Wydany niedawno komiks "Miłość w cieniu zagłady", przedstawia historię obozowej miłości Edka Galińskiego i Mali Zimetbaum, którzy podjęli 70 lat temu ucieczkę z KL Auschwitz.
Kiedy o tej romantycznej historii dowiedział się 95-letni mieszkaniec Brzeszcz, Franciszek Kramarczyk, ze zdumieniem odkrył, że człowiek, którego do tej pory uważał za zbrodniarza, miał zupełnie inne oblicze. Sensacyjna ucieczka z obozu była możliwa dzięki pomocy, której udzielił Edkowi i Mali pochodzący z Bielska esesman Edward Lubusch. Kramarczyk był jego kolegą szkolnym - obydwaj w latach 1936 - 1939 byli uczniami tej samej zawodowej szkoły mechanicznej.
Obozowa miłość
Edward Galiński (nr 531) pracował w KL Auschwitz w obozowej ślusarni. Jej szefem był esesman Edward Lubusch, Niemiec rodem z Bielska, niewiele starszy od Galińskiego, wyróżniający się tym, że nie znęcał się nad więźniami.
Mala Zimetbaum (nr 19880) była Żydówką. Dzięki znajomości kilku języków obcych została zatrudniona w obozie kobiecym jako tłumaczka i goniec. Funkcja ta wiązała się z przywilejem poruszania się po terenie obozowym. Edward i Mala poznali się na przełomie 1943 i 1944 r. "Kocham i jestem kochana" - wyznała Mala jednej ze współwięźniarek.
Ucieczka
W połowie lutego 1944 r. Galiński porozumiał się z Lubuschem, który załatwił mu mundur esesmański i pistolet z kilkoma nabojami. Galiński, przebrany w dostarczony mundur miał jako rzekomy esesman wyprowadzić z obozu Malę Zimetbaum. Datę ucieczki wyznaczono na czerwiec.
24 czerwca 1944 r. Mala ubrała się w przygotowany wcześniej kombinezon roboczy. Edek włożył otrzymany od Lubuscha esesmański mundur i przypiął do pasa kaburę, w której był pistolet z nabojami. Wprawdzie udało im się wydostać z obozu, ale niestety, po dwóch tygodniach zostali schwytani.
Obozowe gestapo chciało wymusić zeznania, skąd Edek wziął mundur SS i pistolet, lecz ani on, ani Mala nie zdradzili nikogo. W drugiej połowie sierpnia 1944 r. w obozie męskim w Brzezince dla Edka postawiono szubienicę, a nieopodal, w obozie kobiecym stracono Malę.
Powojenne losy Edwarda Lubuscha
Udało się ustalić powojenne losy Edwarda Lubuscha, o którym były więzień obozu oświęcimskiego Józef Garliński w swojej znanej książce "Oświęcim walczący", napisał: "Przedstawiony obraz nie byłby jednak pełny, gdyby bardzo mocno nie podkreślić, że w szeregach SS znajdowali się także ludzie, którzy od samego początku, niezależnie od powodzenia na frontach i innych czynników, wpływających na przebieg wojny, zachowali postawę godną i nie sprzeniewierzyli się prawom ludzkim, które obowiązują w każdej sytuacji. SS-manów takich było niewielu i trudno się temu dziwić". Jednym z takich nielicznych, jak twierdzi Józef Garliński, był Edward Lubusch, który: "szedł więźniom z pomocą i ułatwiał nielegalną korespondencję. Kilka razy dostarczał dokumenty, potrzebne przy ucieczkach. Sam przygotowywał potajemnie opuszczenie swej jednostki i przedostanie się do polskiej partyzantki, działającej w pobliżu Oświęcimia".
Edward Lubusch rzeczywiście opuścił esesmańskie szeregi i udało mu się wstąpić do oddziału AK. Dokładnych danych na ten temat nie ma. Wiadomo tylko, że kontakt umożliwił mu ojciec jego żony Hildegardy z domu Kneblowskiej, były zawodowy oficer Wojska Polskiego.
W tym czasie żona Lubuscha pracowała w sądzie w Kętach jako tłumaczka w sprawach o drobne wykroczenia. Mieszkała z synem Włodzimierzem u ciotki w Wadowicach. Edward Lubusch został aresztowany pod koniec 1944 r., kiedy odwiedził ich potajemnie nocą.
Był sądzony w Bielsku i otrzymał wyrok śmierci, którego jednak nie zdążono wykonać i przed wkroczeniem żołnierzy Armii Czerwonej przewieziono go do więzienia w Berlinie. Wiosną 1945 r. zwolniono go z więzienia i powołano do Volkssturmu.
Lubusch, uciekając z płonącego Berlina, przy martwym żołnierzu polskim na ulicy znalazł dokumenty, wystawione na nazwisko Bronisław Żołnierowicz, urodzony w 1913 r. w Kowaliszkach koło Wilna.
Jako Żołnierowicz zdecydował się na powrót do Polski, gdzie przebywała żona z synem. Podał, że ukończył pięć klas szkoły powszechnej i wraca z robót przymusowych w Niemczech. Zdecydował się osiedlić z rodziną na terenie województwa poznańskiego, gdzie w 1948 r. urodziła mu się córka. W 1956 r. rzekomi Żołnierowiczowie przenieśli się do Jeleniej Góry. Po pewnym czasie Bronisław Żołnierowicz rozpoczął pracę w jeleniogórskim biurze podróży "Orbis" jako pilot wycieczek zagranicznych. "W domu - wspomina jego syn Włodzimierz - nie było żadnego zdjęcia sprzed i z czasów wojny, żadnego dokumentu, żadnego śladu Edwarda i Hildegardy Lubusch".
Edward Lubusch zmarł 10 marca 1984 r. we Wrocławiu i jako Bronisław Żołnierowicz został pochowany na cmentarzu w Jeleniej Górze.
Niezwykły świadek wspomina...
Franciszek Kramarczyk postanowił 19 sierpnia 2009 r. przyjechać do Muzeum i przekazać jego pracownikom swoje wspomnienia sprzed siedemdziesięciu laty związane z kolegą szkolnym Edwardem Lubuschem.
W klasie było tylko kilku Polaków, pozostali to uczniowie z rodzin niemieckich, mieszkających w Bielsku. W pierwszych miesiącach 1939 r. sytuacja w stosunkach polsko-niemieckich stawała się coraz bardziej napięta. Nauczyciel prowadzący w zawodowej szkole mechanicznej w Bielsku zajęcia z przysposobienia wojskowego polecił uczniom, aby w rozmowach między sobą nie posługiwali się językiem niemieckim.
Ten zakaz wyraźnie lekceważył Edward Lubusch. Franciszek Kramarczyk powiedział mu wtedy, że w szkole nie wolno mówić po niemiecku. Słysząc to Lubusch lekceważąco odpowiedział: "Wasza mowa polska - to do rzyci, nasza niemiecka..." lecz nie zdążył dokończyć zdania, ponieważ otrzymał mocne uderzenie w twarz od Kramarczyka i zaczął krwawić.
Sprawa nabrała rozgłosu i Edward Lubusch za swoje antypolską wypowiedź został skreślony z listy uczniów tej szkoły.
Podczas okupacji Franciszek Kramarczyk mieszkający w Bielanach niespodziewanie zauważył koło rodzinnego domu przechodzącego esesmana. Rozpoznał w nim Edwarda Lubuscha, który na szczęście nie zwrócił na niego uwagi. Później nieraz widział go z oddali na terenie Oświęcimia, kiedy wracał z pracy z zakładów chemicznych Buna-Werke w Monowicach.
W końcu Lubusch w jakiś sposób ustalił miejsce zatrudnienia Kramarczyka i chciał się z nim skontaktować. Przeszkodził temu niemiecki majster, któremu służbowo podlegał Kramarczyk. Nie tylko nie wyraził zgody na taką rozmowę ale i ostrzegł Lubuscha, że jego pracownikowi nie może zrobić żadnej krzywdy, ponieważ doniesie o tym na gestapo. Do osobistego spotkania wówczas nie doszło.
Franciszek Kramarczyk już nigdy nie spotkał się z Lubuschem, esesmanem z załogi KL Auschwitz i dopiero po ponad siedemdziesięciu latach od opisanych powyżej wydarzeń, dowiedział się o jego skomplikowanych powojennych losach.
*Kobieca strona Mundialu 2014 jest najciekawsza SPRAWDŹ
*Jakie będzie lato? Zobacz prognozę pogody na lipiec 2014 i zaplanuj urlop
*Jakie imię dla dziecka? Zobacz Księgę Imion Męskich i Żeńskich i wybierz
*Dawniej Dom Prasy, dzisiaj Biuro Obsługi Mieszkańców Katowic ZDJĘCIA
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?