Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Henryk Mercik: „Regionaliści nie są przybudówką jakiejkolwiek partii ogólnokrajowej"

Marcin Śliwa
Marcin Śliwa
Na zdjęciu Henryk Mercik w 2019 roku podczas budowy Muzeum Hutnictwa w Chorzowie w historycznej hali dawnej elektrowni Huty Królewskiej.
Na zdjęciu Henryk Mercik w 2019 roku podczas budowy Muzeum Hutnictwa w Chorzowie w historycznej hali dawnej elektrowni Huty Królewskiej. Arkadiusz Gola
O chorzowskich zabytkach, pomyśle na Rybnik i wyborach na urząd prezydenta w Rudzie Śląskiej rozmawiamy z Henrykiem Mercikiem, byłym członkiem zarządu województwa śląskiego, przewodniczącym Śląskiej Partii Regionalnej, architektem i konserwatorem zabytków.

To musiało być dla pana gorące lato. Zamienia pan Chorzów na Rybnik. Jak podsumuje pan swoją kadencję w Chorzowie?

Praca w Chorzowie to dość długi okres mojego zawodowego życia, bo od 2008 roku z trzyipółletnią przerwą, kiedy byłem członkiem zarządu województwa śląskiego. Chorzów jest i będzie dla mnie wyjątkowy dlatego, że to jest moje miasto rodzinne, w którym się urodziłem i wychowałem. Moja przygoda z Chorzowem, w roli konserwatora zabytków, rozpoczęła się od renowacji drapacza chmur stojącego na rogu ul. Wolności i Zjednoczenia. W tamtych latach właściwe podejście konserwatorskie do architektury międzywojennej i modernizmu było rzadkie. Renowacja elewacji była dla mnie dużym wyzwaniem i przygodą. Kolejnym ważnym wyzwaniem była rewitalizacja wieży wyciągowej Szybu Prezydent wraz z całym terenem przyległym. Szyb Prezydent stał się pierwszym chorzowskim zabytkiem wpisanym na Szlak Zabytków Techniki. Przy moim udziale wieża stała się wieżą widokową. Szyb Prezydent to jedno z moich ukochanych chorzowskich „dzieci”. Cieszę się, że stał się symbolem Chorzowa. Niewielu pamięta, że w 2008 roku była to buraczkowa, obdrapana wieża, stojąca na zaniedbanym i zaśmieconym terenie. Do ciekawszych wyzwań konserwatorskich zaliczam również renowację wieży kominowo-wodnej Zespołu Szpitali Miejskich oraz Schronu Dowodzenia Obszaru Warownego Śląsk. Przez wiele lat starałem się o utworzenie Muzeum Hutnictwa w Chorzowie, które dzisiaj mieści się w historycznej hali dawnej elektrowni Huty Królewskiej. Halę tą udało się niemal w ostatniej chwili uratować przed spychaczem. Przez lata przewodniczyłem zespołowi ds. utworzenia muzeum. Cieszę się, że pomysł utworzenia muzeum został zrealizowany. Przy tej okazji udało się uratować wiele bardzo cennych urządzeń, które stworzyły zalążek kolekcji muzeum.

Moją ostatnią konserwatorską przygodą z Chorzowem są działania realizowane na terenie Parku Śląskiego i Planetarium. Jestem dumny, że udało mi się zainicjować jego wpisanie do rejestru zabytków. W trakcie pracy w Zarządzie Województwa Śląskiego byłem członkiem zespołu sędziowskiego, który odpowiadał za przeprowadzenie i rozstrzygnięcie konkursu na projekt rozbudowy Planetarium. Później, z ramienia miasta Chorzów, nadzorowałem przebieg prac konserwatorskich prowadzonych w historycznej części budynku. Odczuwam osobistą satysfakcję i jestem przekonany, że renowacja i rozbudowa tego obiektu to jedna z najlepszych rzeczy, jakie wydarzyły się w ostatnim czasie w województwie śląskim. W wzorcowy sposób pokazuje, jak można połączyć ikoniczny obiekt, będący swoistym logotypem, z nowoczesną kubaturą. Okres mojej pracy w Chorzowie uważam za owocny. W czasie, gdy pełniłem funkcję Miejskiego Konserwatora Zabytków, została wpisana większość chorzowskich obiektów znajdujących się obecnie w rejestrze zabytków – 16 z 18 obiektów ruchomych oraz 50 z 65 obiektów nieruchomych. Uważam, że w Chorzowie pozostawiłem po sobie widoczny ślad, bo uratowane zabytki sprawiają, że miasto się z czymś kojarzy.

W Chorzowie wciąż jednak jest kilka wartościowych obiektów, które niszczeją.

Oczywiście są też rzeczy, które się nie udały. Nie udało mi się dokończyć renowacji budynku ratusza dawnych Hajduk Wielkich. Dla mnie ważne jest jednak to, że ten symboliczny budynek został dobrze zabezpieczony dzięki gruntownemu remontowi dachu i ma szansę na przetrwanie. W moje opinii miasto Chorzów przejęło ten obiekt w ostatniej chwili, a obecnie jest szansa, że jeden z najbardziej „wołających” o pomoc zabytków, znajdzie w końcu swojego użytkownika i nową funkcję. Bardzo na to liczę, bo hajducki ratusz to budynek, który jest ze mną od zawsze nie tylko w sensie zawodowym. Kiedy w 2008 r. podjąłem się pracy w Chorzowie, uratowanie hajduckiego ratusza było jednym z moich najważniejszych celów. To była bardzo długa i wyboista droga, bo dach udało się wyremontować dopiero w ubiegłym roku. Można powiedzieć, że cały okres mojej pracy w Chorzowie to były zmagania z kolejnymi właścicielami. Tym bardziej jestem usatysfakcjonowany faktem, że ten symboliczny obiekt udało się ocalić.

Nie udało się jednak ocalić rzeźni.

To się niestety odbyło poza mną i wojewódzkimi służbami konserwatorskimi. Znakomita część obiektów rzeźni, na wniosek właściciela, została skreślona z rejestru zabytków przez ówczesnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Obiekty zlokalizowane na terenie byłej rzeźni, zanim jeszcze zacząłem pracę w Chorzowie, trafiły w ręce prywatnych przedsiębiorców. Z chwilą wykreślenia budynków z rejestru obiekty te przestały podlegać ochronie prawnej. Obecnie na terenie byłej rzeźni pozostały tylko dwa budynki. To, że reszty obiektów nie udało się uchronić jest dla mnie bolesne. Niestety zdarza się tak, że pomimo usilnego podejmowania prób ocalenia ważnych obiektów nie udaje się to, tak jak w przypadku rzeźni. Inne miasta też borykają się z podobnymi problemami dotyczącymi zabytków poprzemysłowych.

Być może jednak nad zabytkową rzeźnią wkrótce znów „zaświeci słońce”.

Widziałem projekt adaptacji pozostałych budynków na mieszkania. To jeden z ostatnich projektów, który zaopiniowałem w Chorzowie. Myślę, że jest to najbardziej realna z dotychczasowych przymiarek do rewitalizacji terenu po rzeźni i zachowanych obiektów. Wierzę, że tym razem projekt może się udać. Do jego przygotowania zaangażowano Macieja Frantę - solidnego, utytułowanego architekta, co postrzegam jako szansę na to, że w końcu impas zostanie pokonany.

Jakie stawia pan sobie cele na nową kadencję w nowym miejscu? Co w pierwszej kolejności chce pan zrobić?

Rybnik jest zupełnie innym miastem niż Chorzów. Przede wszystkim jest to miasto, które jest stolicą subregionu. Jego władze są prężne i ambitne. Rybnik to miasto bardzo witalne i dynamiczne, co powoduje, że otwierają się nowe możliwości również w sferze dbałości o dziedzictwo materialne. Władze Rybnika zdecydowały, że konieczne jest utworzenie Biura Miejskiego Konserwatora Zabytków, którego wcześniej tutaj nie było. Takie struktury udało mi się zbudować zarówno w Chorzowie, jak i w miejscu, gdzie wcześniej pracowałem, czyli w Rudzie Śląskiej. Utworzenie sprawnej komórki jest niezbędne, żeby np. przejąć kompetencje od wojewody w dziedzinie ochrony zabytków, a potem w sposób kompleksowy dbać o miejscowe zabytki. Rybnik miał wcześniej porozumienie z wojewodą, ale wydaje mi się, że zakres kompetencyjny nie odzwierciedlał ambicji i potrzeb Rybnika.

Kluczową jednak sprawą jaką mam się zająć jest utworzenie w historycznym śródmieściu miasta parku kulturowego. Jest to szczególna forma ochrony konserwatorskiej, która pozwala na porządkowanie przestrzeni historycznej, gdzie przenikają się elementy zieleni, urbanistyka i architektura. Uważam, że jest to dość demokratyczna forma ochrony – w jej przypadku konserwator wojewódzki nie dokonuje wpisów do rejestru zabytków, a ochrona prawna parku kulturowego wynika z zapisów prawa miejscowego. Takie parki kulturowe funkcjonują już w centrach historycznych takich miast jak Wrocław czy Kraków. W tych miastach udało się dzięki ustanowieniu parku kulturowego zadbać o historyczną przestrzeń np. poprzez ustalenie zasad stosowania reklam, kolorystyki budynków, typu stolarki okiennej i tak dalej. Uważam, że projekt rybnickiego parku kulturowego jest już teraz projektem dojrzałym i w znacznym stopniu przygotowany przez powołany wcześniej do tego zespół. Należy bowiem pamiętać, że ustanowienie tego typu ochrony wymaga merytorycznej pracy wielu ludzi z różnych branż. Takich projektów nie przygotowuje się z dnia na dzień. Mnie poproszono o dokończenie prac, tak aby park kulturowy mógł z sukcesem zostać uchwalony przez Radę Miasta i wdrożony. Myślę, że ustanowienie parku kulturowego pozwoli Rybnikowi na wyprzedzenie wielu miast województwa śląskiego w zakresie poprawienia stanu substancji historycznej w centrum i przy okazji będzie wizerunkowym skokiem w przyszłość. Park kulturowy to bardzo skuteczne narzędzie, które pozwala dbać o to, żeby wszystkie elementy przestrzeni harmonizowały ze sobą.

Poza życiem zawodowym ostatnie tygodnie były również gorące politycznie. W wyborach na urząd prezydenta Rudy Śląskiej poparł pan posła Wesołego, co wywołało duże zaskoczenie wśród komentatorów życia publicznego. Skąd taka decyzja?

Ta decyzja miała wiele przesłanek. Najważniejszą z nich jest to, że jestem mieszkańcem Rudy Śląskiej i jako mieszkaniec jestem przekonany, że miasto potrzebuje mocnych zmian w bieżącym zarządzaniu. Potrzebuje też perspektywicznej wizji rozwoju. Te zmiany potrzebne są już teraz.

Wbrew opinii różnych komentatorów uważam, że Ruda Śląska nie jest drugim Rzeszowem. Rzeszów to zadbana stolica dużego województwa, która korzysta z każdej okazji rozwoju. Wybory w Rudzie Śląskiej to nie jest próbny ring przed wyborami parlamentarnymi. Wybory samorządowe nie są kalką ogólnokrajowych wyborów – mają inną istotę. Wybory dokonywane na poziomie miasta dotyczą tylko i wyłącznie problemów mieszkańców tego konkretnego miasta. A mieszkańców interesuje dostęp do pracy, jakość życia, jakość edukacji, stanem infrastruktury lokalnej, itp. Istotą tych wyborów nie są problemy ideologiczne, na które samorząd i tak nie ma wpływu. Po drugie uważam, że wyboru prezydenta dokonują mieszkańcy, którzy potrafią ocenić, czy dotychczasowy model zarządzania miastem im odpowiada. Zapraszanie politycznych celebrytów z całego kraju nie ma znaczenia dla rudzian, jeśli nie są zadowoleni z tego co się dzieje w ich mieście. Przyszły prezydent będzie musiał współpracować z lokalnymi środowiskami. Marek Wesoły szukał poparcia wśród mieszkańców Rudy Śląskiej, reprezentujących różne środowiska, w tym środowiska śląskie. Znam go i wiem, że to osoba pracowita, ambitna oraz nie bojąca się wyzwań. Uważam, że fakt znajomości kandydata ma istotne znaczenie w wyborach gminnych – to przecież człowiek, któremu musimy zaufać. A on ma zadbać o interesy miasta i jego mieszkańców, niezależnie od tego jakie poglądy polityczne reprezentuje. W wyborach samorządowych za bardzo fiksujemy się na tym, co się dzieje w polityce krajowej. Przynależność do takiego, a nie innego ugrupowania nie powoduje, że kandydat posiada odpowiednie kompetencje do zarządzania miastem lub ich mu brak. O tym decydują kompetencje osobiste, które pozyskiwane są przez lata. To nie jest tak, że ktoś reprezentujący jedną stronę sceny politycznej jest mądrzejszy od osób nie identyfikujących się z określonymi poglądami. Z poglądami ideologicznymi możemy się identyfikować na poziomie wyborów krajowych. Na poziomie wyborów samorządowych dla naszego wspólnego dobra powinniśmy głosować na konkretnego człowieka. Tak postrzegam istotę samorządu. Marka Wesołego poparłem nie jako lider określonej partii – poparłem go jako Henryk Mercik, Ślązak, regionalista, architekt, konserwator zabytków i mieszkaniec Rudy Śląskiej. Poparłem Marka - człowieka oddanego dobru miasta, w którym mieszka i z którym jest związany. Człowieka pracowitego i rzetelnego – typowego Ślązaka, który nie musi się przebierać, żeby uprawdopodobnić swoje pochodzenie. W przeciwieństwie do pozostałych znanych mi kandydatów z Markiem zowdy godom po śląsku. Nie pamiętam żeby kiedykolwiek było inaczej.

Oczywiście to nie była łatwa decyzja – spodziewałem się negatywnej reakcji osób identyfikujących się z opozycją parlamentarną. Ale jestem przekonany, że dokonałem dobrego wyboru. Po publicznym udzieleniu przeze mnie poparcia, pojawiły się negatywne komentarze, często bardzo agresywne i wulgarne, pochodzące najczęściej od osób nie mieszkających w Rudzie Śląskiej i nie mających absolutnie pojęcia o jej problemach. Można było odnieść wrażenie, że dokonałem jakiejś zbrodni, bo regionaliści muszą być sklejeni z lewą stroną sceny politycznej, co w mojej ocenie jest absurdem. Regionaliści nie są przybudówką jakiejkolwiek partii ogólnokrajowej – identyfikujemy się z różnymi nurtami ideologicznymi. Środowiska regionalne to nie malutka laleczka w dużej matrioszce. Nasze cele są zupełnie inne niż cele ogólnokrajowych partii politycznych. Dlatego uważam, że na poziomie miasta powinno się wybierać człowieka, a nie przynależność polityczną. Inne podejście wypacza ideę samorządności. Życzę nam wszystkim, żeby wybory samorządowe wróciły do swoich korzeni - żeby były merytoryczne i dotyczyły ludzi, a nie szyldów partyjnych.

Nie przeocz

Zobacz także

Musisz to wiedzieć

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera