Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gęsi, liwy, husi

Marek Szołtysek
O gęsiach można opowiadać godzinami. Bo to przecież ich gęganie ostrzegło starożytnych Rzymian przed skradającymi się wojskami galijskimi.

I później jedną z takich świętych gęsi obnoszono triumfalnie ulicami ocalonego miasta. Jednak ta rzymska wdzięczność trwała krótko, gdyż gęsie mięso było tam bardzo popularną potrawą. Szczególnie cenione były na cesarskich ucztach gęsi tuczone figami, bo wtedy ich mięso miało charakterystyczny owocowy posmak. Żeby zaś zrozumieć, dlaczego kobiety nazywa się czasami gęsiami, należy zerknąć do dwóch opowiadań Boccaccia z "Dekameronu": o gęsiach brata Filipa czy o gęsim moście.

Można też, zamiast sięgnąć do dawnej literatury, zwyczajnie przyjrzeć się niewielkiemu nawet stadu gęsi. Jak one hałasują, gęgają - i właśnie z tego powodu niektórzy złośliwcy porównują te zwierzęta do kobiet. Natomiast inni jeszcze bardziej złośliwie zaprzeczają temu podobieństwu. Popatrzcie - przekonują - jak gęsi potrafią wspaniale maszerować gęsiego, jednym rządkiem. Czy zatem tak zdyscyplinowane ptaki można porównać do kobiet? Nie wiem - taka odpowiedź będzie najbezpieczniejsza. Aby się zatem nie zagęgać, proponuję mniej kontrowersyjny gęsi wątek - śląski. Zacznijmy od nazewnictwa, gdyż na Śląsku nazwy tych zwierząt odnoszą się do trzech tradycji językowych. Niewątpliwie od niemieckiego słowa - gans, pochodzi nazwa polska - gęś czy śląska - gynś albo ganś.

Natomiast w okolicach Raciborza, czyli blisko granicy morawskiej i czeskiej, zetknąłem się z nazwą - huś, husia, hansi i husi, co niewątpliwie jest czechizmem, czyli wyrazem pochodzenia czeskiego. Po czesku bowiem gęś to - husa. Rzuca to też dodatkowe światło na nazwisko wielkiego średniowiecznego reformatora i profesora praskiego uniwersytetu - Jana Husa, który w tłumaczeniu nazywa się po prostu - Jan Gęś.
Najciekawsze jest jednak śląskie nazywanie gęsi - liwami. Tak, gęś to też po śląsku - liwa, zaś w liczbie mnogiej - liwy. I nie jest to słowo gdzieś z odległego średniowiecza, gdyż jeszcze z dzieciństwa pamiętam, jak moja babcia wołała na gęsi: Liwa, liwa, liwa…! I przyznam się, że długo rozmyślałem, skąd przyszło to słowo i oto mam hipotezę. Jest to śląski wyraz pochodzenia węgierskiego (!). Po węgiersku bardzo podobnie nazywa się te ptaki - liby. Ale jak i kiedy z węgierskiej liby zrobiły się śląskie liwy?

Może też te liwy są z języka staromorawskiego, który ma niejedną węgierską naleciałość? Oto jest pytanie. A może ktoś z Czytelników ma jakiś inny pomysł na wyjaśnienie tej zagadki? Do gęsich nazw należą jeszcze na Śląsku określenia na małe gąski: pila, pile, pilki, piliki oraz pilynta, na które woła się: Pil, pil, pil…! Takie bogactwo nazw nie wzięło się z niczego, ale ze starej tradycji hodowania na Śląsku gęsi, która była jakby "przedkartoflaną świnią". Wiem, nazwa nieco dziwna, ale zaraz ją wyjaśnię. Otóż hodowanie w przydomowym chlewiku wieprzka było możliwe na Śląsku dopiero po roku 1800, kiedy rozpowszechniła się uprawa kartofli i było czym te wieprzki wykarmić. Wcześniej więc, w epoce przedkartoflanej, Ślązoki hodowały gęsi.

To były wtedy zwierzęta dające najwięcej mięsa. I gęsi te zabijano na św. Marcina, koło 11 listopada, przed zimą, kiedy już spadł śnieg, a ptaki nie potrafiły znaleźć sobie nic do zjedzenia. Przypominało to trochę świniobicie. Oprócz mięsa robiono pyszne pasztety z mielonych wątróbek, żołądków i skór, zaś z dodatkiem gęsiej krwi robiło się krupnioki lub żymloki. Listopad to zatem tradycyjny czas zajadania się gęsią, po czym nastawał okres przetwarzania gęsiego pierza - czyli szkubanie, szkubaczki, wyszkubki… Ale to już inna historia. [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!