Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Karwat: Kto potrafi rządzić Ślązakami ?

Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat
Krzysztof Karwat ARC
Śląskiem powinni zawiadywać Ślązacy. Wszyscy inni - z założenia - do tego się nie nadają, bo nie rozumieją specyfiki tej ziemi. To opinia powtarzana od dziesiątek lat, oczywiście - przede wszystkim przez samych Ślązaków. Dzisiaj też często słyszy się podobne słowa, choć łatwo je podważyć, skoro województwo śląskie tylko w części obejmuje historyczne granice regionu.

W roku 1922, po przyłączeniu wschodniej części Górnego Śląska do Rzeczpospolitej, wydawało się, że ta nieformalna zasada będzie respektowana, tym bardziej że statut organi-czny gwarantował pierwszeństwo dla Ślązaków przy obejmowaniu wszelkich stanowisk pracy (w przypadku równych kwalifikacji zawodowych).

I rzeczywiście - pierwszym wojewodą został Józef Rymer, bliski współpracownik Wojciecha Korfantego. Przedwczesna śmierć tego wybitnego działacza niemal od razu unieważniła ten jeden z najważniejszych zapisów "konstytucji autonomicznego Śląska", skoro aż do wybuchu wojny to najwyższe stanowisko piastowali "przyjezdni" z Michałem Grażyńskim na czele. Najgorsze, że ta praktyka pogłębiła dysproporcje w całej administracji, co spotykało się z ostrą krytyką, płynącą nie tylko ze środowisk chadeckich (na przykład podejmował ten temat wybitny publicysta i reporter Ksawery Pruszyński).

Po roku 1945 niewiele się zmieniło, nawet jeśli uwzględnimy nadzwyczajną rolę, jaką odgrywał Jerzy Ziętek. Dopiero od przełomu ustrojowego te kwestie zupełnie inaczej się układają, choć trzeba pamiętać, że dzisiaj ani wojewoda, ani marszałek województwa nie dysponują tak szerokimi prerogatywami, jak przedwojenny wojewoda (nawet połączenie tych funkcji chyba jeszcze nie dałoby takiego zakresu władzy).

Również Niemcy nie zamierzali oddawać rządów miejscowym. Ba, stosowali zasadę, by fotele burmistrzów oddawać przybyszom z innych prowincji. Tłumaczono, że tacy ludzie będą bezstronni i wolni od miejscowych "układów".

W latach 1939-1945 zaś, kiedy cały Śląsk wcielono do Rzeszy, niegdysiejsi działacze mniejszości niemieckiej, a nawet aktywiści Volksbundu, chętnie wspierający nazistowski reżim, pozostali w cieniu nowych rządców. Zarezerwowano dla nich co najwyżej drugorzędne stanowiska w administracji, co było wyrazem braku zaufania centrali do śląskich Niemców. Gauleiterów - Josefa Wagnera i Fritza Brachta - ściągnięto z Westfalii.
Także pod tym kątem proponuję lekturę pracy zbiorowej, zatytułowanej "Oni decydowali na Górnym Śląsku w XX wieku", która ukazała się nakładem katowickiego Archiwum Państwowego i rybnickiego Stowarzyszenia Humanistycznego Europa, Śląsk, Świat Najmniejszy. W tej książce o postaciach, których nazwiska tu już padły, zamieszczono ciekawe szkice biograficzno-polityczne.
Historyków zainteresowały nie tylko osoby powszechnie znane, z polskiego i niemieckiego kręgu kulturowego, ale także te, o których z wolna się zapomina. Na przykład o Andrzeju Żabińskim, urodzonym w Szopienicach, a wywodzącym się z powstańczej rodziny, I sekretarzu PZPR w Opolu i Katowicach, o którym mówiło się, że był gotowy - w tajnym porozumieniu z "radzieckimi" - przeciwstawić się rządom "liberalnego" Stanisława Kani, a nawet samego Wojciecha Jaruzelskiego.

Jakub Kazimierski - autor szkicu o Żabińskim - dementuje te pogłoski, twierdząc, że nie ma dokumentów, które potwierdzałyby, by nasz rodzimy i najbardziej twardogłowy komunista miał aż takie ambicje.

Żelaznych zatem reguł, które historycznie dzieliły areopag politycznych gwiazd na "dobrych hanysów" i "złych goroli", nie było i nie ma. Nie ulega jednak wątpliwości, że to jednak "miejscowi" najsilniej wpłynęli na postawy Ślązaków. Dla opcji propolskiej był to Korfanty, dla niemieckiej - ks. prałat Carl Ulitzka (inny esej o tej nietuzinkowej postaci, autorstwa biografisty Guido Hitzego, warto przeczytać w najnowszym wydaniu kwartalnika "Fabryka Silesia").

Bo równie ważni byli duchowi (i duchowni) przywódcy. Oni też "decydowali na Górnym Śląsku". Mieliśmy zatem biskupa Stanisława Adamskiego, który wprawdzie nie był Ślązakiem, to jednak świetnie znał realia i ludzi, co potwierdził nie tylko w okresie osławionej hitlerowskiej "palcówki" (czyli wymuszonego deklarowania narodowości niemieckiej), ale również w latach stalinizmu. A potem pojawił się jego następca - twardy i nieprzejednany Herbert Bednorz rodem z Gliwic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!