedziała jednemu z policjantów o opowieściach koleżanki spod celi.
Katarzyna mówiła jej o imprezie, podczas której dziewczynka miała umrzeć. Świadkami mieli być znajomi małżeństwa W. Ta wersja jednak nie znalazła potwierdzenia.
Beata Ch. za śmierć syna odpowiada razem z konkubinem Jarosławem R. Proces odbędzie się w Katowicach. W tej samej sali co Katarzyny W.
- Bielska prokuratura zarzuca zabójstwo dziecka poprzez umyślne nieudzielenie pomocy po zadanym silnym ciosie w brzuch przez Jarosława R. w dniu 24 lutego 2010 roku - poinformowała prok. Małgorzata Borkowska, rzeczniczka bielskiej Prokuratury Okręgowej.
Uderzeń było kilka - silnych, zadanych z furią, trochę na oślep. Jeden cios trafił półtorarocznego Szymka w wargę, rozcinając ją. Od innego uderzenia chłopcu pękło jelito cienkie. Pozostałe razy także były dotkliwe o czym świadczyły liczne siniaki na ciele dziecka. 41-letni Jarosław R. skatował syna, bo nie dość, że mały nie słuchał jego poleceń, to jeszcze popłakiwał.
Dziecko w gorączce i bólach konało przez trzy dni. Nikomu nie przyszło do głowy, by zawieźć chłopca do lekarza. Jego zwłoki wywieziono w okolice Cieszyna i wrzucono jak śmieci do stawu. Przez dwa lata policjanci szukali informacji o tym, kim jest chłopiec ze stawu. W kwietniu 2012 roku śledztwo umorzono. Dwa miesiące później sprawa wyszła na jaw dzięki sąsiadce, którą zaniepokoiła nieobecność dziecka.
*Wybory Miss Mokrego Podkoszulka w Sosnowcu - ZOBACZ ZDJĘCIA PIĘKNYCH DZIEWCZYN
*Topless czy w bikini? Co wypada w czasie upałów? ZOBACZ ZDJĘCIA
*Śląski Air Show w Katowicach - Samoloty F-16 w akcji [ZOBACZ ZDJĘCIA]
*18 września otwarcie Galerii Katowickiej - ZOBACZ, JAKIE TAM BĘDĄ SKLEPY
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?