Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bolesny Wrzesień. Felieton Sebastiana Reńcy dla "Dziennika Zachodniego"

Sebastian Reńca
Gdyby nie to, że 1 września 1939 r. Niemcy napadały na Polskę i tym samym rozpętały II wojnę światową, nasza historia potoczyłaby się inaczej. Z pewnością postęp gospodarczy szedłby w parze z postępem edukacji, industrializacji, motoryzacji, mieszkalnictwa itd. Polska wciąż byłaby krajem z rozwijającymi się uniwersytetami, m.in. we Lwowie i Wilnie, ale bez uczelni we Wrocławiu. Nasze muzea pełne byłyby dzieł światowych artystów, biblioteki uginałyby się od bibliofilskich woluminów, kresowe dworki zapełniałyby pamiątki z czasów Rzeczypospolitej Obojga Narodów, Oświęcim byłby zapomnianym na świecie miastem, a Warszawa pozbawiona byłaby pałacu im. Stalina, ale za to pełna zabytkowych budowli.

Oczywiście wszystko to miałoby miejsce pod warunkiem, że żaden konflikt światowy nie przeorałby naszej ojczyzny. Konsekwencji tamtego 1 września oduczyliśmy nie tylko zaraz po zakończeniu wojny, ale odczuwamy do dzisiaj i odczuwać będziemy jeszcze długo, choć nie wierzę, by działo się tak zawsze. Kto dziś żyje wojnami z czasów starożytnych czy średniowiecza, kto pamięta efekty epidemii, które wybuchały w Europie w ciągu ostatnich stuleci czy wie o masowych zbrodniach?

Taka jest już ta nasza polska historia, że przyszło nam obchodzić i pamiętać porażki, a nie zwycięstwa. Tych pierwszych w czasach nowożytnych było więcej niż tych drugich, dlatego proponowałbym do kalendarza świąt wpisać np. pobyt polskich żołnierzy w Moskwie, choćby ten z 1812 r., kiedy nasi ułani weszli tam z Napoleonem. Rosjanie są mściwi i nam to pamiętają, dlatego ich świętem jest Dzień Jedności Narodowej obchodzony 4 listopada, w rocznicę zdobycia w 1612 roku Kremla opanowanego przez Polaków. Moglibyśmy świętować opuszczenie Rzeczypospolitej przez sowieckich krasnoarmiejców, gdyby nie to, że oficjalne pożegnanie ostatnich sołdatów odbyło się w… Belwederze 17 września 1993 r.

Jak świętować ów dzień, skoro tamten 17 września roku 1939 rozpoczął półwiekowe wtłoczenie Polaków w komunizm? Najpierw straszny system dotknął naszych rodaków na Kresach (1939-1941), a wkrótce (1944-1945) musieli już żyć w tym systemie wszyscy Polacy do 1989 r. Oczywiście nie wszyscy się na to godzili, jednak mniejszością byli ci, o których pisał Zbigniew Herbert, że „żyli prawem wilka”, ponieważ większość przyjęła „wyzwolenie” z ulgą. W związku z dzisiejszą rocznicą sięgnąłem po trzytomowy „Raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej 1939-1945”.

Ostatnia część „Raportu” zatytułowana jest „Lista miejsc zbrodni”. Jak napisali autorzy we wstępie, publikacja powstała „na bazie badań prowadzonych przez kilkadziesiąt lat przez Główną Komisję Badania Zbrodni Niemieckich w Polsce (przekształconą później w Główną Komisję Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce), których wyniki zostały opublikowane jako informacja wewnętrzna w wielotomowym opracowaniu pt. »Rejestr miejsc i faktów zbrodni popełnionych przez okupanta hitlerowskiego na ziemiach polskich w latach 1939–1945«.

Publikacje te prezentują stan wiedzy polskiej nauki na temat niemieckich mordów, posiadany na lata 80. i połowę lat 90. XX w. Rejestry te nie obejmują miejsc obozów natychmiastowej zagłady, obozów koncentracyjnych i jenieckich, a także miejsc kaźni poza obecnymi granicami Polski”. Czyli praca jest tylko usystematyzowaniem wiedzy sprzed kilkudziesięciu lat! Przez ostatnie dekady nie powstała np. kompleksowa lista zamordowanych polskich obywateli przez Niemców i Sowietów. Wiem, są internetowe bazy danych, choćby na stronie straty.pl czy indeksrepresjonowanych.pl, ale wciąż nie są one całościowe.

Sami autorzy „Raportu” przyznają, że „Niestety brak jest do tej pory kompleksowego i nowego ujęcia tego tematu, dlatego też oddajemy do rąk Czytelników listę, która na pewno nie rości sobie prawa do wyczerpania tematyki i nie jest pełną, ani w przypadku miejsc popełnienia zbrodni wojennych, ani liczby ofiar”. Okazuje się, że żmudna i mrówcza praca nie została dotąd wykonana! Polska straciła miliony obywateli, a ile nazwisk ich znamy? Czy taka księga milionów nazwisk z krótkimi informacjami o ofiarach wywołałaby wrażenie na Niemcach?

Z pewnością większe niż informacja o anonimowych ofiarach. Stworzenie takiej listy jest możliwe, ale nie przez jednego historyka i nie w ciągu roku czy dwóch, ale w ciągu co najmniej lat kilkunastu. Na razie w raporcie możemy jedynie przeczytać, ile osób (Polacy, Żydzi, Romowie) zostało zamordowanych w różnych miejscowościach we wszystkich województwach. Na przykład w Katowicach zamordowano 1600 osób; w Chorzowie – 3 osoby; w Sosnowcu – 309 osób; w Dąbrowie Górniczej – 77 osób; w Żorach – 55 osób; w Siemianowicach Śląskich – 6 osób; w Częstochowie – 5183 osoby. Czytelnik ma wrażenie, że, po pierwsze, liczby są zbyt niskie (poza Częstochową) a po drugie, brakuje wielu miejsc, w których mordowano Polaków.

Nie przeocz

Musisz to wiedzieć

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera