18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Katastrofa hali MTK: Odśnieżanie nie było racjonalne i bezpieczne?

Teresa Semik
Zalecenie odśnieżania dachu hali Międzynarodowych Targów Katowickich było niemożliwe do wykonania, a nawet niebezpieczne dla obciążonej lodem konstrukcji - mówił wczoraj przed katowickim Sądem Okręgowym prof. Kazimierz Rykaluk z Politechniki Wrocławskiej, specjalista z zakresu konstrukcji stalowych. Rykaluk był ekspertem komisji głównego inspektora nadzoru budowlanego, powołanej w 2006 roku po zawaleniu się dachu hali, w której odbywała się wystawa gołębi.

- Odśnieżanie dachu tylko wtedy mogłoby nie doprowadzić do przeciążenia metalowej konstrukcji, a tym samym pozwoliłoby uniknąć katastrofy, gdyby śnieg zdejmowano natychmiast, w ciągu kilku minut po opadach, co było niemożliwe przy dachu o powierzchni 1 ha - mówił prof. Rykaluk. - Zalecanie odśnieżania dachu hali było nieracjonalne.

Co więcej, jego zdaniem, każde wejście na dach ekipy odśnieżającej tylko pogarszało sytuację. - Mogło spowodować drgania, które przyspieszyłyby katastrofę - zeznawał Rykaluk. Konstrukcja dachu powinna wytrzymać bez odśnieżania dwu-, trzykrotne normowe obciążanie śniegiem. Norma wynosiła 29 cm.

ZOBACZ KONIECZNIE:
7. rocznica katastrofy hali MTK. Zobacz wstrząsające zdjęcia archiwalne

To ważne dla postępowania dowodowego słowa, bo prokurator Emil Melka, autor aktu oskarżenia twierdzi, że kierownictwo spółki MTK wiedziało o konieczności odśnieżania dachu i kłopotach z jego konstrukcją. Jednak Bruce R. i Ryszard Z., członkowie zarządu, oraz Adam H., dyrektor techniczny spółki, nie uprzedzili nieszczęścia. Dlatego postawił ich przed sądem zarzucając przyczynienie się do tej katastrofy.

- Odśnieżanie dachu zostało przerwane na polecenie władz MTK - uzasadniał oskarżenie prokurator Melka. - Zdjęto ludzi z dachu, by odśnieżali parkingi i drogi dojazdowe do hali. Tymczasem z ich korespondencji drogą mailową wynika, że wiedzieli o zagrożeniu. Pisali m.in.: "dach się ugina, ale wytrzyma".

Proces w sprawie zawalenia się hali targowej trwa od czterech lat, ale właśnie teraz sąd słucha najważniejszych świadków - naukowców Politechnik: Wrocławskiej, Śląskiej i Krakowskiej, którzy badali, dlaczego dach runął. Prof. Kazimierz Rykaluk nie ma wątpliwości, że wadliwa była konstrukcja dachu.

- Mówiąc najprościej - wyjaśnia DZ - za mało użyto do jej konstrukcji materiałów. Nie była wystarczająco sztywna. Do katastrofy przyczynił się zalegający grubą warstwą lód, którego tam być nie powinno. Woda winna spływać z dachu w sposób naturalny, a nie spływała.

Odpływy nie były w stanie odprowadzić nadmiaru wody (może zostały zatkane liśćmi). Powstała niecka, która wygięła płaską konstrukcję dachu do środka. W projekcie dach był spadzisty, ale zrobiono go płaskim. Projektu powykonawczego nie ma i nie wiadomo, czy kiedykolwiek był.

Z opinii wszystkich naukowców jednoznacznie wynika, że konstrukcja była wadliwa i hala runęłaby prędzej czy później, bez względu na zalegający śnieg. Zdmuchnąłby ją silniejszy wiatr.
Opinie te różnią się w szczegółach. W ocenie dr. inż. Jana Zamorowskiego z Politechniki Śląskiej dla katastrofy nie miało znaczenia, że zwały śniegu były nierównomiernie rozłożone na dachu. Dla prof. Rykaluka przeciążenie lodem w powstałej niecce było decydujące.

- Czy to nie dziwne, że siedem lat po tej katastrofie nie ma ostatecznego raportu dotyczącego ilości śniegu na dachu oraz jego ciężaru? - pyta mec. Grzegorz Słyszyk, obrońca nowozelandczyka, Bruce'a R. Dociekał, dlaczego eksperci nie zbadali podłoża, na którym stała hala, a także elementów żelbetowych. Ograniczyli się do zbadania konstrukcji stalowych.

Prof. Kazimierz Rykaluk odpowiadał krótko: Nie było takiego zlecenia, nie było czasu i były ograniczenia finansowe. Góra naciskała, żeby oszczędzać.

- Zawaleniu uległa konstrukcja stalowa, dlatego ją badaliśmy. Nie było potrzeby badania części żelbetowych - zeznał profesor.
Od początku pojawiały się spekulacje, że hala mogła runąć z powodu szkód górniczych lub źle rozpoznanego terenu przed budową. Czy "rozpełzanie gruntu", jak określają to fachowcy, mogło doprowadzić do tragedii? Nie przeprowadzono badań pod kątem wpływu szkód górniczych na stabilność konstrukcji.

- Ruch podłoża nie mógł mieć istotnego wpływu na katastrofę, a jeśli tak - to marginalny. Świadczą o tym słupy podtrzymujące dach, które nie zostały przemieszczone - mówił profesor.

Spośród dziesięciu oskarżonych na wczorajszej rozprawie pojawiło się trzech. Wśród nich Jacek J. z firmy Eko-Tech II, konstruktor hali, który twierdzi, że obiekt był użytkowany niezgodnie z jego zaleceniami, bo na dachu zalegało za dużo śniegu. Dlatego doszło do katastrofy. Teraz zarzucał ekspertowi, że do badań pobrano tylko trzy próbki z 300-tonowej konstrukcji. - Czy takie badania można uznać za reprezentatywne? - pytał.

- Mieliśmy do dyspozycji tylko te elementy, które leżały na placu składowym, bo pozostałe zostały pocięte i wywiezione - tłumaczył prof. Rykaluk. - Nie mogliśmy stwierdzić, w którym miejscu konstrukcji były umieszczone elementy wzięte do badań.
Mimo to profesor uważa, że badania były reprezentatywne dla całej konstrukcji.
- Spółka MTK jest pokrzywdzona w tym procesie, choć jej przedstawiciele siedzą na ławie oskarżonych - mówi mec. Słyszyk. - To nie my zleciliśmy wykonanie projektu hali, tylko poprzedni właściciele spółki, nie my szukaliśmy wykonawcy.

Mysłowicki "Przemysłobud" dostał na budowę hali (lata 1999 i 2000) zlecenie warte 17 mln zł. Pod koniec inwestycji, kiedy zaczynały się płatności za wykonane roboty, udziałowcem firmy budowlanej z Mysłowic został Jan Hoppe. Zbieżność z nazwiskiem ówczesnego prezesa MTK nie jest przypadkowa.

Wyrok za rok?

Hala MTK runęła 28 stycznia 2006 roku.

Zginęło 65 osób, a rannych było ponad 140. Prokuratura ustaliła 1329 pokrzywdzonych uczestników międzynarodowej wystawy gołębi pocztowych.

Początek procesu przed Sądem Okręgowym w Katowicach - 20 maja 2009 roku.

12 oskarżonych: kierownictwo MTK, projektanci i wykonawcy hali, inspektor nadzoru budowlanego. Jedna osoba dobrowolnie poddała karze (1,5 roku pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata) za to, że nie otworzyła drzwi awaryjnych. Jeden oskarżony zmarł. Sąd przesłuchał już blisko 200 świadków.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!