Jakub U. z Katowic został oskarżony o znęcanie się nad zwierzęciem ze szczególnym okrucieństwem. Według sąsiadów, w lipcu 2019 roku bestialsko skatował i doprowadził do śmierci czteromiesięcznego szczeniaka. Ustaliliśmy, że nie przyznał się do winy.
We wtorek, 26 stycznia, odbyła się rozprawa, na której przesłuchiwani byli świadkowie, w tym lekarz weterynarii, do którego trafił zmaltretowany pies. Proces toczy się przed Sądem Rejonowym Katowice-Wschód.
Sąsiedzi usłyszeli huk uderzenia o ścianę. Pies leżał w kałuży krwi
Jak opisuje Fundacja PsoTy i Koty, od początku zaangażowana w sprawę, dramat czteromiesięcznego szczeniaka rozegrał się na poddaszu kamienicy w Katowicach, gdzie przebywali wówczas: 23-letnia Sandra K., 19-letni Jakub U. oraz 18-letni Grzegorz J.
Nie przeocz
- Około godziny 21.00 Sąsiedzi usłyszeli huk uderzenia o ścianę, następnie uderzenie o drzwi. Pies wył tak głośno, że wszyscy zbiegli się, by zobaczyć, co się wydarzyło. Jakub U. początkowo nie chciał otworzyć, ale pies wył coraz głośniej, zatem sąsiedzi byli nieustępliwi. Był roześmiany, zupełnie jakby nic się nie wydarzyło - piszą Paulina i Hubert Dobrzańscy z Fundacji PsoTy i Koty.
Pod jego nogami leżał w kałuży krwi, wijący się z bólu pies. Był w stanie agonalnym. Z mieszkania zabrał go inny mężczyzna, znajomy lokatorów, który powiedział sąsiadom, że jedzie z nim do weterynarza. Szczeniak miał tak rozległe obrażenia, że nie udało się go uratować.
- Nie wyobrażamy sobie nawet, co czuli sąsiedzi, kiedy po 2 dniach zobaczyli całą trójkę w tej kamienicy, bo po 48 godzinach cała trójka wyszła na wolność - dodają Dobrzańscy.
Zobacz koniecznie
Skowyt szczeniaka był tak głośny, że słyszeli go sąsiedzi po drugiej stronie ulicy
Funkcjonariusze Komendy Miejskiej Policji w Katowicach mieli być wielokrotnie informowani o znęcaniu się nad zwierzętami w mieszkaniu na poddaszu kamienicy, gdzie często odbywały się libacje. Sąsiedzi nie widywali Sandry K., Jakuba U., ani Grzegorza J. na spacerach ze szczeniakiem. Słyszeli za to krzyki, kiedy ten załatwiał się na dywan.
- Skowyt psa słyszany był notorycznie, był tak przeraźliwy, że słyszeli go sąsiedzi z kamienicy po drugiej stronie ulicy! Mieszkańcy widzieli, jak Sandra K, wystawia psa na zewnętrzny parapet otwartego okna na trzecim piętrze kamienicy - piszą Dobrzańscy.
Mieszkańcy kamienicy opisują, że nie był to pierwszy pies w rękach oprawców. Poprzedniego podobno zabrała siostra Sandry K.
- Czy można było zrobić coś więcej? Oczywiście. Pies powinien zostać odebrany interwencyjnie już dawno temu. To czteromiesięczny szczeniak, który wycierpiał w swoim krótkim życiu tyle, że po plecach przechodzą nam ciarki. Mógł mieć wspaniałe życie. Nie zaznał od człowieka nic innego, oprócz pasma cierpień - podsumowują Dobrzańscy.
Musisz to wiedzieć
Bądź na bieżąco i obserwuj
Giganci zatruwają świat
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?