Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Melomani wspominają Krzysztofa Pendereckiego. Odpowiedź na apel siostrzeńca kompozytora, Krzysztofa Korwin-Piotrowskiego

Anna Ładuniuk
Anna Ładuniuk
Kilka dni temu siostrzeniec zmarłego 29 marca Krzysztofa Pendereckiego, Krzysztof Korwin-Piotrowski zaapelował do melomanów, między innymi na łamach Dziennika Zachodniego, o nadsyłanie wspomnień i zdjęć związanych z Mistrzem. - Gdyby nie epidemia, pogrzeb Krzysztofa Pendereckiego na pewno przyciągnąłby wiele osób z różnych stron świata. Teraz to niemożliwe, dopiero kiedy ustanie ten tragiczny dla ludzi czas pandemii, odbędzie się uroczysta msza i koncert upamiętniający jego działalność – powiedział nam i jednocześnie zachęcił wszystkich melomanów do udostępniania wspomnień i fotografii związanych z Mistrzem. Obiecaliśmy również, że opublikujemy je w Dzienniku Zachodnim. A oto odpowiedź na ten apel:

Rozmowa z Krzysztofem Korwin-Piotrowskim
A to odpowiedź na ten apel:
Tadeusz i Przemysław Chmielewscy
Rok 1980, świeżo odnowiona posiadłość Krzysztofa Pendereckiego i jego pierwsze festiwale w Lusławicach, na jednym z koncertów występują mój Tata, prof. Tadeusz Chmielewski i Prof. Delfina Ambroziak. Tata będzie wracał kilka razy do tego momentu, w Lusławicach były rzadkie piękno, cisza, artyzm najwyższej klasy. Dusza muzyki brzmiała najszlachetniej z dala od niepewności polityki i bardzo trudnych dla Polski lat. Festiwale przerwał stan wojenny, do 1981r. odbyły się tylko 3 – tak zaczyna swoje wspomnienie o Krzysztofie Pendereckim Przemysław Chmielewski. To, jak pisze, wspomnienie o kompozytorze, odtworzone ze wspomnień zmarłego Taty, pianisty i pedagoga prof. Tadeusza Chmielewskiego, a także jego własnej, ponieważ miał rzadką sposobność zetknąć się, już jako dziecko, z wybitnym polskim kompozytorem. Ojciec Przemysława, zmarły w 2012 r., to wybitny polski pianista-kameralista i pedagog, z ponad 50 latach pracy artystycznej i pedagogicznej i 32 latach współpracy z wybitną polską skrzypaczką Wandą Wiłkomirską.

- W pamięci mojego Taty zapisało się kilka okazji spotkań Krzysztofa Pendereckiego w Warszawie, dzięki Wandzie Wiłkomirskiej, podczas festiwali "Warszawska Jesień", a także jej recitali z moim Tatą – pisze dalej Przemysław Chmielewski. - Ja sam osobiście spotkałem Krzysztofa Pendereckiego podczas uroczystości po moim koncercie z Anne-Sophie Mutter w Filharmonii Narodowej w 1999 r. (jeden z kilkudziesięciu koncertów naszego tournée ówczesnego letniego sezonu światowej orkiestry Jeunesses Musicales, której byłem wtedy jedynym polskim uczestnikiem, za nami był koncert w Filharmonii Berlińskiej, przed nami w Gewandhaus w Lipsku). Na koncercie, na estradzie oraz w kulisach premier Jerzy Buzek i kanclerz Niemiec Gerhard Schröder. Polskie Radio transmituje na żywo ten wieczór. Dziwne i elektryzujące było zamienić kilka słów, przedstawić się, poznać kompozytora tego formatu. Nadzwyczajna prezencja, kultura osobista, dyskrecja, spojrzenie błyskotliwe i przenikliwe. Jego Requiem Polskie pod jego dyrekcją podsłuchiwałem na próbach jako dziecko (rodzice zwolnili mnie ze szkoły), zastygły z emocji na próbach Filharmonii Łódzkiej, z lewego balkonu starego budynku, ze skomplikowanym wyciągiem fortepianowym dzieła formatu A2 bodajże, który zapewniła mi moja Mama - śpiewająca w sopranach - od ówczesnego wspaniałego chórmistrza Marka Jaszczaka, którego bardzo lubiłem i ceniłem. II Symfonia "Wigilijna" pod dyrekcją Pendereckiego w kościele ewangelickim Św. Mateusza, siedziałem w drugim rzędzie, ze wzruszenia nie mogłem po koncercie wstać. Wizyta w kulisach z rodzicami. Później, już w liceum, będę prosić mojego Tatę, by przynosił mi partytury Pendereckiego, jego Polimorfie, Jutrznię (zupełnie niezwykła), Emanacje i Tren Ofiarom Hiroszimy, niektóre pożyczał w Warszawie. Biły z ich stron wiedza, inteligencja, wielki talent i brak kompromisów.

Lato 1995, Ravenna, koncert festiwalowy, występuję w orkiestrze, solistą jest wtedy młody i już wybitny wiolonczelista Claudio Bohórquez. Nagła, ogromna niespodzianka i przyjemność wysłuchać trudnego "Capriccio" Krzysztofa Pendereckiego wykonanego odważnie i nieprzeciętnie pięknie na bis przez Claudio.
W Szwajcarii, w 2000 roku z wielkiej biblioteki kantonalnej w Lozannie dźwigam, by je przestudiować nocą, najnowsze wydania utworów Pendereckiego.

Jesień 2006, wszystkie nuty jego II Sonaty na skrzypce i fortepian, w emblematycznej partyturze kupionej u Schotta kilka miesięcy wcześniej, są już w moich i mojej żony głowach i palcach, a monumentalna Sonata będzie przez nas wykonana na Festiwalu Lutosławskiego w Szczecinie oraz w Japonii. I to niedzielne popołudnie, na bulwarze Capucines w Paryżu, zima, rok 2006. Grand Café Capucines, tuż obok Grand Hotel International, Opery Garnier i Café de la Paix, gdzie Roman Polański nakręcił "Frantic", a Gounod i Saint-Saëns przychodzili na obiad po próbach swoich oper. Przy stoliku siedzę z moją żoną i siostrą.
I nagle tuż przed nami Krzysztof Penderecki z żoną, którą trzymał przepięknie za rękę, idący wolnym spacerem tym pięknym bulwarem. Sparaliżowani tą niespodzianką, zdążymy powiedzieć dzień dobry, a ja przypomnieć się, pogratulować festiwalu jemu dedykowanego w audytorium Radio France. Krzysztof Penderecki w zadumie i romantycznym spojrzeniu na Paryż jest z żoną o kilka kroków od pierwszego paryskiego mieszkania Fryderyka Chopina. Odchodzą w zamglonej mżawce - wspomina Przemysław Chmielewski.

Prof. Hanna Jelonek

Pani prof. dr hab. Hanną Jelonek – rzeźbiarka i medalierka, profesor prowadząc Pracownię Medalierstwa na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, dziekan tego wydziału w latach 2012-2019 przesłała nam zdjęcia swojego autorstwa: Przeczytałam dzisiaj prośbę o udostępnianie zdjęć Profesora Pendereckiego. Tak się złożyło, że mam ich dosyć sporo… Około tysiąca? Dotyczą okresu od 2012 roku (wybór tych zdjęć publikujemy). - Miałam zaszczyt poznania Profesora w 2013 roku z okazji inauguracji Europejskiego Centrum Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Poproszono mnie o zaprojektowanie medalu upamiętniającego założyciela, organizatorów i wszystkie ważne postacie, które przyczyniły się do powstania Centrum - mówi w rozmowie z Krzysztofem Korwin-Piotrowskim pani profesor i dodaje: Jednak w tym momencie sięgam pamięcią aż do czerwca 1981 roku, kiedy broniłam swoją pracę dyplomową na Wydziale Rzeźby Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni medalierskiej prowadzonej przez wspaniałą panią profesor Zofię Demkowską, a tytuł mojej pracy brzmiał „Aktualności roku 1981 w transpozycji na formy medalierskie”. Wybrałam Konkurs Chopinowski i Dni Muzyki Krzysztofa Pendereckiego w Lusławicach. Nie śmiałam przez wiele lat przyznać się do tego. Dopiero w 2013 roku mogłam to Profesorowi opowiedzieć.

O swoich wizytach u Państwa Pendereckich w Lusławicach Hanna Jelonek mówi tak Krzysztofowi Korwin-Piotrowskiemu: Ogromne wrażenie zrobił na mnie ten zaczarowany park i dwór. Spotkała mnie niezwykła życzliwość ze strony Profesora i Pani Elżbiety, która szybko rozładowała napięcie, spowodowane moim onieśmieleniem. Byłam też kilkakrotnie świadkiem rozmów Profesora z młodymi muzykami. Jego podejście do nich, także do młodych plastyków, było niesamowite. Pamiętam wystawę prac zorganizowaną na zakończenie pleneru rzeźby, w którym wzięli udział uczniowie Szkoły Kenara w Zakopanem. Wśród tych młodych ludzi dawała się wyczuć niemała trema, ale wszystko za chwilę prysnęło i nawiązała się serdeczna rozmowa z Profesorem. Należy wspomnieć, że podczas tych warsztatów zrealizowano kilkanaście prac, świetnych rzeźb wykonanych w drewnie i w metalu. Byłam również świadkiem, jak powstawała w Lusławicach Galeria Rzeźb Rektora warszawskiej ASP, pana Profesora Adama Myjaka. Przestrzenie Centrum wypełniły się wówczas wspaniałymi pracami Prof. Myjaka. No i nie można nie wspomnieć o galerii plakatów muzycznych. Tak, to jest fantastyczne, że te dwa światy – sztuki i muzyki spotykają się i w tak pięknym miejscu.

Adam Dzienis
W 2010 roku robiłem reportaż dla TVP "Złote Berło dla Krzysztofa Pendereckiego" i z tej okazji przeprowadzając z nim wywiad, miałem przyjemność poznać go osobiście. Jakież było moje zdumienie, gdy znalazłem w archiwum jego zdjęcie z młodości. Montażystka "spadła z krzesła", a drugi montażysta (zawołany ze zdziwienia:) postanowił uwiecznić interesujące, moim zdaniem podobieństwo. Może trochę uśmiechu w tak smutnej chwili...
Przesyłam najszczersze kondolencje i życzenia spokoju i zdrowia dla Pana i Rodziny.
Z poważaniem Adam Dzienis"
(do tekstu pan Andrzej dołącza zdjęcie - swoje z portretem Krzysztofa Pendereckiego)


Dolnośląska Izba Rzemieślnicza

"Przesyłam kondolencje i wspomnienie, które ukazały się na naszym portalu. Dołączam także  inne zdjęcia z uroczystości  nadania tytułu Honorowego Mistrza.
Proszę  o informację o Mszy św. która będzie sprawowana po ustaniu epidemii, bo  delegacja naszej Izby z pocztem sztandarowym na czele z prezesem Zbigniewem Ładzińskim chce w niej uczestniczyć. 
Z wyrazami głębokiego szacunku, Marek Zygmunt, Rzecznik Dolnośląskiej Izby Rzemieślniczej

Beata Smaga-Seyboth, dziennikarka TVP Katowice
To było 6 lat temu. 18.01.2014 roku – w Domu Muzyki i Tańca w Zabrzu, wypełnionym po brzegi.
Wielka Gala Laurów Umiejętności i Kompetencji - RIG w Katowicach. Najwyższe wyróżnienie – DIAMENTOWY LAUR - otrzymał MISTRZ KRZYSZTOF PENDERECKI. Wielki, Wybitny, Wspaniały. Przy tym skromny i lekko speszony…
W podziękowaniu powiedział: „…Może za dużo było tutaj powiedziane o mnie w stosunku do innych… Usłyszeliśmy moją muzykę i ja myślę – że to jest najważniejsze, bo ja nigdy nie potrafię opowiedzieć o muzyce, tak jak po prostu pisać muzykę…”
To był dla mnie największy ZASZCZYT i HONOR - prowadzić Galę Laurów’2013 i móc poznać tego WIELKIEGO CZŁOWIEKA i KOMPOZYTORA, któremu jak zawsze towarzyszyła wspaniała żona – piękna Elżbieta Penderecka”.
Beata Smaga-Seyboth, dziennikarka TVP Katowice

Karolina Penderecka
Karolina jest córką Andrzeja Pendereckiego, kuzyna kompozytora, który mieszka w Gliwicach. Napisała:
Wujek był przede wszystkim dobrym, ciepłym człowiekiem, który zawsze każdym się interesował i nigdy nie pozostawał obojętny. Był niesamowicie pracowity. Nie znosił lenistwa i bardzo je krytykował. Kiedy byłam dzieckiem, w okresie okołoświątecznym jeździliśmy z Rodzicami do Cioci i do Wuja do Lusławic. Pamiętam, że wtedy, kiedy wszyscy raczej myśleli o tym, żeby odpocząć, Wujek już od 5. nad ranem komponował, a do nas docierały pojedyncze dźwięki Jego nowych Dzieł. Było to niesamowite przeżycie. Dziękuję za czas, który mogłam z Tobą spędzić i uwagę, którą mi poświęciłeś. Spoczywaj w spokoju, w lepszym świecie.

Maciej Szatko
Miałem szczęście urodzić się i dorastać w domu na Woli Justowskiej w Krakowie (na której mieszkali także m.in. Jan Kanty-Pawluśkiewicz, czy Bronisław Chromy), zaledwie przecznicę od domu Państwa Pendereckich. Dość często miałem przyjemność spotykać Panią Elżbietę i Pana Krzysztofa w pobliskiej "Gospodzie na Woli", której tradycyjnej kuchni oboje byli miłośnikami. Z muzyką Mistrza zetknąłem się po raz pierwszy przy okazji seansu "Rękopisu znalezionego w Saragossie", wielkie wrażenie robiły na mnie też utwory wykorzystane w takich filmach, jak "Egzorcysta", "Lśnienie", czy "Dzikość serca". W 2013 r. miałem przyjemność uczestniczyć w spotkaniu promocyjnym książki "Pendereccy. Saga rodzinna", na którym oboje w niezwykle ciekawy sposób wspominali swoje koleje losu, a z którego to wydarzenia przygotowałem wówczas relację.
29 marca 2020 r. Wola Justowska utraciła swoją najbarwniejszą postać i nie będzie już na pewno nigdy tą samą dzielnicą...

ks. dr Wiesław Hudek

Prezydent Polskiej Federacji Pueri Cantores (PFPC), Asystent Kościelny Międzynarodowej Federacji Pueri Cantores (FIPC), Dyrektor artystyczny Festiwalu Twórczości Religijnej Fide et Amore

Przez siostrę do brata…
Wspomnienie o prof. Krzysztofie Pendereckim (1933-2020)

Tytuł brzmi nieco „kościółkowo”, ale wyraża on najprawdziwszą prawdę o moich spotkaniach z Rodziną Pendereckich. Kiedy w roku 2003 dekretem arcybiskupa katowickiego Damiana Zimonia zostałem skierowany do parafii św. Brata Alberta w Żorach – Kleszczówce, nie spodziewałem się, co mnie spotka w tej wspólnocie.

W czasie pierwszej kolędy w mojej nowej parafii, w styczniu 2004 roku, spotkałem wiele miłych osób. Jednak jedna z nich była szczególną osobą. Niezwykle piękną damą, bardzo gościnną i otwartą. Mam na myśli, siostrę Krzysztofa Pendereckiego, Barbarę Penderecką–Piotrowską. Natychmiast wyczułem, z jakiej klasy osobą mam do czynienia. Kiedy rozmawialiśmy o wierze, kuchni i muzyce, można było wyczuć wielką swobodę, a równocześnie dumę, której źródłem był brat pani Barbary, wielki kompozytor, Krzysztof Penderecki.

Kolejne spotkanie, w którym wziął udział już sam Mistrz Penderecki, miało miejsce w naszym kameralnym kościele. Było to dzień przed uroczystością odpustu parafialnego ku czci innego artysty z Krakowa, który zapisał się w historii polskiego malarstwa jako autor słynnego obrazu Ecce Homo, zaś dzięki dramatowi Karola Wojtyły jako Brat naszego Boga. I właśnie, w cieniu osoby św. Brata Alberta, w sobotę 19 czerwca 2010 roku o godz. 12.00 odbyło się nabożeństwo Słowa Bożego połączone z odnowieniem I Komunii Natalii Zieniewicz, mieszkającej w Kanadzie wnuczki pani Barbary Pendereckiej–Piotrowskiej. Piękne było to, że uczestnicy modlitwy przyjęli moje zaproszenie do wspólnego śpiewu. Siostrzeniec profesora, Krzysztof Korwin-Piotrowski przedstawił mnie swemu wujowi, wspominając o żorskim festiwalu. Cieszyłem się, że Krzysztof Penderecki wyraził zgodę, aby Jego Osobę włączyć do grona patronów honorowych Festiwalu Muzyki Religijnej „Fide et Amore”. Było to moim osobistym szczęściem, że od trzeciej edycji festiwalu, czyli od roku 2009 (przypomnę, że tamten festiwal zaczynał się „Stworzeniem świata” Haydna, a kończył „Mesjaszem” Haendla) w gronie wysokiego komitetu honorowego znalazła się „Muzyczna Trójca”: Wojciech Kilar, Henryk Mikołaj Górecki, i właśnie ON, Krzysztof Penderecki. Pamiętam ciepło krótkiej rozmowy z prof. Pendereckim po zakończeniu tej albertyńsko-eucharystycznej modlitwy. Zatrzymaliśmy się przed kościołem i przez chwilę również czas się zatrzymał, a ciepło, którym emanował Mistrz, było podobne do tego, które wyczuwałem w spotkaniu z Barbarą Penderecką-Piotrowską. I tak dosłownie, siostra zaprowadziła mnie do brata…

Pomyślałem wówczas, jak dobrze być blisko takich osób. Poza atencją dla muzycznych dokonań Mistrza, rodził się we mnie szacunek dla Jego osobowości. Oto wielki Penderecki rozmawia z księdzem z podmiejskiej parafii, wyraża uznanie dla jego pracy, pyta się o plany na przyszłość… To oczywiście nie forma kokieterii, spreparowanej na okoliczność wywołania „wrażeń nadzwyczajnych” u czytelnika/ów tego tekstu. To – zachowując wszelkie proporcje – moje osobiste świadectwo obcowania z kimś szlachetnym, w genetycznym znaczeniu tego słowa, nawiązując do słynnego noblesse oblige.

Najpiękniejsze jednak spotkanie, jakie podarowała mi Boża Opatrzność miało dopiero nadejść. Było to w roku 2016, kiedy Polska obchodziła jubileusz 1050-lecia swego chrztu. Wówczas żorski Festiwal Fide et Amore obchodził skromny jubileusz 10-lecia swojego istnienia. Jeden z najwspanialszych koncertów, który zapisał się złotymi zgłoskami w historii miasta, miał miejsce w piątek 16 września i nosił znamienny tytuł „Heritage of choral music Penderecki”. W repertuarze znalazły się Agnus Dei z „Polskiego Requiem”; „Pieśń cherubinów”; „De profundis”, a także „Missa brevis” (napisana w roku 2012 na okoliczność 800-lecie kościoła św. Tomasza w Lipsku). Na końcu zabrzmiało przejmujące „O gloriosa virginum”. Wykonawcami tego wieczoru byli młodzi śpiewacy z Junger Kammerchor z Padeborn (dyr. Gabriele Sichler Karle) oraz zjawiskowo brzmiący Cracov Singers. Całość poprowadził asystent Mistrza, Maciej Tworek. Temperatura wieczoru była niezwykła. Ogromna przestrzeń kościoła św. Stanisława, biskupa i męczennika, największej świątyni w mieście, wypełniona została po brzegi. Swoją obecnością zaszczycił nas mój przyjaciel, ks. prof. Robert Tyrała, prezydent Międzynarodowej Federacji Pueri Cantores, jak później miało się okazać, kapłan, który pobłogosławił sakramentalne małżeństwo Krzysztofa i Elżbiety Pendereckich.

Po koncercie odbył się bankiet, w którym wzięli udział Państwo Pendereccy. Jeszcze teraz widzę ich uśmiechnięte twarze. Pamiętam to piękno, które począwszy od wejścia do kościoła, poprzez kontemplatywne zasłuchanie, aż do osobistej rozmowy towarzyszyło gestom i słowom, które wypełniają teraz moje serce wdzięcznością. Z wdzięcznością przypomniałem sobie wspaniałe słowa Kompozytora wypowiedziane w czasie rozmowy z Anną i Krzysztofem Baranami (1997):

Moja sztuka wyrastając z korzeni głęboko chrześcijańskich, dąży do odbudowania metafizycznej przestrzeni człowieka strzaskanej przez kataklizmy XX wieku. Przywrócenie wymiaru sakralnego rzeczywistości jest jedynym sposobem uratowania człowieka.
Jestem przekonany, że Dostojewskiemu chodziło właśnie o takie piękno, w jego wielu wymiarach, o piękno muzyki i piękno Człowieka, który ją stworzył, piękno, które uratuje człowieka…
Dziękuję Mistrzu Penderecki za piękno, które wniosłeś w nasz świat!!!
Niech chóry aniołów zawiodą Cię do raju…
(Żory, 29 marca-2 kwietnia 2020)

I jeszcze wiersz, który otrzymaliśmy od pana Józefa Cycuły:

Mistrza Pendereckiego śmierć w ramiona wzięła,
lecz pozostawił nam swoje nieśmiertelne dzieła

Gigant światowej muzyki i filar polskiej kultury,
Opuścił już na zawsze swojego dworku mury.
Żałobnie szumią w Lusławicach jego drzewa,
A ukochane nuty nie przestają żałośnie śpiewać.
 
Jego talent muzyczny kiedyś eksplodował,
Z siła jaką posiada bomba atomowa.
Wyjątkowe kompozycje wyrywały nas z ciszy,
Były jak grzmot, który burzom towarzyszy.
 
Mistrz jeździł po świecie, słynnymi orkiestrami dyrygował,
Zdobywał cenne nagrody i odznaczenia kolekcjonował.
W Krakowie dokonał wpisu na księgi życia ostatniej stronie,
Teraz będzie miał czas odpocząć w sławy Panteonie.
 
Świat muzyki Krzysztofa Pendereckiego zapamięta,
Jako genialnego kompozytora, pedagoga i dyrygenta.
Pozostaną na zawsze z nami jego dzieła liczne,
Może już tworzy unikalne utwory kosmiczne.
Zasmucony i zadumany.Józef Cycuła

Rozmowa z Delfiną Ambroziak, wybitną śpiewaczką oratoryjno-kantatową

Primadonna Teatru Wielkiego w Łodzi i wybitna śpiewaczka oratoryjno-kantatowa Delfina Ambroziak tak wspomina Krzysztofa Pendereckiego w rozmowie z Krzysztofem Korwin-Piotrowskim

Byłam zdruzgotana, kiedy dowiedziałam się o śmierci Krzysztofa Pendereckiego. Przez prawie 30 lat śpiewałam jego utwory. Poznałam go ponad 50 lat temu. Byłam wtedy młodziutką śpiewaczką, tuż po studiach. Zaśpiewałam w kwietniu 1967 roku w światowym prawykonaniu oratorium oświęcimskiego „Dies Irae”. Było wtedy zaprezentowane dwukrotnie w Krakowie i raz w Oświęcimiu. Potem jeszcze śpiewałam ten utwór między innymi w Leningradzie i Berlinie Zachodnim.

W filmie dokumentalnym Leszka Bonara z Telewizji Łódź „Delfina Ambroziak - 35 lat na scenie”, prezentującym historię Pani wielkiej międzynarodowej kariery jest wypowiedź Krzysztofa Pendereckiego, który stwierdził, że nie będzie mówił o muzykalności, o pięknym głosie, bo to oczywiste. Natomiast takiego fenomenu, który uczy się tak szybko, nigdy wcześniej w swoim życiu nie spotkał. Wielki kompozytor miał bardzo dużo zamówień i czasami ledwo nadążał z komponowaniem i przekazywaniem nut, do ostatniej chwili szlifował swoje dzieła. Potrzebował więc artystów takich jak Pani.

Mogę powiedzieć, że dostałam od Boga wielki talent do bardzo szybkiego uczenia się. "Dies Irae" miała śpiewać pani Stefania Woytowicz, ale odmówiła, ponieważ nie chciała przygotowywać się w tak krótkim czasie. Penderecki zapytał wtedy, kto z młodych osób mógłby wykonać jego utwór. Ktoś powiedział, że jest taka młoda śpiewaczka Delfina Ambroziak, ponieważ występowałam już między innymi w Filharmonii Krakowskiej. Przyjechałam do niego do Krakowa, a pan Penderecki powiedział: "Ale ostatniej części jeszcze nie napisałem. Czy zdąży się pani nauczyć?" Zgodziłam się. Dopisał ostatni tercet w „Dies Irae” i ja od razu to zaśpiewałam.

Krzysztof Penderecki stwierdził, że inne śpiewaczki potrzebują pół roku na nauczenia się „Jutrzni”, a Pani w kilka godzin nauczyła się całej partii sopranowej i na „Warszawskiej Jesieni” zastąpiła chorą Stefanię Woytowicz. W jakich okolicznościach to nastąpiło?

Z „Jutrznią” była też ciekawa historia. Próbowałam w Łodzi operę „Białowłosa” Henryka Czyża z udziałem kompozytora, a tu nagle dzwoni telefon z Warszawy, żebym przyjechała natychmiast, ponieważ za trzy godziny ma być wykonana „Jutrznia” Pendereckiego na „Warszawskiej Jesieni”, a Woytowicz powiedziała, że jej nie zaśpiewa, ponieważ jest chora. Mąż zawiózł mnie samochodem i przyjechaliśmy do katedry Św. Jana. Po drodze słyszeliśmy w radiu, że Woytowicz nie wystąpi i z Łodzi jedzie Delfina Ambroziak, więc koncert może się opóźnić. Kiedy podeszłam do ochrony, pan nie chciał mnie wpuścić. Powiedziałam, że to ja, Ambroziak, a na to pan stwierdził, że już takie trzy Ambroziak weszły na koncert. W końcu mnie wpuścili. Błyskawicznie zrzuciłam ciuchy i przebrałam się w suknię. Koncert odniósł wielki sukces. Po zakończeniu Kardynał Wyszyński podszedł do mnie, położył mi rękę na głowie i pobłogosławił mnie. Powiedział: „Gdyby więcej takich ludzi się rodziło, byłoby lepiej na świecie.”
Potem tak było wielokrotnie, że Krzysztof coś szybko dopisywał, a ja bez problemu uczyłam się tego. W związku z tym przez następne lata śpiewałam w całej Europie. Wtedy również często występowała moja ulubiona oratoryjna śpiewaczka Stefania Woytowicz. Oprócz „Dies Irae” i „Jutrzni” wykonywałam "Kosmogonię", "Pasję według świętego Łukasza" i byłam pierwszą polską Ewą w operze „Raj utracony”. Później jeszcze nagrałam Lacrimosę z „Polskiego Requiem".
Miałam też recital w Lusławicach. Śpiewałam 3 jego pieśni, między innymi "Prośby o wyspy szczęśliwe" do słów Gałczyńskiego oraz pieśni Moniuszki. W dworze panowała wspaniała atmosfera. Krzysztof i jego żona Elżbieta zawsze obdarzali mnie wielką serdecznością.
Ogromnym zaszczytem było dla mnie wykonywanie utworów Pendereckiego i miałam nadzieję, że wielki kompozytor będzie żyć co najmniej 120 lat. Zostanie dla mnie i tak nieśmiertelny razem z jego muzyką i arboretum.
Z Delfiną Ambroziak rozmawiał Krzysztof Korwin-Piotrowski

To nie koniec naszej akcji – nadal zachęcamy melomanów do odszukania zdjęć z Mistrzem. Krzysztof Penderecki wiele razy gościł w woj. śląskim, uczestniczył tu w wielkich wydarzeniach muzycznych, był obecny jako dyrygent, ale również jako widz. Nie unikał zdjęć z melomanami. Być może mają Państwo takie zdjęcia i chcą się z nami nimi podzielić? Można je wysyłać pod adres: [email protected], [email protected], można je publikować bezpośrednio na stronie Orfeo.com.pl na Facebooku

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera